Temat numeru
nr 12 (114) grudzień 2016

Narodziny są dla mnie prawdziwym cudem.

Bernadeta Grabowska

Czekając na narodziny

Torba ze szpitalną wyprawką stoi w pokoju od kilku dni, kaftaniki, śpiochy, rajstopki, pieluchy leżą w szafce poukładane niemal pod linijkę, a umówiony SMS do męża dawno napisany, wystarczy wysłać: „Kochanie, to już. Zaczyna się”. Tysiące wyobrażeń, jak będzie wyglądał poród, a potem pierwsze chwile na porodówce. Plany na przyszłość bliższą i daleką.

Każde z nich są inne, ale wszystkie mają swój początek w grudniu. Maria, Anna i Marylka czekają na swój mały grudniowy cud, najpiękniejszy świąteczny prezent, który mogły sobie wymarzyć. Staś, Basia i Mikołaj narodzą się już niebawem – w miesiącu, w którym świętujemy narodzenie Zbawiciela.

 

Czekamy na Stasia, Basię i Mikołaja

„Czuję się, jakby dane mi było z Matką Bożą przeżywać ten czas oczekiwania na narodziny mojego Stasia – mówi Maria Pietrzak, szczęśliwa mama 9-letniej Aleksandry, 6-letniego Wojciecha, 3,5-letniego Szymona, maleństwa w niebie i noszonego pod sercem Stanisława.Narodziny w okresie Bożego Narodzenia to dla mnie coś nowego. Wiara otwiera w nas nową perspektywę, głębsze doświadczenie Bożej obecności w naszym życiu i wdzięczności za noszonego pod sercem człowieka. Oczywiście zawsze można stan błogosławiony przeżywać z Maryją, ale tym razem czuję to w sposób szczególny, bo oczekujemy prawdziwie od Zwiastowania do Bożego Narodzenia… Pierwsza myśl, że jestem w stanie błogosławionym, przyszła, gdy byłam na wieczornej Mszy świętej w dniu, w którym w tym roku było obchodzone Zwiastowanie NMP, a więc 4 kwietnia. Po przyjęciu Komunii świętej uklęknęłam w ławce i czułam się… jak matka w stanie błogosławionym. Była to dla mnie wówczas myśl niezrozumiała  i niepojęta” – podkreśla Maria.

„Adwent spędzimy w oczekiwaniu na dwójkę dzieci: Pana Jezusa i Basię. To niezwykły czas, dla nas pierwszy taki. Termin narodzin jest również wyjątkowo świąteczny, bo rodzimy w okolicach 20-22 grudnia. To wymarzony prezent pod choinkę” – śmieje się Anna Kowalska.

„Nasz Mikołaj narodzi się… w okolicach 6 grudnia. Cieszę się, że to będą «mikołajki». To taki prezent. Potem pierwsza Wigilia, wzruszenia, niesamowita, ogromna radość z narodzin Zbawiciela i naszego synka” – mówi Marylka, szczęśliwa mama 10-letniej Karolinki i Kacperka, który urodził się jako wcześniak i zmarł na skutek komplikacji zdrowotnych w wieku dwóch lat.

 

Pierwsze, trzecie i piąte

Zapewne inaczej czeka się na pierwsze dziecko, inaczej na trzecie i kolejne. Zawsze jednak tej chwili towarzyszą szczególne emocje i radość, której nie da się porównać z niczym innym.

Pamiętam, że obudziłam się dość wcześnie rano, i gdy patrzę z perspektywy czasu, może tknęła mnie intuicja. Pierwsze, co zrobiłam, to test ciążowy. Byłam przygotowana, bo świadomie staraliśmy z się z mężem o dziecko – opowiada Anna Kowalska. – Wyszły dwie kreski, czyli DZIDZIA!, więc cicho zakradłam się do pokoju, gdzie jeszcze spał mój mąż, i zaczęłam wołać od drzwi (ale ciągle szeptem): «Eeej, Grzeeesieeek!» i jak już zaczął się kręcić i otwierać oczy, to ciągle szeptem mówię: «Chyba test mi wyszedł pozytywnie». Mąż już kawy nie potrzebował, zerwał się na równe nogi wyraźnie podekscytowany” – wspomina z radością.

Wiadomość o tym, że zostanie się matką, jest zawsze niepojęta. Kobieta uświadamia sobie, że w jej łonie przez dziewięć miesięcy będzie się rozwijać człowiek. To ona będzie dla niego schronieniem, pierwszym domem, w którym ma się czuć bezpiecznie i dobrze.

„Za każdym razem są to niezapomniane chwile. Choć zawsze cieszę się z nowego życia, tym razem wiadomość, że zostanę mamą, odebrałam jako szczególną łaskę, czułam, jakby spływały na mnie zdroje Bożych łask. Zostaliśmy obdarowani nowym życiem niecałe sześć tygodni po stracie naszego czwartego dziecka. Gdy patrzymy na to poczęcie z perspektywy biologii, to wydaje się nam ono prawdziwym Bożym działaniem wbrew logice ludzkiej” – podkreśla Maria Pietrzak, mama piątki dzieci.

Wyczekiwane, wymodlone. Matki już czytają im książki, śpiewają kołysanki, nierzadko nucąc przy tym kolędy, opowiadając o tym, jakie będzie lato, że będą zbierać truskawki, a tata weźmie ich na ryby. Nie mogą ich jeszcze przytulić, pocałować w malusieńkie stopeczki, ale już kochają je całym sercem od pierwszych chwil, kiedy się pojawiły. Od kiedy dowiedziały się, że SĄ.

 

Wszystko jest cudem

„Zmieniam się razem z dzieckiem – kiedyś wydawało mi się, że nie mam instynktu macierzyńskiego i ciężko będzie mi go nabrać. Uważałam, że skoro patrzę na inne dzieci i nie czuję «tego czegoś», to może już nigdy nie będzie mi to dane – opowiada Anna Kowalska. – Myliłam się niesłychanie – z każdym dniem ciąży coraz bardziej kocham to maleństwo w brzuszku, które niedługo będzie musiało opuścić tę swoją oazę i doświadczyć całkowicie nowych okoliczności.  Gdy o tym myślę, aż chce mi się płakać – i to jest właśnie jedno z uczuć, które u mnie pojawiły się pierwszy raz w życiu. Myślę, że jest to Boża myśl, aby ciąża trwała tyle czasu – jest on potrzebny nie tylko po to, aby dziecko się rozwinęło fizycznie, ale też, żeby rodzice «rozwinęli się, dojrzeli mentalnie» do tego, co ich czeka. Naprawdę zmiany w tym okresie są zaskakujące” – dodaje.

To czas niezwykły, szczególny. Jest błogosławieństwem dla matki noszącej maleństwo pod sercem, ale również dla całej rodziny. Tak jakby to bezbronne dziecko jednocześnie przynosiło ze sobą wielką mądrość i siłę, pomoc we właściwym wartościowaniu życia. Na rodzinę spływa deszcz łask i błogosławieństw, które trzeba umieć przyjąć.

„Z perspektywy dotychczasowych narodzin dzieci myślę, że każde kolejne dziecko w rodzinie pomaga rodzicom upraszczać ich życie, tak aby odrzucać to, co niepotrzebne, co rozprasza, co oddala od Boga, a koncentrować się na tym, co najważniejsze, co jest sednem życia – mówi Maria Pietrzak. – Macierzyństwo otworzyło niejako nowe pokoje w domu mojego życia, do których nigdy bez dzieci i prawdziwego wejścia w macierzyństwo nie byłoby dostępu. Każde kolejne dziecko to wielka łaska, to nowe dary od Boga” – wyznaje.

 

Macierzyństwo jest przepięknym powołaniem, do którego Pan Bóg powołał kobietę. Nie jest ono jednak zbiorem tylko cukierkowych, radosnych chwil. Są tam łzy szczęścia i wzruszenia przeplatające się ze zniecierpliwieniem, nieprzespanymi nocami i zamartwianiem się o byle co. Jest zadaniem, które winnyśmy realizować do końca swoich dni. A także darem, który trzeba umieć przyjąć i wykorzystać.

„Macierzyństwo to praca nad tym, aby zapewnić dzieciom poczucie miłości i bezpieczeństwa. To zaspokajanie ich potrzeb emocjonalnych i duchowych. To nieustanna gotowość pomocy. Uśmiech i radość na twarzach dzieci jest najlepszym podziękowaniem, źródłem satysfakcji, która sprawia, że człowiek mówi sobie, że chociaż jest zmęczony, wykonał kawał dobrej roboty, zachował się tak, jak trzeba” – mówi Marylka, która nosi pod sercem Mikołaja.

„Jeszcze nie urodziłam, a już je kocham całym sercem. Mogę sobie tylko wyobrazić, co musi się czuć, gdy pierwszy raz przytulasz swoje nowo narodzone dziecko!” – podkreśla Anna, która oczekuje na Basię.

„Narodziny są dla mnie prawdziwym cudem. Cudem jest dla mnie poczęcie się dziecka, jego wzrost i rozwój w łonie matki, to, że zupełnie nie musimy o tym myśleć, tj. na przykład planować, że dziś będzie o tyle centymetrów rosła dziecku nóżka, a jutro rączka, bo to się dzieje bez naszej wiedzy, a po dziewięciu miesiącach rodzi się mały człowiek, w pełni gotowy do życia. Wszystko to jest cudem” – mówi Maria, która czeka na narodziny Stasia.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK