Temat numeru
nr 7-8 (73-74) LIPIEC-SIERPIEŃ 2013

Co roku sześćdziesiąt osób pielgrzymuje na Jasną Górę na rolkach a sto na rowerach

 

Justyna Słowińska

Ruszaj i módl się!

Na próżno szukać dla nich określenia. Oburzają się, gdy słyszą o pielgrzymowaniu alternatywnym. „My po prostu wyruszamy na szlak z całym swoim światem” – tłumaczą zgodnie. Nietypowe pielgrzymowanie, bo takim z pewnością możemy je nazwać, zyskuje coraz większe grono zwolenników. Pielgrzymi na rowerach czy rolkach coraz częściej wyruszają na pątnicze szlaki. Jedni – wykorzystując swoją pasję jako formę modlitwy; inni – szukając dla siebie nowego „ducha”.

„Nie zawsze tak jest, że ktoś wiele lat jeździ na rowerze, a później dołącza się do pielgrzymki. Czasem po prostu bierze swój składak, bo chce z nami pielgrzymować. Dopiero po drodze okazuje się, że odkrył nową pasję” – rowerowe losy pielgrzymów zdradza mi pani Izabela Olszewska, która wraz z mężem Darkiem współorganizuje pielgrzymki rowerowe Historycznego Towarzystwa Sportowego w Warszawie. Ich przygoda zaczęła się od modlitewno-przyjacielskich spotkań w kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Inicjatorem pielgrzymowania na rowerze był ówczesny duszpasterz młodzieży, ks. Michał Muszyński. Pierwsze wyzwanie – Jasna Góra. Dziś grupa rowerowych pielgrzymów liczy około 100 osób, najmłodszy uczestnik, Mikołaj, ma 11 lat, najstarsi ponad 80. W lipcu planują wyruszyć na Węgry.

Często zdarza się, że na rowerową pielgrzymkę najpierw jedzie sam tata czy sama mama, by na następnej pojawić się z całą rodziną. Czasem młodzi szukają tutaj kandydatów na męża czy żonę, twierdząc, że wspólna wiara i pasja zbliżają jak nic innego. Pośród grupy znaleźć można osoby, które swoją energią zarażają wyjątkowo mocno. „Wyruszyliśmy jak zawsze spod Świętej Anny – zaczyna opowieść pan Dariusz, który koordynuje każdą rowerową pielgrzymkę. – Wśród rowerzystów dostrzegłem pana Juliana, wesołego 78-latka, zawsze w garniturze i wypastowanych półbutach. Zapamiętałem go doskonale, gdyż codziennie w tym nienagannym stroju wsiadał na swój stary rower. A tego pierwszego dnia, gdy mieliśmy za sobą ponad 30 km, podjechałem nieco bliżej, by sprawdzić stan jego roweru. Zobaczyłem wówczas, iż pan Julian, tak zaaferowany przemierzaniem szlaku, nawet nie zauważył, że jechał na samej dętce! Przecierałem oczy ze zdziwienia” – wspomina.

Pielgrzymki rowerowe to pęd ku Bożym miejscom, piękna ludzka przyjaźń i wiatr we włosach. Nikogo nie dziwi tutaj widok księdza spowiadającego podczas jazdy, ani różaniec przyczepiony do rączki roweru. Każdy dzień ma swój rytm, a modlitewne skupienie przeplata się ze sportowym wysiłkiem.

Latem 2003 roku wyruszyła Pierwsza Pielgrzymka na Rolkach. Do Matki Bożej Częstochowskiej pielgrzymi dojechali z jednodniowym opóźnieniem. Jak sami przyznają, przeliczyli swoje siły. Tylko ten jeden raz. Od tamtego wydarzenia do pielgrzymki przygotowują się cały rok, dojeżdżają na rolkach do pracy czy szkoły. Basia Kopiczyńska, mama Kacpra, Bogny, Klary i Łucji, która w tym roku po raz pierwszy wyruszy na szlak ze swoją rodziną, jazdy uczy się prawie codziennie z najstarszym synem. Takie momenty to także chwila na szczere rozmowy, spędzenie trochę więcej czasu ze sobą.

Wzajemna pomoc i współpraca to podstawa. Gdy podczas drugiej wyprawy, w 2004 roku, samochód pilotujący pielgrzymkę „zaniemógł” na podjeździe w Żelechlinku, pielgrzymi pchali go na rolkach pod górkę. „Rolkowa grupa” była świadkiem wielu cudów. „Najbardziej wzruszające są nawrócenia – opowiada ks. Grzegorz Sprysak, michalita opiekujący się wyprawą. – Zdarzają się w grupie osoby niewierzące. Jadą z nami, bo kochają rolki, a sama pielgrzymka jest dla nich jakimś nowym doświadczeniem, z założenia tylko sportowym. Po drodze słuchają świadectw braci, widzą, jak Pan Bóg działa w ich życiu, i zaczynają pragnąć tego samego. To są piękne momenty dla całej grupy”. Ks. Grzegorz na swoją pierwszą pielgrzymkę rolkową pojechał na rowerze. Wtedy obawiał się jeszcze, że nie podoła. Dzisiaj, by odprawić Mszę świętą czy spotkać się z wiernymi, na rolkach potrafi przejechać całą Warszawę. Nie on jeden zaraził się pasją modlitwy w ruchu. 11 lat temu w pielgrzymce wzięło udział 5 rolkarzy i 4 osoby z obsługi. Od 2008 roku na rolkach pielgrzymuje już około 50-60 osób.

Podobno prawdziwa pielgrzymkowa trasa to 40 cm, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi odległość od rozumu do serca. Słuchając pielgrzymów, nietrudno zauważyć, że właśnie ten najkrótszy odcinek jest najważniejszy. Zachęcona ich opowieściami, pytam o warunki dołączenia do grupy. Zadziwiająco zgodnie odpowiadają: „Masz rolki, rower? Ruszaj i módl się! A Pan Bóg pomoże z każdą górką”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK