Temat numeru
nr 4 (94) KWIECIEŃ 2015

„Poza tym zajmowałam się ceramiką i lepieniem glinianych ptaszków, miałam też przygodę z pozłacaniem ikony. Fascynują mnie wszelkiego rodzaju prace manualne. Ciągle mnie to zajmuje, ciągle mam coś do zrobienia.

Monika Zając

Do liceum po sześćdziesiątce?!

Tworzy witraże, linoryty i kaligrafuje, zajmuje się ceramiką, lepieniem z gliny i pozłacaniem ikon, a swoje plastyczne pasje zaczęła realizować po sześćdziesiątce. Wcześniej była księgową.

 

Pani Elżbieta Krauze z Nałęczowa jest babcią Irmy, która ma jeden roczek i jeden ząb na dole. Przez lata pracowała jako księgowa. Ale zawsze chciała studiować historię sztuki. Nie udało się w latach młodości, więc zbliżając się emerytury… rozpoczęła edukację w Prywatnym Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Wyspiańskiego w Lublinie, na kierunku witrażu.

„Zawsze fascynowała mnie praca ze szkłem. Ten opór, który trzeba przezwyciężyć, pokonać kruchość, łamliwość materiału i nadać temu artystyczny wyraz – mówi pani Ela. – Do tego potrzeba też dużo siły fizycznej, stąd witraż jest domeną mężczyzn. W dodatku trzeba spierać się z panami szklarzami, którzy muszą montować dodatkowo ogromne szyby, i z kowalem, który oprawia w ramy” – śmieje się.

W tej pracy jest konieczna szczególna dokładność, precyzja, bo wystarczy mały błąd, żeby nie osiągnąć zamierzonego efektu. „To sprawia, że zawsze jest dreszczyk emocji” – przyznaje. Jej witraże, wykonane we współpracy z koleżanką, można podziwiać m.in. w kościele w Dorohuczy.

Poza witrażem potrafi też pięknie kaligrafować. „Ten rytm, smukłość pisma – to coś, co mnie szczególnie inspiruje w kaligrafii, podczas gdy dziś ludzie nie starają się o ładne pismo. Bo już zapominają, jak pisać, nie mają szans na wykształcenie starannego i estetycznego charakteru pisma, tylko stukają w klawiaturę komputera – zauważa pani Ela. – Uczestniczyłam w warsztatach w Krakowie i w Wigrach. Siedzę, słucham radia i piszę sobie teksty, żeby nie wypaść z wprawy. Szczególnie lubię kaligrafować czcionką angielską. Miałam nawet propozycję nauczania dzieci w szkole języka angielskiego i kaligrafowałam listy do papieży pisane przez słuchaczy Kursu Formacji Biblijnej KUL” – opowiada pani Ela.

To jeszcze nie wszystkie jej pasje. Może również poszczycić się pięknymi linorytami. Jej prace można było oglądać podczas czterech wystaw zbiorowych, w tym na ogólnopolskim przeglądzie twórczości artystów amatorów „Triennale – grafika 2005”, zorganizowanym przez Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, i na kilku wystawach indywidualnych. W technice linorytu ilustrowała także książkę, a kolejna jest w przygotowaniu.

„Poza tym zajmowałam się ceramiką i lepieniem glinianych ptaszków, miałam też przygodę z pozłacaniem ikony. Fascynują mnie wszelkiego rodzaju prace manualne. Ciągle mnie to zajmuje, ciągle mam coś do zrobienia. Nawet jak leżę plackiem i mam chandrę – stwierdza nasza artystka. – Lubię poszukiwać, czytać, drążyć temat, który mnie interesuje. Moim marzeniem jest założenie szkoły sztuk średniowiecznych. W programie byłyby: witraż, kaligrafia, złotnictwo, czerpanie papieru, ale też hafciarstwo czy tkactwo”. Pani Ela błyszczy przykładem zaangażowania i determinacji, ale również pasji pełnej młodzieńczego wigoru i energii. Tylko pozazdrościć.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK