Ze świętymi przy dzieciach rozmawiała
Maleńkie miasteczko Paravati w południowych Włoszech. Tutaj wszystko jest możliwe i nikogo to nie dziwi, bo tutaj mieszkała Mamma Natuzza, która przy swoich dzieciach rozmawiała ze świętymi, miała dar bilokacji, języków i… miała stygmaty.
Natuzza Evolo (1924-2009)
Zapadał zmrok, dziesięcioletnia dziewczynka i piątka jej braci siedzieli pod schodami, czekając zmroku. Jak co wieczór jej głowę zaprzątały te same myśli: „Czy dziś będzie zimno? Czy nikt nie będzie nas zaczepiał? Czy jutro znajdziemy coś do jedzenia?”. Westchnęła. Odkąd ich matka znalazła się w więzieniu, każdy dzień i każda noc były wielką niewiadomą i walką o przetrwanie. Modliła się, gdy nagle usłyszała tajemniczy głos: „Odwagi, teraz znajdę dla was mieszkanie”. Natuzza nie miała wątpliwości: to sama Matka Boża obiecywała im pomoc. Wkrótce dla dzieci znalazło się mieszkanie komunalne, po kilku dniach matkę zwolniono z więzienia, a dziewczynka znalazła dorywczą pracę.
Tak wyglądało dzieciństwo Natuzzy Evolo, włoskiej wieśniaczki, mistyczki i analfabetki, którą nazywano ojcem Pio w spódnicy. Urodziła się w 1924 r. w małej włoskiej wiosce, matka wychowywała ją sama, bo ojciec wyjechał za chlebem do Argentyny. Gdy Natuzza miała 13 lat, przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i wkrótce odwiedził ją... św. Tomasz z Akwinu, który przedstawił się i powiedział: „Błogosławię ci. Od teraz będziesz codziennie widziała anioły i rozmawiała ze zmarłymi”.
I zaczęło się. Rozmowy z aniołami i zmarłymi, wiadomości od Matki Bożej, krew wypływająca z ran na rękach, nogach i boku, a nawet doświadczenie pozornej śmierci. Po wielu badaniach Natuzzę umieszczono w szpitalu psychiatrycznym. Diagnoza stwierdzała, że kobieta jest zdrowa, a jako lekarstwo na jej dziwne zachowanie zalecono… małżeństwo. W tym czasie Natuzza nawet nie chciała słyszeć o zakładaniu rodziny. „Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Jezusa, byłam malutka i zakochałam się w Nim – podkreślała – dlatego mówiłam: «Nigdy nie wyjdę za mąż, pragnę zostać siostrą zakonną». Dzisiaj jestem jeszcze bardziej w Nim zakochana”.
W związku z tym sama Matka Boża nakazała Natuzzy wyjść za mąż. W 1944 r. kobieta zamieszkała ze swoim mężem Pasquale Nicolace. Mieli pięcioro dzieci.
Dzieci widziały mamę przyjmującą świętych, ale nie zdawały sobie sprawy z niezwykłości tych rozmów. „Myśleliśmy, że do każdej mamy przychodzą święci” – opowiadały później z rozbrajającą szczerością.
Jako żona, a potem matka, starała jak najsumienniej wypełniać domowe obowiązki. Lata życia minęły Natuzzy na zwykłych domowych zajęciach i niestrudzonym posługiwaniu potrzebującym, którzy do niej przychodzili. Potrafiła przyjmować nawet sto osób dziennie. A prosili praktycznie o wszystko – o modlitwę, informację o bliskich zmarłych, poległych żołnierzach, z prośbą o radę czy ze zwykłej ciekawości…
Natuzza zmarła w dzień Wszystkich Świętych 2009 r., a jej pogrzeb stał się wielką manifestacją, podczas której było słychać wołanie: „Santa subito!”. 50-tysięczny tłum wiernych już wówczas był przekonany o świętości tej niezwykłej kobiety.
A co na to Kościół?
„W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest «ulepszanie» czy «uzupełnianie» ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej. Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła” (KKK 67).
1 listopada 2014 r. zaczął się proces beatyfikacyjny Natuzzy Evolo.
Więcej informacji o w książce Natuzza Evolo "Rozmawiała z aniołami i zmarłymi" www.bratnizew.pl