Temat numeru
nr 2 (152) luty 2020

Zapewniam, że zagrożenie cyfrowym nałogiem jest realne. Na szczęście możemy mu zapobiec

Bogna Białecka

Cyfrowi narkomani

Naucz dziecko korzystania ze smartfona, to się nie uzależni!

 

 

Na Pierwszą Komunię Świętą dziecko dostaje smartfon. Pół roku później uważni rodzice zaczynają dostrzegać niepokojące zmiany. Nos w ekranie, chroniczne niewyspanie, agresywność. Nieuważni rodzice widzą tyle, że dziecko mniej dokazuje. Siedzi w domu, nie zadaje się z podejrzanymi kolegami i w końcu nie narzeka na nudę.

Gdy dziecko staje się nastolatkiem, przyklejenie do smartfona zmienia się w obsesję. Córka panikuje, jeśli zbyt długo nie ma połączenia z Internetem, syn chowa się w swoim pokoju, zaciągając kotary, by światło dzienne nie przeszkadzało w grze, i nie wychodzi nawet na posiłki. Kiedy dziecko wpada w szał, niszcząc przedmioty przy próbie wprowadzania ograniczeń, rodzice zaczynają szukać pomocy psychologicznej. Wtedy jest już potrzebny detoks, bo mamy do czynienia z cyfrowym narkomanem.

 

Elektroniczny narkotyk

Jeżeli dla kogoś brzmi to jak ponury dowcip czy histeria, polecam zapoznanie się z mechanizmami neurobiologicznymi leżącymi u podstaw uzależnienia od mediów społecznościowych, gier komputerowych i pornografii internetowej. Są one opisane na portalu www.rodzice.co prowadzonym przez Fundację Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, której jestem prezesem, oraz w książce „Dzieci ekranu” dra Nicholasa Kardarasa, psychiatry. Zapewniam, że zagrożenie cyfrowym nałogiem jest realne. Na szczęście możemy mu zapobiec.

Choć pokolenie wychowane przy pomocy „cyfrowej niańki” (czyli dzieci, które od przedszkola mają do czynienia ze smartfonami, tabletami i komputerami) jest dopiero w szkole podstawowej, pojawiły się już badania naukowe drążące temat wpływu nowych mediów na rozwijający się mózg dziecka. Szczególnie godne uwagi są badania dr Victorii L. Dunckley, która odkryła, że całe spektrum zaburzeń takich jak np. ADHD ma w wielu wypadkach źródło w niedostosowanym do wieku korzystaniu z nowych mediów.

 

Czas ekranowy

Kanadyjskie Towarzystwo Pediatryczne, Amerykańskie Towarzystwo Pediatryczne oraz Światowa Organizacja Zdrowia wydały zalecenia dotyczące „czasu ekranowego” i rodzaju kontaktu z treściami elektronicznymi. Dzieci poniżej drugiego roku życia nie powinny mieć kontaktu z żadnym ekranem. Oznacza to, że nie należy im pokazywać nawet bajek i trzeba pilnować, by nie przebywały w pokoju, w którym jest włączony telewizor. Między drugim a piątym lub szóstym rokiem życia łączny dzienny kontakt dziecka z ekranem nie powinien przekraczać 60 minut. W późniejszym wieku należy wyznaczyć określony limit czasu ekranowego i go egzekwować.

Kanadyjskie Towarzystwo Pediatryczne zaleca, by dać dziecku smartfon na własność dopiero po ukończeniu przez nie 13 lat. Wcześniej nie jest ono zdolne do samokontroli wystarczającej do zapanowania nad pokusami stwarzanymi przez noszone w kieszeni używki. To nie przesada. Z neurobiologicznego punktu widzenia powinniśmy traktować smartfon jak alkohol. A przecież nie wręczymy dziecku na Pierwszą Komunię Świętą butelki wódki, nie wręczajmy więc smartfona.

 

Zwykły telefon wystarczy

Częstym argumentem rodziców jest konieczność utrzymania kontaktu z dzieckiem. Warto pamiętać o istnieniu klasycznych telefonów komórkowych z fizycznymi przyciskami. Możemy też skorzystać z oferty samodzielnych smartwatchów (w których umieszczamy kartę SIM) pozwalających na wykonywanie połączeń głosowych z zaprogramowanymi przez rodziców numerami telefonów. Należy jednak sprawdzić opinie na ich temat. Niedawno okazało się, że jeden ze sprzedawanych w Polsce modeli nie zapewnia bezpieczeństwa przechowywanych danych, a potencjalny haker może mieć wgląd w miejsce aktualnego przebywania dziecka na równi z jego rodzicami. Pamiętajmy jednocześnie, że każda szkoła i każdy organizator zajęć dodatkowych zapewniają w razie potrzeby kontakt dziecka z rodzicami.

 

Kontrola rodzicielska
Gdy nastolatek dostaje na własność smartfon, warto zainstalować w telefonie program kontroli rodzicielskiej. Do tej pory przetestowaliśmy dwa: Google Family Link oraz ESET Parental Control. Są podobne, a umożliwiają kontrolę aplikacji, które instaluje dziecko, pozwalają wyznaczyć limit dzienny korzystania ze smartfona oraz pory, gdy telefon jest nieczynny. GFL jest darmowy.

Instalację takiego programu ustalamy z dzieckiem, tłumacząc, że celem nie jest sprawowanie władzy, a nauczenie go zdrowego i racjonalnego wykorzystania smartfona. Podczas prowadzonych przez naszą fundację warsztatów dla młodzieży tłumaczymy, że smartfon ma wysoki potencjał uzależniający. Jest zawsze pod ręką, a atrakcyjne aplikacje same przypominają, by z nich skorzystać. Dlatego warto instalować tylko te starannie przemyślane, tak by smartfon był dla nas przydatnym narzędziem, a nie treserem. To ty masz decydować, kiedy do niego zaglądasz, a nie on.

 

Nie tylko zagrożenia

Kolejne ważne zasady, które warto wprowadzać, obejmują miejsca i czas wolny od ekranu. Najczęstsze propozycje to wyłączanie (wyciszanie) smartfona podczas wspólnych posiłków i nauki. Dbajmy też o to, by nastolatek nie miał czasu na uzależnienie się od smartfona, bo jednym z częstszych powodów przyklejenia do ekranu jest nuda.

Jeśli nawet dziecko nie ma smartfona, już w początkowych klasach ma kontakt z komputerem. Pojawiają się gry edukacyjne, z których korzystają nauczyciele w czasie lekcji, czy zadania domowe, przy odrabianiu których zasoby internetowe mogą być ogromną pomocą. To dobry moment na wprowadzanie zasad kontaktu z mediami i wyznaczanie czasu korzystania z komputera.

Na koniec pamiętajmy, że warto poznawać wirtualny świat swoich dzieci. Nie możemy w nim widzieć tylko zagrożeń. Nowe technologie to użyteczne narzędzia. Można posługiwać się nimi bez zniewolenia. Uczmy się tego jako dorośli, a będziemy w tym zakresie dobrymi wzorcami dla dzieci.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK