Temat numeru
nr 5 (119) maj 2017

Gdy Joanna oznajmiła rodzicom, że pragnie założyć rodzinę, bardzo się ucieszyli.

Marianna Ruks

Jesteśmy dumni z dzieci

My, rodzice, musimy pozwolić naszym dzieciom żyć po swojemu (pod warunkiem że są pełnoletnie), nawet jeżeli nam się to nie podoba. One mają prawo do własnych decyzji, nawet błędnych, bo będzie to ich doświadczenie życiowe.

 

Anna i Paweł mają dwóch dorosłych synów: 24-letniego Patryka oraz 23-letniego Damiana. Patryk, chociaż starszy, jest jeszcze kawalerem. Anna i Eugeniusz wychowali trójkę dzieci, dwoje już wyfrunęło z domu. Doczekali się też pierwszej wnuczki.

 

Zemdlała na widok własnego syna

I w końcu nadszedł ten dzień. Gdy Patryk skończył 20 lat, oznajmił rodzicom, że wyprowadza się do Poznania, bo tam będzie miał większe możliwości rozwoju. Anna nie zatrzymywała go, za to ojciec próbował przekonać syna, żeby został w domu. „Mąż, kiedy chłopcy byli mniejsi, mówił, że jestem taką mamuśką, że nie pozwolę synom się usamodzielnić. Jednak gdy przyszedł ten dzień, okazało się, że przeżywał wszystko dużo bardziej niż ja” – śmieje się Anna. „Powiedziałam synowi, że jeżeli tak czuje, to ja nie będę mu zabraniać, ale jego pokój będzie na niego czekać, i że w każdej chwili może wrócić” – opowiada.

Umówili się z synem, że będą go utrzymywać przez dwa miesiące, dopóki nie znajdzie pracy. Po trzech miesiącach chłopak nadal nie znalazł zatrudnienia. Anna z Pawłem zaproponowali mu powrót do domu, bo na dłuższą metę nie udźwigną tego finansowo. Patryk odmówił.

Wtedy, choć z ciężkim sercem, zdecydowali, że jedyną opcją, by zmusić syna do wzięcia odpowiedzialności za własne decyzje, jest przestać go utrzymywać. Anna miała kontakt z synem i wiedziała, że nie ma pieniędzy nawet na jedzenie. „Bywało, że płakałam, gdy jadłam, bo miałam świadomość, że ja mogę zjeść to, na co mam ochotę, a mój syn głoduje” – wyznaje ze wzruszeniem. Po czasie dowiedziała się, że Patryk kupował zupkę chińską w proszku i dzielił ją na dwa dni.

„Na święta Bożego Narodzenia syn przyjechał do domu. Gdy go zobaczyłam, prawie zemdlałam, taki był wychudzony” – wzrusza się Anna. Jednak Patryk nie chciał zostać. Przełom nastąpił dopiero w połowie stycznia. „Wtedy syn skapitulował i poprosił, abym przyjechała po niego. Był to trudny okres, ale teraz, z perspektywy czasu, Patryk twierdzi, że była to dla niego bardzo dobra szkoła życia. Obecnie syn pracuje, rozwija swój talent fryzjerski, mieszka z nami i czasem mówię, że to już czas, aby zaczął budować swoje gniazdo. To chyba doświadczenia poznańskie były tak dotkliwe, że mówi: «Mamo, już niedługo»”.

 

Mamo, to jest Olena

Młodszy syn, Damian, ożenił się bardzo szybko, w wieku niespełna 21 lat. Ojciec początkowo się temu sprzeciwiał, twierdząc, że syn jest zbyt młody. Szybko jednak skapitulował, bo żona uświadomiła mu, że oni sami pobierali się, mając po 20 lat. „I mąż już więcej argumentów nie miał” – śmieje się Anna.

Damian jest wychowankiem Oratorium św. Jana Bosko i tam też poznał śliczną Ukrainkę Olenę, która w 2014 r. przyjechała do oratorium na wymianę młodzieży. Młodzi zaczęli się spotykać, zakochali się w sobie. Później na Ukrainie zaczęły się zamieszki i Olenie groziło, że ją deportują. Rodzice szybko zrozumieli, że Olena jest właśnie tą dziewczyną, na którą Damian czekał. „Powiedziałam młodym, że jeśli naprawdę chcą być razem i jeśli myślą o sobie poważnie, to jest jedno wyjście: niech się pobiorą! Syn z niedowierzaniem patrzył na mnie, że ja, katoliczka, daję takie rozwiązanie, ale jak dzisiaj patrzę na to wszystko, to wiem, dlaczego tak postąpiłam – to był głos Ducha Świętego!”. Pan Bóg pomógł młodym pokonać trudności i obecnie Damian jest już od ponad roku mężem sakramentalnej żony.

Na początku mieszkali w domu rodzinnym Damiana. Anna od razu zaakceptowała młodziutką synową. Jednak po jakimś czasie wspólnego mieszkania wszyscy doszli do wniosku, że aby nie wchodzić sobie na głowę, młodzi powinni zamieszkać osobno. „Damian przyjął to dość trudno, ale wytłumaczyłam mu, że taka jest kolej rzeczy, że ja miałam ich tylko wychować i uzdatnić do dorosłego życia. Młodzi oczywiście wiedzą, że zawsze mogą do nas przyjść, i przychodzą, a ja zawsze dzielę się tym, czym mam. Jeżeli była taka potrzeba, to również wspomagaliśmy ich z mężem finansowo. A z mężem jesteśmy jeszcze młodzi, bo przecież życie zaczyna się po czterdziestce, więc będziemy mogli poświęcić więcej czasu sobie nawzajem. Może wyruszymy w piękną podróż życia we dwoje i może odkurzymy naszą miłość, która po tylu latach została przykryta delikatną warstwą kurzu?” – rozmarzyła się Anna.

 

Siostry się dogadują

Gdy Joanna oznajmiła rodzicom, że pragnie założyć rodzinę, bardzo się ucieszyli. „Zdążyliśmy się przyzwyczaić do jej nieobecności, ponieważ Asia w dziewiętnastym roku życia wyjechała na studia do innego miasta” – mówią Anna i Eugeniusz. „Z początku odczuwaliśmy smutek, jakąś pustkę, gdyż do pewnego momentu w domu była trójka dzieci i wiadomo, było weselej. A tu nagle zaczyna kogoś brakować”.

Czym innym jest jednak wyjazd dziecka na studia, a czym innym zakładanie przez niego własnej rodziny. „Musieliśmy pogodzić się z tą myślą. Joanna dojrzała do małżeństwa i usamodzielnienia” – twierdzą zgodnie rodzice. Bardzo córkę wspierali, również finansowo. Obecnie dzieli ich 70 kilometrów, ale są w stałym kontakcie. „Jako matka staram się rozmawiać z Asią codziennie, wesprzeć ją dobrym słowem, wysłuchać, a czasami nawet doradzić. Gdy tylko jest potrzeba, jadę do niej zawsze, zajmę się wnuczką i pomogę w domu. Bardzo nam miło, kiedy córka nas odwiedza wraz z rodziną, i za każdym razem oczekujemy ich niecierpliwie” – mówi Anna.

Rodzice są bardzo dumni, że Asia ukończyła studia magisterskie z teologii, studia podyplomowe, Studium Rodziny oraz zrobiła kurs instruktora Modelu Creightona (tj. narzędzie diagnostyczne NaProTechnology), który wymagał odwagi i poświęceń. Dzięki temu obecnie pomaga małżeństwom niepłodnym oraz osobom z różnymi problemami zdrowotnymi. Jest osobą religijną, uczestniczy w życiu Kościoła, prowadzi poradnię rodzinną.

Najstarszy syn, Łukasz, jeszcze jest kawalerem, ale pracuje i mieszka samodzielnie. Najmłodsza Kinga uczy się w technikum gastronomicznym. To właśnie jej rodzice poświęcają najwięcej uwagi i czasu. Córkę pasjonuje gotowanie i pieczenie. Często w domu próbuje swoich sił, pomaga w przygotowaniach uroczystości rodzinnych. „Staramy się ją wspierać i pozwalamy, by rozwijała swoje talenty. Kinga stara się też w miarę możliwości odwiedzać siostrę, dba o relacje ze swoją siostrzenicą Alicją. Dzięki jej pomocy Joanna z mężem mogą czasami sami wyjść, np. do kina. Młodzi małżonkowie mają chwilę dla siebie, by dbać o swoją relację” – cieszą się rodzice.

Anna i Eugeniusz zawsze znajdą też czas dla siebie, np. na wspólne wycieczki turystyczne czy spotkania w gronie przyjaciół. Cieszą się z wnuczki Alicji. „Widzimy, ile Asia wkłada serca w jej wychowanie. Mamy nadzieję, że wyrośnie na tak samo sumienną i wspaniałą osobę jak jej mama” – kończą z dumą.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK