Temat numeru
nr 3 (93) MARZEC 2015

Czym różni się dialog od typowej pogawędki przy kawie i ciastku? Tym, że uczestniczą w nim nie tylko mąż i żona, ale jeszcze trzecia Osoba… Bóg. „Zapraszamy do niego Jezusa, dlatego warto zapalić świeczkę, aby uświadomić sobie Jego obecność pośród nas.

Natalia Rakoczy

Małżeński trójkąt

„Dialog małżeński sprawił, żeśmy się nie rozwiedli ani nie pozabijali, czyli w sumie uratował nam życie” – mówi Anita Tyrybon. Po 20 latach wie, co mówi!

„Do spowiedzi przyszli małżonkowie. W trakcie słuchania ks. Henri Caffarel (współzałożyciel międzynarodowego ruchu duchowości małżeńskiej znanego pod nazwą Equipes Notre-Dame) stwierdził, że gdyby wspólnie spotkali się na rozmowie w Bożej obecności, to ich spowiedź nie byłaby potrzebna! Sami mogliby rozwiązać problemy, z którymi przyszli. Tak zrodził się dialog małżeński” – opowiada Krzysztof Tyrybon, który wspólnie z żoną Anitą tworzy parę diecezjalną Domowego Kościoła diecezji bielsko-żywieckiej. 

Dialog jest wspaniałą profilaktyką na małżeńskie bolączki. Zapobiega zdradom, cichym dniom, rozbiciu więzi małżeńskiej. Nie tylko chroni przed złem, ale rozwija dobre i piękne strony związku. „Dlatego diabeł robi wszystko, aby zniszczyć dialog, który czyni tyle dobra w małżeńskim życiu” – podkreśla Krzysztof. „Dialog sprawił, żeśmy się nie rozwiedli ani nie pozabijali, czyli w sumie uratował nam życie” – śmieje się Anita Tyrybon, która jest przekonana, że dialog jest prawdziwą perełką i skarbem Domowego Kościoła. Zorganizowali więc akcję „Samochodowa Randka Małżeńska”. Zaproponowali dialog w nowym, innowacyjnym wydaniu. Z inicjatywą wyszła diecezja warszawsko-praska, potem dołączyły się inne życzliwe osoby. Na początku małżonkowie oglądali film „Fireproof”, potem w katolickich stacjach radiowych była emitowana audycja z propozycją pytań do rozmowy. „Oddźwięk był ogromny, nie tylko wśród Domowego Kościoła. To pokazuje wielką potrzebę dialogu małżeńskiego” – wspomina Anita.

 

Zamiast kawy z ciastkiem

Czym różni się dialog od typowej pogawędki przy kawie i ciastku? Tym, że uczestniczą w nim nie tylko mąż i żona, ale jeszcze trzecia Osoba… Bóg. „Zapraszamy do niego Jezusa, dlatego warto zapalić świeczkę, aby uświadomić sobie Jego obecność pośród nas. Głównym celem dialogu małżeńskiego jest odkrycie Bożej woli względem nas i naszego małżeństwa. Gdy otrzymywaliśmy sakrament, to przychodziliśmy po niego we dwoje, ale z kościoła wychodziliśmy już w trójkę, z Bogiem! I my możemy zawieść, ale On nigdy nie zawiedzie!” – podkreśla Krzysztof Tyrybon. Zaleca, by po krótkiej modlitwie zapraszającej Trójcę Świętą do dialogu odczytać fragment Pisma Świętego. Może to być znany Hymn o miłości św. Pawła albo fragment Listu do Kolosan, który mówi o tym, aby przyoblec się w cichość, pokorę, cierpliwość, przebaczać sobie nawzajem. „Bardzo ważne w tym fragmencie jest także to, aby być wdzięcznym. Przez długi czas dialog małżeński był źle przedstawiany: jako czas przeznaczony tylko na rozwiązywanie trudnych spraw. A do dialogu powinniśmy podejść w sposób ewangeliczny, czyli na jedną negatywną uwagę powinno przypaść jedenaście dobrych rzeczy” – stwierdza Krzysztof Tyrybon.

 

Małe lisy

„Kiedy urodziło się kolejne dziecko, mój mąż Michał podczas dialogu stwierdził, że bardzo podziwia we mnie to, że tak wspaniale ogarniam cały dom i dwójkę dzieci. Rzeczywiście, wkładam w to całe serce. Jednak w codziennej gonitwie pewnie nigdy bym tego nie usłyszała, a było to dla mnie bardzo ważne!” – podkreśla Ania. Dialog małżeński praktykują od roku, już widzą jego pierwsze owoce. Na początku było pod górkę. Mieli opory i w ogóle myśleli, że to nie jest im potrzebne. „Uważaliśmy się za dobre, zgodne małżeństwo. Myśleliśmy, że wszystko o sobie wiemy, jednak dialog pokazał nam, jak wiele rzeczy «zamiataliśmy pod dywan». Drobne niesnaski psuły naszą miłość” – stwierdza Ania. „Tak jak mówi Biblia: właśnie małe lisy podgryzają nasze winnice. Kiedyś myślałem, że ten fragment mówi o kochankach, ale tutaj chodzi o drobiazgi, które psują małżeńskie relacje!” – dzieli się swoim doświadczeniem Krzysztof. Takim „drobiazgiem” była między innymi forma zwracania się Michała do żony po urodzeniu dziecka. „Mówił do mnie «mamo», a ja przecież jestem jego żoną. Nie wiedziałam, jak mu to przekazać, i dopiero na dialogu małżeńskim mu o tym powiedziałam”.

 

Potrzebują pochwał

„Kiedy zbieraliśmy się w niedzielny poranek do kościoła, lubiłam postawić Krzyśka na nogi i narobić hałasu, bo przecież trzeba być na czas… W czasie dialogu okazało się, że mogę trochę wyhamować, a i tak zdążamy na Eucharystię” – stwierdza Kasia (6 lat stażu małżeńskiego, 2 lata w Domowym Kościele). „I już niedziele są przyjemniejsze” – dodaje z uśmiechem Krzysztof. Na początku też nie było im łatwo „wystartować” z dialogiem, teraz ciężko im bez niego. „Jeżeli jest jakiś problem, to po prostu omawiamy go w Bożej obecności podczas dialogu. Doskonale sprawdza się także zasada jedenastu dobrych rzeczy przed jedną negatywną” – mówi Kasia. „Bo mężczyźni potrzebują pochwał. To dla nich pozytywne wzmocnienie” – stwierdza Krzysztof.

Pod koniec dialogu, gdy małżonkowie już podzielą się wszystkim, co piękne, i tym, co jest trudne, przychodzi czas na postanowienie, tzw. regułę życia. „My czasami mamy ochotę naprawić wszystko przy pierwszym dialogu, tymczasem chodzi o to, aby popracować nad jedną małą rzeczą!” – podkreśla Anita Tyrybon. Co może przeszkodzić w podjęciu dialogu? Praktycznie wszystko. Zapracowany mąż i żona, która stwierdzi, że akurat ma „te ciężkie dni”, brak upieczonego ciasta i jesienna chandra… „Przez 20 lat praktykowania dialogu małżeńskiego nauczyliśmy się, aby nie czekać na jakiś specjalny klimat, bo Pan Bóg i tak działa! Czasami odkładamy dialog, bo nie ma odpowiedniego nastroju, bo ciasto się nie udało… i tak powoli zamieramy. Pan Bóg daje nam czas tu i teraz. I teraz dialogujmy!”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK