Temat numeru
nr 1 (115) styczeń 2017

Dojrzałe do prawdziwej przyjaźni małżeństwo nie patrzy na siebie nawzajem przez różowe okulary ani też nie krytykuje bez powodu.

 

Bernadeta Grabowska

Przyjaźń. Lek na szczęśliwe małżeństwo

Co było pierwsze: przyjaźń czy miłość ? Miłość czy przyjaźń? Czy da się bez niej żyć w małżeństwie? Jaka jest recepta na udane życie w miłości i radości we dwoje? Przyjaźń to zaskakujący lek na małżeństwo, o którym wszyscy marzymy.

 

Zaczynają dzień od porannej wspólnej kawy, to czas tylko dla nich. „Nie wiem, jak to się stało, ale zaczęliśmy wspólnie pić poranną kawę; z ekspresu, w pięknych filiżankach. Gadaliśmy, czasem płakaliśmy, a czasem kłóciliśmy się. I tak jest do dzisiaj. Nawet wówczas, gdy jesteśmy daleko od siebie, wykorzystujemy funkcję FaceTime, żeby wspólnie wypić kawę i pogadać. I to chyba jest przyjaźń” – dzielą się Stasia i Czesław, małżeństwo z  kilkudziesięcioletnim stażem.

 

„Kochamy się także za to, że możemy na sobie polegać, o wszystkim sobie powiedzieć, i za to, że z sobą możemy być zawsze sobą… Bez makijażu.

 

Pomagamy sobie, wspieramy się i sprawia nam to ogromną radość. Kocham Witka również za przyjaźń, którą mnie obdarzył” – podkreśla Małgorzata, szczęśliwa żona Witka, matka Julii i Damiana.

Czy przyjaźń między małżonkami jest możliwa na każdym etapie ich wspólnej drogi? Pewnie kiedy dzieci są małe, nieco trudniej o wspólną chwilę. Jak pokazują badania, najczęstszą przyczyną rozwodów jest brak solidnej i trwałej przyjaźni między małżonkami. Przyjaźń zawsze łączy, nawet gdy namiętność i zauroczenie gasną. Paradoksalnie właśnie wtedy, kiedy w rodzinie są małe dzieci, małżonkowie tym bardziej powinni znaleźć czas dla siebie nawzajem. „My z Mariolką przez kilkanaście lat przy skromnych środkach wynajmowaliśmy opiekunkę raz w tygodniu po to, żeby mieć czas tylko dla siebie” – mówi Piotr Wołochowicz, autor licznych publikacji na temat małżeństwa i rodziny, szczęśliwy mąż i ojciec.

Przyjaźń w małżeństwie jest nie tylko możliwa, ale wręcz konieczna. Niezastąpiona. Każda wspólna chwila to najlepsza inwestycja w małżeństwo. To czas cenniejszy niż złoto. Nie chodzi jednak o jakieś niezwykłe spotkania w pięknej kawiarni czy ekskluzywnej restauracji. Wystarczy stół w kuchni, nocna lampka i dłoń współmałżonka. „Bardzo ważne jest dla nas, by wieczorem porozmawiać bez dzieci, bo to buduje naszą jedność małżeńską. Dzielimy się tym, co nas cieszy, boli. Mówimy o różnych rzeczach. Jesteśmy w stu procentach sobą. Jeśli w ciągu dnia zdarzy nam się pokłócić, to robimy wszystko, aby się pojednać przed snem” – podkreśla Edyta, szczęśliwa żona z sześcioletnim stażem, mama czwórki dzieci.
Jeżeli brakuje rozmów i wspólnych chwil, chociażby najkrótszych, to przyjaźń gaśnie. Z czasem wydaje się, że nie mamy sobie wiele do powiedzenia. Chwasty w ogrodzie małżeńskim rosną szybko i intensywnie i oddalają od siebie. Żyjąc pod jednym dachem, jedząc przy jednym stole, stajemy się sobie obcy. Co najczęściej niszczy przyjaźń. Jeżeli pojawiają się obawy, aby o czymś powiedzieć drugiemu, bo paraliżuje strach o brak zrozumienia i wyśmianie. „Przyznam szczerze, że z przerażeniem obserwuję małżeństwa, w którym żona boi się powiedzieć mężowi, co tak naprawdę ma w sercu. Nie wspomina, ukrywa, bo obawia się, że może to być przyczyną konfliktów. To jest zaprzeczenie zdrowych relacji w małżeństwie, które powinny działać w myśl zasady: «Nawet jeżeli powiesz mi coś, co nie do końca będę rozumiał, całym sercem się do tego przyłączę»” – podkreśla Piotr Wołochowicz.

Stasia i Czesław kilkanaście lat temu przeżywali trudny czas w małżeństwie. „Pamiętam nasz kryzys małżeński. Wiedziałam, że jest źle, nie wiedziałam tylko, dlaczego. Wydawało mi się wówczas, że jestem bez winy. Zaczęłam od modlitwy do Ducha Świętego i postu. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że to nie ja jestem ofiarą, ale ja również krzywdzę mojego męża, najbliższą mi osobę na świecie.  Zamknęłam usta. Moja przemiana była dla Czesia szokiem” – wspomina Stanisława.

 

Prawdziwa przyjaźń małżonków obdarza niezwykłą siłą. Wzajemnie ubogaca, daje radość i oparcie. Takie relacje leczą z egoizmu i wielu słabości.

 

 

Dojrzałe do prawdziwej przyjaźni małżeństwo nie patrzy na siebie nawzajem przez różowe okulary ani też nie krytykuje bez powodu. Kiedy trzeba, poucza z miłością lub dopinguje do rozwoju.

„Rozumiemy się bez słów, wyprzedzamy drugiego z pomocą, dążymy do tego samego celu razem, nie osobno. Tak rozumiem przyjaźń. Kocham i cenię moją żonę za jej szczerość, która obnaża moje słabości, podnosi mnie, abym mógł stale się nawracać” – mówi Marek, mąż Edyty, tata Bernadety, Miriam, Estery i Eliasza. Kochający małżonek to przewodnik w drodze do szczęścia. Anioł Stróż, który prowadzi nas po niejednokrotnie krętych ścieżkach naszego życia. Przyjaźń dodaje skrzydeł i prowadzi tam, gdzie czasem brakuje nam odwagi.

„Czesław pozwolił mi się rozwijać. Jako żona, kobieta, matka rozkwitłam, stałam się silniejsza, odważniejsza. Jest wiele sytuacji, w których sama po ludzku w siebie nie wierzyłam, a on mnie motywował, bo wiedział, że jednak dam radę. Jest moim skarbem” – podkreśla Stanisława.

Czy przyjaźń z innymi małżeństwami jest możliwa? „W naszym przypadku, gdy mamy czworo małych dzieci (5 lat, 3,5 roku, 2 lata i rok), jest to sporadyczny kontakt, a jeśli już, to przede wszystkim z rodzinami ze wspólnoty neokatechumenalnej, w której jesteśmy. Nie chodzi bynajmniej o to, żeby się porównywać do kogoś, ale żeby czerpać z doświadczenia braci, którzy np. mają starsze dzieci i wiedzą, jak w pewnych momentach odpowiednio reagować albo jak przezwyciężyć niektóre kryzysy małżeńskie” – mówi Marek.

„Widzimy w tych konkretnych momentach również Miłość Boga do nas, kiedy ktoś jest w stanie zrezygnować z siebie, by poświęcić swój czas i siłę, by nam pomóc” – dodaje EdytaB „Przyjaźń z innym małżeństwem to również spojrzenie na swoje relacje małżeńskie i rodzicielskie z innej perspektywy” – tłumaczą Gosia i Witek. „Któż lepiej zrozumie kobietę niż inna kobieta? Któż lepiej zrozumie mężczyznę niż inny mężczyzna? Przyjaźń z rodzinami, które myślą podobnie jak my, daje nam siłę i utwierdza nas w przekonaniu, że nie jesteśmy sami ze swoimi problemami… Od wielu, wielu lat spotykamy się z Justyną i Andrzejem. Ich przyjaźń jest dla nas darem. Wspólne rozmowy dają nam zastrzyk energii i siły w odważnym kroczeniu w codzienności. Przy wspólnej wymianie przeżyć uświadamiamy sobie, że ta nasza codzienność jest piękna!” – opowiadają.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK