Temat numeru
nr 11 (77) LISTOPAD 2013

Zostawiam pracę i na przykład przychodzę przytulić się do żony, mówiąc:„6 sekund dla ciebie"

Natalia Podosek

Gdy wszystko się sypie...

Z małżeństwem jest jak z budową domu: mamy jego piękny plan w rękach, ale nim powstanie, musimy „ubrudzić się” na budowie. Nie powinniśmy uciekać tylko dlatego, że czasami wydaje się, że wszystko się wali. Kryzys nie musi oznaczać końca.

 

Czasami zaczyna się od kłótni, a czasami od zmowy milczenia, ale korzenie zwykle tkwią dużo głębiej.

ANIA I TOMEK

Dzisiaj, chociaż nie zawsze jest lekko, z optymizmem patrzą w przyszłość. Byli na życiowej skarpie, o krok od przepaści, a jednak udało im się przeskoczyć na drugą stronę. Razem. Kryzys zaczął wślizgiwać się do ich związku bardzo powoli. Praktycznie niedostrzegalnie. I tak niewinnie. Była praca, praca, praca, bo przecież trzeba zarobić na rodzinę, a rodzina gdzieś się zgubiła. 

ANIA Był czas, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Wychodziliśmy wcześnie do pracy, potem ja wracałam, odbierałam córeczkę. Tomek wracał wieczorem, kiedy ja znowu szłam do pracy, bo było tyle roboty. I tak się ciągle mijaliśmy…

TOMEK: Nie dawałem Ani tego, czego potrzebowała. Chciała porozmawiać, a ja tego nie zauważałem.

W ich życiu zagościł  tzw. tryb zadaniowy – trzeba zrobić to i tamto i jeszcze o tym nie zapomnieć. Nie wystarczyło czasu dla drugiej osoby. Nieporozumienia, wewnętrzne zadry, rany… To wszystko szło jak lawina, aż podjęli decyzję o rozwodzie. 

ANIA Powiedziałam, że będzie rozwód, a Tomek na to: „OK, nie ma problemu”. Stwierdził, że pojedzie na drugi koniec Polski i będzie OK. 

TOMEK Nie rozumiałem tego, co się dzieje. Był taki moment, że samego siebie przekonywałem, że rozwód będzie najlepszym rozwiązaniem. Potem zacząłem odczuwać strach i żal. 

Tomek w głębi czuł, że jako prawdziwy mężczyzna ma walczyć, a nie uciekać, pokonać problem, a nie udawać, że go nie ma. Jednak wokół wszyscy przekonywali ich, że rozwód to całkiem racjonalne rozwiązanie. I wtedy pojawiła się znajoma z pracy Tomka, która zaproponowała mu kurs dla małżeństw. Ale rozsypującego się domu nie da się odbudować w kilka godzin. Na to potrzeba czasu, cierpliwości i pracy budowniczych.  

TOMEK Kurs zasiał w naszych sercach nadzieję. Przeżyłem nawrócenie i zacząłem się modlić, prosząc o uratowanie naszego małżeństwa. Czułem, że jeżeli zbliżymy się do Boga, nasza relacja także zostanie odbudowana

Ania i Tomek zawalczyli i wygrali miłość. Niestety, historii, które kończą się rozwodem, jest więcej. Powodem są: brak wspólnej hierarchii wartości, niezrozumienie sensu małżeństwa, egoizm. 

 

MARTA I AREK

„Zaczyna się od poczucia bycia niezrozumianym. Im dłużej to trwa, tym bardziej narasta frustracja” – tłumaczą jeden z głównych mechanizmów rozpadu małżeństwa Marta i Arek Franczakowie. Marta pracuje w poradni małżeńskiej, a Arek pomaga żonie prowadzić kursy dla narzeczonych, natomiast ich wspólną pasją jest… małżeństwo. Aby pomóc parom budować satysfakcjonującą relację, opracowali autorski program warsztatów „5 minut dla małżeństwa”. Jak sami podkreślają, to są tylko proste „narzędzia”, które dają do rąk, żeby małżonkowie sami mogli wcielać je w życie. 

Pierwszym z nich jest „randka-budowlanka”. „Na niej można mówić tylko o dobrych rzeczach. A to wbrew pozorem bywa czasami niemałym wyzwaniem” – tłumaczy Marta. W „randce-budowlance” pomocne jest drugie narzędzie  – „bank dobrych doświadczeń”. „Z pustym kontem w banku nie da się żyć, a gdy mój współmałżonek ma u mnie puste <<konto>>, to wtedy pomoże mi je zapełnić ktoś inny, ale to może być koniec związku” – tłumaczy Marta Franczak. Te dobre rzeczy, których doświadczyło się od współmałżonka, można np. spisywać na kartce, aby wrócić do nich w momentach kryzysowych.  

„6 sekund dla Ciebie” to jedno z ulubionych narzędzi państwa Franczaków. To taki „akt strzelisty” dla żony czy męża. Oderwanie się od wszystkich niecierpiących zwłoki rzeczy, aby ofiarować ten czas najważniejszej na świecie osobie. „Zostawiam pracę i na przykład przychodzę przytulić się do żony, mówiąc: <<6 sekund dla ciebie>>, i oboje wiemy, o co chodzi. Innym razem z tym hasłem dzwonię do Marty, aby wiedziała, że pamiętam o niej nawet, gdy jestem daleko” – uśmiecha się Arek. 

W przypadku, gdy małżonkowie czują, że trzeba coś na poważnie zmienić w związku, gdyż niedobrze się dzieje, z pomocą przychodzi „deklaracja misji małżeńskiej” – to konkretne zobowiązania, które małżonkowie wypisują na kartce w celu polepszenia jakości relacji. „Na przykład wymyślają sposoby, które im w tym pomogą: dwa razy w tygodniu kłaść się razem spać i raz na dwa tygodnie pójść razem do kina” – podaje przykład Marta Franczak.

 

WARTO WALCZYĆ

Po co to wszystko? „Kiedy wstępowaliśmy w małżeństwo, wydawało nam się, że startujemy z pełnym bakiem, a tak naprawdę mieliśmy tylko bak. To Bóg nauczył nas, jak go wypełniać”– tłumaczy Marta. „Wierność w małżeństwie jest konsekwentnym dotrzymywaniem danej obietnicy każdego dnia, ale wymaga też dynamizmu. Nie można trwać w <<betonowym>> związku. To, że jest się z jedną osobą, nie oznacza rutyny. Relację buduje się przez całe życie i jeżeli czasami nie wygląda cudownie, nie oznacza to, że należy opuszczać ręce i uciekać do innej osoby. Bo z małżeństwem jest jak z budową domu: mamy jego piękny plan w rękach, ale nim powstanie, musimy <<ubrudzić się>> na budowie. Tak samo jest z tworzeniem relacji małżeńskiej. Nie powinniśmy uciekać tylko dlatego, że czasami wydaje się nam, że nie jest ona idealna – jesteśmy w trakcie budowy” – uśmiechają się Marta z Arkiem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK