Święty
nr 6 (120) czerwiec 2017

Zarówno swoim dzieciom, jak i wszystkim mieszkającym w majątku chcieli ofiarować najpiękniejszy prezent – modlitwę i Eucharystię. 

Beata Legutko

Bogactwo im nie przeszkadzało

On był inżynierem, ona prawnikiem. Byli bogaci, świetnie wykształceni i mieli duży majątek, a żyli skromnie jak zwyczajni ludzie i dbali o swoich pracowników. 

 

 

 

Zélia i Jeromino de Castro Abreu Magalhães

 

Co roku pod koniec stycznia w kościele pod wezwaniem św. Sebastiana w dzielnicy Tijuca gromadzą się mieszkańcy Rio de Janeiro. Wspomnienie świętego jest ważną uroczystością. Ale ten dzień w roku 2014 był szczególny. Opiekujący się tym miejscem kapucyni uroczyście odsłonili doczesne szczątki małżonków i Sług Bożych, Zélii i Jeromino de Castro Abreu Magalhães. Ludzie najpierw trwali w milczeniu, po chwili dało się słyszeć płacz, głośne modlitwy i oklaski.

 

Zélia urodziła się w 1857 r. w Niterói, jej późniejszy mąż Jeronimo przyszedł na świat sześć lat wcześniej w Mage. Oboje wychowali się w okolicach Rio de Janeiro, on był inżynierem, ona prawnikiem z wykształceniem humanistycznym. Pobrali się 27 lipca 1876 r. Byli bardzo bogatymi ludźmi, świetnie wykształconymi, pochodzili z wpływowych rodzin, zarządzali sporą plantacją kawy. Mimo to żyli bardzo skromnie. Gdyby ktoś nie wiedział, że są właścicielami dużego majątku, nigdy by się nie domyślił, że dysponują fortuną. Zdawali się być zwykłymi, prostymi ludźmi.

W XIX wieku zniesiono niewolnictwo. W Brazylii dokonało się to najpóźniej – dopiero w 1888 r. Na terenie posiadłości małżeństwa pracowało wielu niewolników, w odróżnieniu jednak od wielu innych plantacji każdy z nich był traktowany z szacunkiem i godnością. Płacono im pensje, dzieci miały zapewnioną szkołę, zaś rodziny opiekę lekarską. Kiedy oficjalnie zniesiono niewolnictwo, zdolne dzieci otrzymywały pomoc, aby mogły dalej kształcić się w Rio de Janeiro. Jednak za najważniejszy dar Zélia i Jeronimo uważali jeszcze coś innego. Zarówno swoim dzieciom, jak i wszystkim mieszkającym w majątku chcieli ofiarować najpiękniejszy prezent – modlitwę i Eucharystię. Przede wszystkim katechizowali, zwłaszcza swoim życiem, a że na terenie posiadłości znajdowała się kaplica, mieli okazję uczestniczyć codziennie we Mszy świętej wraz ze wszystkimi chętnymi.

To nie wszystko. Często zdarzało się, że Zélia i Jeronimo w ciągu dnia przerywali swoje zajęcia i szli do kaplicy na adorację Najświętszego Sakramentu. Wszyscy wiedzieli, że stamtąd czerpią siły fizyczne i duchowe. Za ich przykładem podążali zarówno pracownicy, jak i z czasem własne dzieci. Mieli ich trzynaścioro (czworo zmarło). Kiedy Jeromino zmarł w 1909 r., Zélia postanowiła wstąpić do zgromadzenia Najświętszego Serca Pana Jezusa. Odeszła dziesięć lat później, w wieku 62 lat.

*  *  *

W kościele św. Sebastiana ciągle rozbrzmiewały oklaski. Przedstawiciel władz kościelnych podpisał akt rozpoczynający proces beatyfikacyjny małżonków i włożył go do jednej z urn. Zaraz potem urny zostały zapieczętowane i takie pozostaną aż do momentu beatyfikacji.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK