Święty
nr 11 (89) LISTOPAD 2014

Starali się kształtować charaktery swoich córek, rozwijając zalety, a eliminując wady. Do każdej podchodzili w sposób indywidualny. Fundamentem rodzinnego życia był Pan Bóg: modlitwa, codzienna Eucharystia, spowiedź, posty, adoracje.

Magdalena Buczek

Zaczeło się na moście

„Dobry Bóg dał mi ojca i matkę godniejszych nieba niż ziemi” – pisała o swoich rodzicach św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Niby zwyczajni, zajęci wychowywaniem dzieci, pracą i domem. Było jednak coś, co ich wyróżniało – zapatrzenie w Chrystusa. A wszystko zaczęło się… na moście.

Pewnego wiosennego dnia 27-letnia Zelia Guérin, utalentowana koronkarka, szła mostem św. Leonarda w Alençon. Minął ją niejaki Ludwik Martin, starszy o osiem lat zegarmistrz i jubiler z tego samego miasta. Jej serce mocniej zabiło i usłyszała wewnętrzny głos: „To ten, którego dla ciebie przygotowałem”. Oboje mieli za sobą nieudane próby wstąpienia do klasztoru. Po trzech miesiącach zawarli sakramentalny związek małżeński, dokładnie o północy 13 lipca 1858 roku. Taki był ówczesny zwyczaj, który nawiązywał do najważniejszych wydarzeń w historii zbawienia: Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy.

 

Różnice zbliżają

Choć różnili się charakterem i zainteresowaniami, potrafili umiejętnie to wykorzystać, uzupełniając się i dzieląc obowiązkami. Ona była pełna energii, pogodna i zaradna, ale nie lubiła podróżować. On z kolei był cichy, uwielbiał podróże i zwiedzanie nowych miejsc. Gdy Ludwik wyjeżdżał służbowo, żona często pisała do niego listy, w których szczegółowo opowiadała o wszystkim, co dzieje się w domu. Różniła ich nawet wizja małżeństwa. Po ślubie na prośbę Ludwika żyli w czystości. Za radą spowiednika po roku otworzyli się na życie. Na świat przyszło siedem dziewczynek i dwóch chłopców, lecz czworo dzieci zmarło w dzieciństwie. Leonia, która była ich trzecią z kolei córką, sprawiała kłopoty wychowawcze. Miała trudny charakter: uparty i zbuntowany. Państwo Martin prowadzili dwa warsztaty. Każdą wolną chwilę poświęcali dzieciom, okazując im miłość oraz ucząc je miłości i szacunku do innych. Nigdy ich nie rozpieszczali i nie pozwalali im na wszystko. Byli troskliwi i opiekuńczy, ale też konsekwentni i wymagający. Starali się kształtować charaktery swoich córek, rozwijając zalety, a eliminując wady. Do każdej podchodzili w sposób indywidualny. Fundamentem rodzinnego życia był Pan Bóg: modlitwa, codzienna Eucharystia, spowiedź, posty, adoracje.

 

Wolni dla Chrystusa

Oboje byli niezwykle pracowici i uczciwi. Pod względem materialnym niczego im nie brakowało. Nie przywiązywali się jednak do pieniędzy. Wracając z porannej Eucharystii, zapraszali do swojego domu biednych spotkanych na ulicy. Pozwalali im się umyć, dawali nowe ubrania i posiłek. Kiedyś Ludwik poprosił jednego z zaproszonych żebraków, aby przed wyjściem pobłogosławił całą jego rodzinę. Był to wymowny gest, który potwierdza, że Ludwik prawdziwie dostrzegał Chrystusa w każdym ubogim człowieku.

Zelia przez 12 lat chorowała na nowotwór piersi. Nie skarżyła się, urodziła kilkoro dzieci. Zmarła w wieku 46 lat. Najmłodsza córeczka, Terenia, miała wtedy zaledwie 4 latka. Ludwik boleśnie przeżył odejście żony. Zamknął warsztat i przeprowadził się z córkami do Lisieux. Sam zajął się ich wychowaniem. Czytał im książki, bawił się z nimi i chodził na spacery. Wkrótce dorastające córki zaczęły odkrywać swoje powołanie zakonne i wstępować do klasztoru sióstr karmelitanek bosych. Ludwik przeżył żonę o 17 lat. Oboje są pochowani niedaleko bazyliki w Lisieux, a pomiędzy ich grobami znajduje się figura ich córki, św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Zostali beatyfikowani 19 października 2008 roku jako patroni rodziny. 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK