Książe i żebrak
1 sierpnia wybrał się do okulisty na Powiślu i tam zastał go wybuch powstania. Nie mógł już wrócić do klasztoru na Służewie. Zgłosił się do III Zgrupowania „Konrad” i zaproponował, że zostanie kapelanem. Przyjęto go z radością, bo ich własny ksiądz nie dotarł na miejsce.
Ojciec Michał Czartoryski, dominikanin, rozpoczął codzienną posługę dla wojska i ludności cywilnej. Odprawiał Msze w kościele na Tamce lub na podwórkach. Wiele spowiadał. Młodzi powstańcy podkreślali jego osobliwą zdolność empatii i duchową mądrość. Codziennie odwiedzał chorych i rannych, którzy wspominali jego niezwykłą pogodę ducha i umiejętność podtrzymywania nadziei. Po miesiącu walk, w nocy z 5 na 6 września, powstańcy wycofali się z Powiśla do Śródmieścia. Ojciec Michał w piwnicy firmy „Alfa-Laval” na rogu Tamki i Smulikowskiego czuwał przy siedmiu ciężko rannych powstańcach, których nie można było ewakuować. Personel medyczny namawiał go, by zdjął habit, założył płaszcz i wyszedł z cywilami. Ojciec Michał nie zgodził się. Świadkowie opowiadali, że gdy byli wyprowadzani z piwnic, widzieli go przy łóżkach. Głośno, ale ze spokojem odmawiał różaniec; jego spokój udzielał się rannym. Najprawdopodobniej Niemcy zastrzelili rannych w łóżkach, a personel na ulicy. Wszystkie ciała wywleczono na barykadę i spalono, szczątki kazano zakopać. Już po powstaniu, gdy ekshumowano zabitych, nie dało się rozpoznać bł. Michała Czartoryskiego.
Miesięcznik można kupić w księgarniach katolickich, niektórych parafiach lub w Wydawnictwie Sióstr Loretanek
tel. (22) 673 58 39; 673 46 93; 427 34 27
www.loretanki.pl/wydawnictwo;
e-mail: prenumerata@loretanki.pl