Święty
nr 4 (118) kwiecień 2017

Na jego pogrzeb w Mediolanie w 2006 r. przyszły setki emigrantów, bezdomnych, muzułmanów i dzieci. Nawet matka nie wiedziała, skąd jej piętnastoletni syn znał tych wszystkich ludzi.

Beata Legutko

Internet, komputery i Chrystus

Grywał z kolegami na PlayStation, interesowały go informatyka i nowe technologie, tworzenie stron internetowych, kręcenie filmów i projektowanie komiksów. Miał trzy pasje…

 

Internet, komputery i Chrystus

Carlo Acutis (1991-2006)

 

Wiele osób znało Carla. I on w swojej okolicy znał chyba wszystkich. Podobno zawsze pozdrawiał sąsiadów, a wielu z nich było muzułmanami, hindusami, emigrantami. Często opowiadał im o swojej wierze, o Chrystusie – Kimś najważniejszym w jego życiu. „Przyjąłem chrzest, ponieważ to on zaraził mnie i oświecił swoją głęboką wiarą, miłością i czystością – wspominał pewien Hindus, który pomagał w domu Acutisów. – Zawsze uważałem, że nie jest zwyczajny, ponieważ tak młody chłopak, tak przystojny i zamożny, zazwyczaj woli prowadzić inne życie”.

 

Włoch urodzony w Londynie

Carlo Acutis urodził się w Londynie w 1991 r., gdzie spędził część życia. Do szkoły uczęszczał już w Mediolanie, zmarł w wieku 15 lat na białaczkę. Odszedł w opinii świętości – tak mówią ci, którzy go znali, i dodają, że od urodzenia był wyjątkowy – uczynny, uprzejmy, dobry, koleżeński, pobożny. Choć żył w XXI wieku, jego życiorys trochę przypomina średniowieczne hagiografie. Carlo od najmłodszych lat był wrażliwy na wiarę i obecność Boga. Z upływem czasu owa wrażliwość nie zanikła – jak się dzieje w wielu przypadkach – ale pogłębiała się i rozwijała.

W wieku 7 lat za specjalną zgodą przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. Podobno często prosił matkę, Antonię, by choć na chwilę weszli do kościoła. Niektórzy się dziwili. Pochodził bowiem z tzw. zwyczajnej rodziny, nie przesadnie pobożnej, nie zawsze regularnie chodzącej do kościoła. „W ten sposób rozpoczęłam moją drogę zbliżania się do wiary – wspominała jego matka. – Podążałam za nim”.

Miał wiele przemyśleń, które z czasem zaczął notować. „Smutek jest wpatrywaniem się w siebie, szczęście jest spojrzeniem skierowanym ku Bogu – napisał kiedyś. – Nawrócenie nie jest niczym innym jak podniesieniem wzroku z dołu ku górze. Wystarczy zwyczajny ruch oczu”. W pokoju Carla wisiał duży obraz Jezusa, a chłopiec często zapraszał swoich kolegów na Mszę świętą.

 

Patron Internetu?

Wiara z pewnością była sednem jego życia, ale miał jeszcze jedną pasję – komputery.  Często grywał z kolegami na PlayStation, interesowały go informatyka i nowe technologie, tworzenie stron internetowych, kręcenie filmów i projektowanie komiksów. Swoje zdolności wykorzystywał nie tylko w domu (często filmował zwierzęta, sam kilka hodował), ale też dla ewangelizacji. Zakładał strony internetowe dla parafii, pomagał w projektach informatycznych, zorganizował duże wystawy religijne.

Kiedy w pewnego dnia źle się poczuł, wydawało się, że to wyjątkowo uciążliwa grypa. Po szczegółowych badaniach okazało się, że chłopiec cierpi na ostrą białaczkę. Nie udało się jej pokonać. W dniu pogrzebu Carla kościół i plac były wypełnione po brzegi. „Zobaczyłam ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam – wspominała matka chłopca. – Bezdomnych, emigrantów, dzieci... Wiele z tych osób opowiadało mi o Carlu. O tym, co zrobił, a o czym w ogóle nie miałam pojęcia. Dawali mi świadectwo o życiu mojego syna, kiedy czułam się osierocona”. W 2013 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Kto wie – mówią niektórzy – może już wkrótce będziemy mieli nowego patrona Internetu?

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK