Święty
nr 12 (78) GRUDZIEŃ 2013

Nigdy się nie skarżyła i nie narzekała, ale za wszystko dziękowała Bogu, także za cierpienie. „Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Dla świata można być głupim, ważne jest to, że u Boga jest się dzieckiem”.

spisała Magdalena Buczek

Lubiła rozrabiać!

Kiedy w kościele parafialnym ksiądz głoszący rekolekcje uderzał pięścią w ambonę, nie spodobało się to małej Helence. Pod obrus na ambonie włożyła pinezki. Szybko wydało się, czyja to sprawa. „Nie wolno tłuc pięścią w domu Pana Jezusa” – wyznała szczerze.

Helena Hoffmann urodziła się 7 lutego 1910 roku w Świętochłowicach, w głęboko wierzącej rodzinie. Była bardzo żywą dziewczynką. Sama przyznała, że codziennie coś narozrabiała.
 

Właściwie za życia nie zrobiła nic nadzwyczajnego, „jedynie cierpiała i modliła się” – pisano we wspomnieniach. Jednak przy jej grobie każdego dnia gromadzi się wielu ludzi. Są pewni, że zawsze im pomaga. Jest nazywana śląską Małą Tereską.

Helena, podobnie jak św. Teresa z Lisieux, w wieku 15 lat zamarzyła o życiu zakonnym. W 1928 roku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, obrała tytuł „Oblubienica Krzyża” i imię zakonne Maria Dulcissima. Chciała wypełnić serce miłością, otworzyć dla Boga i ludzi. Wcześnie zjednoczyła się z cierpieniami Jezusa. Ciężka choroba wywoływała potworne bóle głowy aż do utraty przytomności. Nasilały się kłopoty z chodzeniem, bezsenność, paraliż. Straciła wzrok. Zawsze była pogodna, znosiła wszystko z niespotykaną cierpliwością i zaufaniem woli Bożej. Chciała cierpieniami wynagradzać za ludzkie grzechy, modlić się za kapłanów i za swoje zgromadzenie. Często błagała: „Daj mi dusze! Są tak drogie, kosztują tak wiele!”. Wytrwale szła „małą drogą” do świętości. Nigdy się nie skarżyła i nie narzekała, ale za wszystko dziękowała Bogu, także za cierpienie. „Wszystko jest łaską, również to, że jestem głupia. Dla świata można być głupim, ważne jest to, że u Boga jest się dzieckiem”.

 

Zmarła 18 maja 1936 roku w Brzeziu nad Odrą. Miała zaledwie 26 lat. Na pogrzebie zjawili się niemal wszyscy mieszkańcy parafii. Pamiętali jej uśmiech, większy od ogromnego bólu, czuli, że stracili kogoś szczególnego, prosili o pomoc w rozwiązaniu osobistych problemów. Młodzi chłopcy, którzy szli walczyć na frontach II wojny światowej, zabierali do plecaków niezwykłe relikwie: grudki ziemi z grobu s. Dulcissimy.

Mieszkańcy Brzezia są przekonani o świętości tej cichej i skromnej zakonnicy. Od 1999 roku trwa jej proces beatyfikacyjny.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK