Temat numeru
nr 5 (107) Maj 2016

Niestety, dla wielu kobiet powrót po porodzie do pracy nie jest kwestią wyboru, a konieczności. Domowy budżet bez ich wkładu finansowego załamie się. W tym wypadku warto spróbować negocjować warunki pracy. 

Bogna Białecka

Nikt nie zastąpi matki

 

Macierzyństwo było niegdyś traktowane jako oczywista część życia mężatki. Współcześnie wiele kobiet przeżywa w związku z tym poważne dylematy. Wpierw następuje odkładanie dziecka na „bardziej dogodny czas”. Potem pojawiają się problemy związane bądź z drastycznymi zmianami w stylu życia, jakie wprowadzają dzieci, bądź stres związany z problemem z zajściem w ciążę. Do tego kobieta zostająca matką może się stać ofiarą negatywnych ocen ze strony otoczenia. Ilustruje to dobrze pewien cytat znaleziony w

Internecie: „Nie wracam do pracy, ale zostaję w domu, bo chcę być z dzieckiem, to słyszę, że jestem mało ambitna. Wracam do pracy – jestem wyrodną matką, bo przecież wracam późno do domu. Łączę pracę i dom i słyszę komentarze: «Kobieto, jak ty wyglądasz? Chcesz przestać podobać się mężowi?»”.

 

Nie zostawiaj dziecka

Badania psychologiczne nie pozostawiają wątpliwości – jedynym rzeczywiście dobrym rozwiązaniem dla dziecka jest sytuacja, gdy przez pierwsze dwa lata życia jego podstawowym opiekunem jest mama. Dzięki obecności kochającej mamy następuje tzw. bezpieczne przywiązanie – pierwotne poczucie dziecka, że jest kochane, bezpieczne, ważne. Urlopy „tacierzyńskie” są sprzeczne z naturą. W tworzeniu relacji matki z dzieckiem bierze udział szereg mechanizmów działających na poziomie biologicznym (i to jeszcze przed narodzeniem), które nie występują u ojców. Mówiąc prostym językiem: cała biologia pomaga matce pokochać dziecko i obdarzyć opieką, jakiej potrzebuje. Niestety, zdarza się, że niezadowolony z utraty części dochodu mąż wypycha żonę do pracy (mimo braku obiektywnej potrzeby) lub też przesiąknięty ideami feministycznymi nie może patrzeć, jak żona „marnuje się” przy dziecku. Nacisk może pochodzić też ze strony matki, teściowej czy przyjaciółek. Jak sobie z tym radzić?

 

Jak się bronić?

Jeśli chodzi o naciski otoczenia, można podejść do tego na dwa sposoby. Pierwszy: poszukać osób pochwalających taką decyzję i otrzymać wsparcie z ich strony, jednocześnie opanowując posługiwanie się techniką tzw. asertywnej zdartej płyty. W sytuacji ataku wygłasza się do znudzenia zdanie-wytrych: „To twoja opinia, ja mam inne zdanie na ten temat”. Drugi sposób to otwarta obrona swej decyzji. Można wygłosić wykład prezentujący argumenty za pozostaniem w domu. Osoba, która wyrażając krytykę, usłyszy w odpowiedzi dwadzieścia solidnych argumentów, poważnie się zastanowi, zanim rzuci się do krytyki po raz kolejny. Tak czy inaczej warto poszukać wsparcia emocjonalnego.

 

Domowy budżet

Niestety, dla wielu kobiet powrót po porodzie do pracy nie jest kwestią wyboru, a konieczności. Domowy budżet bez ich wkładu finansowego załamie się. W tym wypadku warto spróbować negocjować warunki pracy. Może nie cały etat, a pół? Może mimo wszystko przekwalifikowanie się, może zmiana miejsca pracy na dające więcej przywilejów młodym matkom? Lub przynajmniej da się zmienić godziny pracy, by mieć wolne popołudnia? Warto też w takiej sytuacji rozglądać się za możliwością uzyskania pomocy. Może ktoś z rodziny, przyjaciół, a nawet wolontariatu (harcerki, skautki itp.) może pomagać w różnych pracach domowych, by odciążyć młodą mamę? Warto też wypracować sobie metody ułatwiające prace domowe i oszczędzające czas. Może zamawiać produkty żywnościowe i higieniczne przez Internet, z dowozem do domu? Może warto zainwestować w większą zamrażarkę i kupować hurtowe opakowania np. mrożonek, mięsa, ryb?

W takiej sytuacji warto też poszukać wsparcia ludzi, którzy powiedzą: „Wiem, że trudno łączyć pracę zawodową z opieką nad małym dzieckiem, jak mogę ci pomóc?”.

 

Zapytaj siebie

Niezależnie od sytuacji warto popatrzeć na swoje życie z perspektywy zmian, jakie przyniosło dziecko. Kilka kluczowych pytań, które trzeba sobie zadać:

W jaki sposób dziecko i zadanie wychowania go (w dwóch perspektywach: doczesnej i wiecznej) zmienia priorytety mojego życia?

Czy potrafię tak zaplanować swój dzień, by najważniejsze rzeczy (wychowanie dziecka, pielęgnowanie relacji z mężem) były na pierwszym miejscu? Jeśli nie, to czego potrzebuję – jakich umiejętności, jakiej wiedzy – by tego dokonać?

Czy dbam w tym wszystkim, by zapewnić sobie co dzień chwilę relaksu, odpoczynku, zadbania o siebie?

Czy nagradzam swoje sukcesy niewielką nagrodą lub przyjemnością?

 

Kilka kluczowych pytań, które z kolei warto sobie zadać, planując każdy dzień:

Czy to, co robię w tej chwili, zbliża mnie do mojego celu: dobrego wychowania dzieci, rozwijania dobrej relacji z mężem, dbania o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne?

W jaki sposób mogę lepiej właśnie teraz spożytkować ten czas?

Czy jest bardziej efektywny sposób zrobienia tego?

Co z tego, co mogę zrobić dziś (3-5 rzeczy), będzie się liczyło w ostatecznym rozrachunku?

 

Zdaję sobie sprawę, że na pierwszy rzut oka zadania te wydają się skomplikowane. Jednak w takich czasach żyjemy: trudnych i skomplikowanych. Dlatego warto zainwestować w tę codzienną refleksję. Nawyk spoglądania na codzienne zadania pod kątem tego, co jest najważniejsze, w rezultacie porządkuje nasze dni i pomaga w zachowaniu zdrowia, a jednocześnie poczucia spełnienia w życiu.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK