Temat numeru
nr 4 (106) Kwiecień 2016

Czy podpisać kontrakt przed ślubem? Czy mocą naszych ustaleń da się tak „ustawić” małżeństwo, żeby było szczęśliwe? To chyba niemożliwe, przecież pochodzimy z różnych domów. 

Violetta Hoppe Wysoczańska

Na starcie

Zakochani rzadko zawracają sobie głowę obserwowaniem rodziny narzeczonego czy narzeczonej. A przecież widząc, jak ojciec traktuje matkę, jakie są relacje z dziećmi, z dziadkami czy sąsiadami, można przewidzieć, jak będzie wyglądał nasz dom!

Większość zakochanych uważa, że wszystko da się zmienić, ale czy to prawda?

 

Ola

Spotykamy się w restauracji. Ola opowiada o początkach swojego małżeństwa.

Męża poznała, gdy miała 17 lat, ale ślub wzięli dopiero po 9 latach. Było to 10 lat temu. „Nie trzeba było długo czekać i przyszedł kryzys, nie potrafiliśmy się dogadać w sprawie obowiązków. Potrzebna była terapia, bo wcześniej nawarstwiły się złe doświadczenia z patologicznych rodzin wyjściowych”. Ola nauczyła się odpuszczać Stefanowi. Dzisiaj wie, że nie musi mieć zawsze racji.

„Niewiele ustalaliśmy przed ślubem. Chyba tylko tyle, że chcemy mieć trójkę dzieci”.

Ale przecież oprócz tego, jak duża ma być rodzina, są też inne ważne sprawy. Jakie wartości przekazać dzieciom, kto trzyma kasę w domu?

„Moja znajoma naukę przedślubną wyniosła z domu. Kiedy poznała odpowiedniego chłopaka, wiedziała, że musi z nim omówić całą listę tematów. Przygotowali ją do tego rodzice. My oboje byliśmy z rozbitych domów. Dla nas ważne było tylko to, żeby znaleźć kogoś bliskiego dla siebie. Wydawało nam się, że jakoś się uda. W Stefanie pociągało mnie to, że pewnie stąpa po ziemi”.

Maja Szafrańska, psycholog z Katolickiego Ośrodka Pomocy Psychologiczno-Pastoralnej w Warszawie, mówi, że warto ustalać podział obowiązków, sprawy związane z dziećmi – czy chcemy je mieć, jak szybko po ślubie, ile? Ważne są tematy związane z pracą. Czy kobieta po urodzeniu dziecka ma zostać w domu? Sprawy finansowe – czy ma być wspólne konto czy osobne? Ale nawet wcześniejsze omówienie wielu tematów nie daje gwarancji szczęścia w małżeństwie. „Znam małżeństwo, które miało rozpisane, kto kiedy zmywa, a i tak się rozpadło. Bo dogadanie szczegółów to nie wszystko. Potrzebne są umiejętności komunikacyjne, chęć rozmawiania oraz zdolność przebaczenia”.

Ola, obserwując swoich rodziców i teściów, wiedziała, jakich błędów chce uniknąć. Ale to, co ona i mąż wynieśli z domów, było silniejsze – jak wdrukowany kod. „Myślę, że kryzys po ślubie to było Boże działanie. Bóg postawił na naszej drodze odpowiednie osoby i dał nam uleczenie. To nas wzmocniło” – mówi Ola.

 

Irena

Jej mąż bardzo lubi okazywać swoje uczucia, co powoduje u innych kobiet westchnienia podziwu.

Irka i Tomek chodzili razem do szkoły średniej. Ona widziała, jak on się zachowuje, co go porusza w literaturze. Był jej bratnią duszą, do pogadania i do śmiechu. Nie ustalali zbyt wiele, bo nie mieli dużego wyboru, w ich czasach nie było możliwości szybkiego usamodzielnienia się. Zaczynali od zamieszkania razem u rodziców Tomka. Podział obowiązków był więc ustalony z góry. „Zaraz po ślubie okazało się, ze jestem w ciąży, więc to ja zostałam w domu z dzieckiem”. Sami pochodzili z rodzin, gdzie mamy zajmowały się wszystkim. Być może dlatego kobieta w domu była dla nich czymś oczywistym.

Po zakupie małego mieszkania pojawił się pierwszy kryzys, bo Tomek nie chciał się włączać w jego wyposażenie. Zajmował się tylko robieniem dyplomu. „Nie wiedziałam, że Tomek taki jest, bo nie zauważyłam, że jego tata jest taki sam. Robiłam w domu wszystko, więc moim marzeniem było szybko znaleźć pracę i uwolnić się. Kiedy ją znalazłam, okazało się, że to o wiele większa niewola, zwłaszcza kiedy Tomek wyjeżdżał i zostawiał mnie samą ze wszystkimi problemami. Szybko zrozumieliśmy, że nie możemy dopuszczać do takich długich rozstań, dlatego zaczęliśmy wyjeżdżać razem”. Przecież po to wzięli ślub, żeby spędzić życie u swojego boku, a nie dorobić się kosztem drugiego.

„Nie chciałam, żeby moje małżeństwo wyglądało tak jak u moich rodziców. Widziałam, że się mijali, a mama pracowała nawet na dwie zmiany. Po jakimś czasie już im nie przeszkadzało, że są osobno. Kiedy Tomek zdecydował się na pracę w Szwajcarii, wyjechaliśmy wszyscy. Tam zaczynaliśmy od zera, ale byliśmy szczęśliwi, bo byliśmy razem”.

Kolejna ważna sprawa, z którą się zmierzyli, to relacje z rodzicami. Postanowili niezależnie od tego, co się między nimi działo, nie rozmawiać z nimi o tym, nie skarżyć na siebie, tylko samemu rozwiązywać małżeńskie problemy. Później dowiedzieli się, że ingerencja teściów to jedna z najczęstszych przyczyn kryzysu.

 

Czy podpisać kontrakt przed ślubem? Czy mocą naszych ustaleń da się tak „ustawić” małżeństwo, żeby było szczęśliwe? To chyba niemożliwe, przecież pochodzimy z różnych domów. Najważniejsze to pamiętać, po co chcieliśmy być razem. Tylko mocą Boga możemy przetrwać i rozkwitać we wzajemnej miłości.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK