Tu działa Bóg
nr 4 (130) kwiecień 2018

Gdy chcemy przejść szlakiem dziecięctwa św. Faustyny, zaczynamy od jej domu. Niegdyś obok budynku rosła grusza, dziś w tym miejscu stoi ołtarz polowy z małą kapliczką Matki Bożej Miłosierdzia.

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

W ich domu był najlepszy chleb

Ich dom trzeba było dosłownie wydrzeć spod ziemi. Opłaciło się. Dzisiaj pielgrzymi z całego świata – od Nowego Jorku po Hongkong – pokonują tysiące kilometrów, aby ze wzruszeniem dotknąć tych kamieni.

 

W sercu Polski, na pograniczu Mazowsza i Wielkopolski, leży mała wieś Głogowiec, należąca do mającej długą historię parafii Świnice Warckie. Skąd nazwa parafii? Fundatorem pierwszej świątyni był abp Jakub Świnka, wybitna osobistość polskiego średniowiecza i bliski doradca Władysława Łokietka. Zacny arcybiskup odważył się, wbrew panującym zwyczajom, wprowadzić do liturgii język ojczysty. Głogowiec wdzięczną nazwę zawdzięcza gęsto rosnącym tu głogom. I choć obie miejscowości dzieli odległość kilku kilometrów, to łączy je osoba i nazwa – Sanktuarium Urodzin i Chrztu św. Faustyny Kowalskiej. Coraz liczniej przybywają tu pielgrzymi z Europy i obu Ameryk.

 

Ciszej, bo obudzisz dzieci!

Jeszcze sto lat temu Głogowiec był maleńką nieznaną wsią, gdzie można było wyjątkowo tanio kupić ziemię rolną. Dlatego młodzi małżonkowie, Marianna i Stanisław Kowalscy, właśnie tu w 1900 r. zakupili pole i postawili gospodarstwo. Dom powstał z popularnego w tej okolicy białego kamienia zwanego rożniatowskim. To budulec tani, ale wymagający wiele zachodu. Wykopane z ziemi kamienie trzeba było mozolnie ociosywać. Ojciec św. Faustyny robił to własnymi rękami. Powstał schludny dom składający się z dużej izby, sieni i kuchni. W nim przyszły na świat długo wyczekiwane dzieci państwa Kowalskich, a wśród nich Helenka, późniejsza mistyczka, stygmatyczka i Apostołka Bożego Miłosierdzia. Urodziła się 25 sierpnia 1905 r., a ponieważ była słabowitym dzieckiem, jej chrzest odbył się już dwa dni później w kościele parafialnym. Dziecko wróciło do zdrowia. Rodzina wiodła skromne wiejskie życie. Duchowym pasterzem był ojciec, który wstawał jeszcze przed świtem i zaczynał dzień od Godzinek lub Gorzkich żali. Kiedy żona napominała go, żeby był ciszej, bo pobudzi dzieci, miał zwykle z uśmiechem odpowiadać: „Niech dzieci wiedzą, że dzień zaczyna się od oddania go Bogu”. Był zaradnym i zdolnym człowiekiem, który oprócz rolnictwa zajmował się ciesielstwem. Mama umiała czytać i pisać, przekazywała wiedzę swoim dzieciom. Z czasem Helenka czytała tak pięknie, że to ona była domowym lektorem Pisma Świętego i wartościowych książek.

 

Pamiętają smak tego chleba

Gdy chcemy przejść szlakiem dziecięctwa św. Faustyny, zaczynamy od jej domu. Niegdyś obok budynku rosła grusza, dziś w tym miejscu stoi ołtarz polowy z małą kapliczką Matki Bożej Miłosierdzia. We wnętrzu domostwa uderza zapach drewna. W kuchni, która była też pracownią pana Stanisława, zgromadzono narzędzia ciesielskie, a także dawne drewniane sprzęty domowe. Nazwy takie jak „maglownica” czy „tara” niewiele już mówią współczesnym dzieciom. W głównej izbie urodziła się i wychowała siostra Faustyna, czyli Helena Kowalska. Tu stoją proste meble – szafka, krzesła, stół, a nim pasyjka i świece, jakby od zawsze. Na ścianach wiszą zdjęcia rodziny Kowalskich i obrazy, przed którymi się modlili. Św. Franciszek tuli się do ukrzyżowanego Chrystusa. Ta scena szczególnie zagościła w sercu małej dziewczynki, która zawsze chciała być tak blisko Chrystusa ukrzyżowanego jak ów święty z Asyżu. Na innej ścianie wisi metryka chrztu Helenki podpisana nie tylko przez kapłana, ale również przez jej ojca, pięknym kaligraficznym pismem.

W rogu pokoju stoi pamiątkowe łóżko. Wokół ciężko chorej pani Marianny gromadziły się tutaj sąsiadki, aby być z nią w chwili przejścia do innego życia. Jak opowiadali dawni świadkowie, po długich modlitwach, w których uczestniczyła również Helenka, jej matka odzyskała siły, wstała z łóżka i dziękując Bogu za cud, po prostu wróciła do swych codziennych obowiązków! Wypiekała najlepszy we wsi chleb. Gdy gorące bochny opuszczały piec, odłamywała kawałki i wychodziła z nim przed chatę, by częstować wiejskie dzieci wracające ze szkoły. Smak tego chleba niektórzy pamiętali przez wiele lat.

 

Konfesjonał ciągle cierpliwy

Na Mszę chodzili do kościoła parafialnego w Świnicach Warckich. Ostała się biała chrzcielnica, w której Bóg uczynił Helenkę swoją umiłowaną córeczką. Jest też konfesjonał z 1877 r., gdzie zaczynała swoją spowiedź. W parafii zrodziła się piękna tradycja, aby dzieci pierwszokomunijne właśnie w tym konfesjonale spowiadały się po raz pierwszy, biorąc św. Faustynę za patronkę sakramentu. Zresztą w maju z całej diecezji przyjeżdżają tutaj dzieci ze swymi katechetami i rodzicami, nawet kilka tysięcy osób. Długi orszak ubranych na biało dziewcząt i chłopców niosących relikwie św. Faustyny pokonuje dwukilometrową trasę z Głogowca do kościoła parafialnego w Świnicach Warckich śladami świętej. To jedna z najpiękniejszych procesji, jakie można zobaczyć, i kolejna piękna lokalna tradycja. Największe grupy pielgrzymów przybywają do domu rodzinnego w Niedzielę Miłosierdzia, potem w sierpniu, w dniu urodzin, oraz 5 października, czyli w dniu śmierci zaledwie 33-letniej Faustyny Kowalskiej. W księdze pamiątkowej wyłożonej w domu rodzinnym w Głogowcu można znaleźć wpisy pątników nawet z Nowego Jorku czy Hongkongu! Mały Głogowiec wpisał się w mapę wielkiego świata. Wystarczyło jedno życie.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK