Święty
nr 6 (84) CZERWIEC 2014

Czę­sto po porannej Mszy świętej tak głęboko pogrążał się w modlitwie, że spędzał na adoracji nawet kilka godzin.

Magdalena Buczek

Święty piętnastolatek

Pogodny, koleżeński, zawsze chętny do pomocy, pracowity i odpowiedzialny, a przede wszystkim głęboko wierzący. „Mały święty, ale gigant ducha”.

 

Dominik Savio urodził się 2 kwietnia 1842 roku w Giovanni di Chieri niedaleko Turynu. Jego ojciec był kowa­lem, a matka krawcową. Dwa lata później cała rodzina przeprowadziła się do Murialdo. Tam miejscowy ksiądz zachwycił się pobożnością chłopca i dopuścił go do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej w wieku zaled­wie 7 lat. W tym szczególnym dniu Dominik zapisał na karteczce następujące punkty: „1. Będę się często spo­wiadał i przystępował do Komunii Św., ilekroć zezwoli mi na to mój spowiednik; 2. Będę święcił dzień święty; 3. Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja; 4. Raczej umrę, niż zgrzeszę”. To były najważniejsze zasady jego życia, któ­rych wiernie przestrzegał.

 

Przepis na świętość

Kiedy Dominik miał 12 lat, został wychowankiem oratorium prowadzonego przez ks. Jana Bosko w Turynie. Szybko zauważył on, że chłopiec wyróżnia się gorliwością spośród pozostałych wychowanków. Zaczął uważnie mu się przyglądać i notować niektóre wydarzenia z jego życia. Kiedyś ks. Bosko w dniu swoich imienin poprosił chłopców, aby napisali na kartkach, co chcieliby od niego dostać. Dominik napisał: „Niech ksiądz pomoże mi zostać świętym”. Kapłan rozpoznał w tej prośbie autentyczne pragnienie serca tego młodego człowieka. Dał mu więc „przepis” na świętość, który zawierał kilka wskazówek: radość, wierne wypełnianie obowiązków, poboż­ne przyjmowanie sakramentów oraz zabawa z rówieśnikami. Chłopiec wziął sobie te słowa do serca i wy­trwale dążył do celu. Pilnie się uczył i pomagał kolegom, którzy mieli problemy z nauką. W wolnym czasie chęt­nie grał z nimi w piłkę. Kiedy widział, że chłopcy się kłócą, od razu starał się ich pogodzić. Zwracał też uwagę, gdy któryś z rówieśników robił źle czy używał brzydkich słów. Pocieszał smutnych i odwiedzał chorych. Za­wsze dawał innym dobry przykład, a uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy. Razem z kolegami, pragnącymi tak jak on czynić dobro, założył Towarzystwo Niepokalanej. Oprócz tego miał także dary nadprzyrodzone. Czę­sto po porannej Mszy świętej tak głęboko pogrążał się w modlitwie, że spędzał na adoracji nawet kilka godzin. Otrzymywał też z nieba specjalne natchnienia.

 

Dar od Maryi

Pewnego dnia Dominik poprosił ks. Bosko, aby pozwolił mu na jeden dzień pojechać do domu, tłumacząc, że jego mama jest ciężko chora, a Matka Boża chce ją uzdrowić. Kapłan zdziwił się, ponieważ chłopiec nie otrzy­mał żadnej wiadomości z rodzinnego domu. Wyraził jednak zgodę. Okazało się, że matka Dominika nosiła pod sercem czwarte dziecko, ale była w tak ciężkim stanie, że nikt nie dawał jej nadziei na przeżycie. Chłopiec dotarł do domu i mimo zakazu bliskich udał się zaraz do pokoju mamy. Uściskał ją, ucałował, a potem wyszedł. Od razu wszystkie bóle minęły, a lekarz, który przybył chwilę później, stwierdził, że kobiecie nic nie jest. Nieba­wem bez powikłań urodziła dziecko. Znakiem tego cudu była tasiemka z kawałkiem materiału, którą Dominik zawiesił na szyi swojej mamy jako dar od Maryi.

 

Mineło pietnaście lat

Pod koniec 1856 roku chłopiec zachorował. Jego stan coraz bardziej się pogarszał, więc ks. Bosko nakłonił go do powrotu do domu. Dominik wiedział, że już nie wróci do Turynu. Zmarł 9 marca 1857 roku, wypowiadając słowa: „O, jakie piękne rzeczy widzę!”. Miał 15 lat. Jest wspaniałym wzorem dla dzieci i młodzieży. Ogłoszono go patronem ministrantów oraz matek oczekujących potomstwa.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK