Tu działa Bóg
nr 4 (106) Kwiecień 2016

Kiedy spacerujemy Mostem Tumskim we Wrocławiu, naszą uwagę przykuwa nie tylko piękna panorama Odry, ale także niezliczona liczba metalowych kłódek zapiętych na przęsłach mostu. W ten sposób zakochani cementują swoje uczucie. 

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

Wyspa książęcych zaręczyn

Według wielu historyków spotkali się tu po raz pierwszy polski książę Mieszko i czeska księżniczka Dobrawa. Niewiasta przypłynęła na barce wodami Odry.

 

 

Kiedy spacerujemy Mostem Tumskim we Wrocławiu, naszą uwagę przykuwa nie tylko piękna panorama Odry, ale także niezliczona liczba metalowych kłódek zapiętych na przęsłach mostu. W ten sposób zakochani cementują swoje uczucie.

 

Tonące bałwany

Większość turystów zapewne nie zdaje sobie sprawy, że ponad tysiąc lat temu w tym miejscu, na drewnianym moście, umówiła się inna przeznaczona sobie para. Według wielu historyków w 965 r. spotkali się tu po raz pierwszy polski książę Mieszko i czeska księżniczka Dobrawa. Niewiasta przypłynęła na barce wodami Odry. Mieszko w otoczeniu drużyny czekał na Ostrowie Tumskim, oddzielonym bezpiecznie od lądu rozlewiskiem rzeki i mostem zwodzonym. Wojowie uderzyli w tarcze na powitanie. W obecności biskupa odbyła się ceremonia oficjalnych zaręczyn. Najważniejszy moment nastąpił jednak później. Poddani Mieszka wrzucali do wód Odry figurki pogańskich bożków, aby pokazać Dobrawie, że książę jest gotowy na zerwanie z pogaństwem i przyjęcie nowej wiary. Nie była to religia zupełnie obca mieszkańcom tych ziem. Tędy biegły szlaki handlowe i ścierały się wpływy państw, które wcześniej przyjęły chrześcijaństwo. W okolicy mieszkali również pierwsi pustelnicy, którzy życie oddali prawdziwemu Bogu.

 

Katedra ze zgliszcz

Wybór Wrocławia na siedzibę biskupstwa podczas zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. nie był więc przypadkowy. Kaplica stanowiła część drewnianych zabudowań książęcych (obecnie stoi tam kościół św. Marcina). Na miejscu obecnej katedry istniał również niewielki kościół lokalnego władcy. Na jego podwalinach w początkach XI wieku powstała trójnawowa gotycka katedra, godna siedziby biskupiej. Za jej fundatora i założyciela diecezji wrocławskiej uznaje się Bolesława Chrobrego. Niestety, pierwsza budowla przetrwała zaledwie kilkadziesiąt lat, gdyż w czasie reakcji pogańskiej próbowano zrównać ją z ziemią. Katedrę uratował Kazimierz Odnowiciel. W kolejnych wiekach wiele razy była jeszcze niszczona i płonęła, ale na szczęście ze zgliszcz powstawała piękniejsza i bardziej monumentalna. Ostatnich poważnych zniszczeń dokonano podczas II wojny światowej, kiedy to została zburzona w siedemdziesięciu procentach. Po odbudowie kard. Wyszyński poświęcił ją ponownie w 1951 r.

 

Serce miasta

Jeśli ktoś oszołomiony wielkością i blaskiem katedry poszukuje cichych śladów pierwszych chrześcijan, to musi skierować swoje kroki do romańskiego kościółka św. Idziego, który znajduje się tuż obok katedry. Można dojść do niego, przechodząc przez Bramę Kluskową, z którą wiąże się legenda o dobrej żonie i łakomym mężu.

Nieco dalej napotkamy kolegiatę pod dwoma wezwaniami: Św. Krzyża i św. Bartłomieja. Gdy zaczynano budowę świątyni w XIII wieku, na patrona wybrano św. Bartłomieja. W czasie kopania fundamentów trafiono w ziemi na ogromny konar w kształcie krzyża Chrystusa. Bogobojni ludzie uznali to za znak, że takie wezwanie ma nosić powstająca świątynia. Aby jednak nie obrazić św. Bartłomieja, wybudowano kościół dwukondygnacyjny pod dwoma wezwaniami.

 

Do 1824 r. Ostrów Tumski był oddzielną wyspą, przez długi czas całkowitą własnością Kościoła, toteż niejeden więzień skazany prawem świeckim szukał tam schronienia. Już przy wejściu na most mężczyźni musieli zdjąć nakrycie głowy jak w drzwiach świątyni. Ten nakaz dotyczył nawet głów koronowanych. Ostrów nazywano też wyspą księży. W XVI wieku ówczesny kronikarz naliczył 245 kapłanów mieszkających na stałe na wyspie. Dziś Ostrów Tumski jest jedną z najpiękniejszych, pełną cudownych zakątków dzielnicą Wrocławia. Pozostaje sercem religijnym miasta i świadkiem pierwszego spotkania Mieszka i Dobrawy.

 

 Brama Kluskowa: Dawno temu żyło pod Wrocławiem przykładne małżeństwo. Żona Agnieszka gotowała najlepsze kluski śląskie w całej okolicy. Niestety, zachorowała i zmarła. Mąż Konrad tęsknił nie tylko za żoną, ale też za jej wybornymi kluskami. Nic nie jadł i strasznie osłabł. Któregoś dnia zasnął znużony pod kościółkiem św. Idziego. Przyśniła mu się żona, która dała mu cudowny kociołek pełen pachnących klusek. Konrad obudził się uradowany i zjadł kluski. Nie spełnił jednak postawionego warunku – zawsze musiał pozostawić na dnie garnka jedną kluskę, wtedy kociołek zawsze będzie się napełniał. Łakomy chłop chciał zjeść ostatnią, zakazaną kluskę, ale ta uciekła mu na łuk bramy i skamieniała na wieki.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK