Tu działa Bóg
nr 12 (126) grudzień 2017

Urodziła się 2 sierpnia 1898 r. we wsi Wał-Ruda nad Dunajcem, jako czwarte z jedenaściorga dzieci Jana Kózki i Marii z Borzęckich.

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

Mieszkała w domu pod gruszą

16-letnia Karolina miała rude włosy, piegowatą buzię i… niezłomny charakter!

 

 

Mroźnego grudniowego dnia 1914 r. trzy tysiące ludzi zgromadziło się na pogrzebie Karoliny Kózkówny. Padający śnieg i tęgi mróz nie przeszkodziły im w pożegnaniu młodziutkiej dziewczyny, którą już za życia uważali za świętą. Męczeńska śmierć potwierdziła tylko ich opinię. Karolina zginęła 18 listopada, brutalnie zabita przez rosyjskiego żołnierza, broniąc do końca swej czystości.

 

W jednej izbie

Urodziła się 2 sierpnia 1898 r. we wsi Wał-Ruda nad Dunajcem, jako czwarte z jedenaściorga dzieci Jana Kózki i Marii z Borzęckich. Matka pochodziła z najbogatszej wiejskiej rodziny, swego rodzaju „arystokracji”, a jej brat był posiadaczem dużej biblioteki, z której korzystali mieszkańcy wioski. Rodzice Karolinki początkowo mieszkali w jednej izbie, ale stopniowo, ciężką pracą na roli, dorobili się nieco większego domu (choć nadal jednoizbowego, za to z oddzielną kuchnią i stajnią dla zwierząt) i większego kawałka ziemi. Oboje byli ludźmi religijnymi. Ojciec dużo czasu spędzał na osobistej modlitwie, a matka, osoba z natury towarzyska i otwarta, chodziła na piesze pielgrzymki, brała udział w procesjach i w życiu lokalnego Kościoła. Byli jednomyślni w podstawowej sprawie – całe swoje życie zawierzali Bogu. Każdego ranka krzątając się przy porannych obowiązkach, śpiewali Godzinki ku czci Maryi. Potem rodzina wspólnie odmawiała pacierz, by po nim zasiąść do skromnego śniadania i rozejść się do obowiązków. Młodsze dzieci szły do szkoły, starsze do prac w gospodarstwie. Ale choć obowiązków było dużo, zawsze wieczorami mieli czas na wspólne rozmowy i modlitwę. Ich dom był otwarty, bo często schodzili się do niego sąsiedzi na różaniec, śpiew Litanii loretańskiej czy Drogę krzyżową. Dlatego miejscowi nazywali dom Kózków kościółkiem, Jerozolimką lub Betlejemką. Kościół parafialny był oddalony od wioski o osiem kilometrów. To nie było żadną przeszkodą dla Kózków, którzy w każdą niedzielę, czasem i w dzień powszedni, byli na Mszy świętej, różańcu, a nawet na popołudniowych nieszporach. Wyjście z gromadką dzieci stanowiło nie lada wyzwanie. Wszystkie dzieci musiały założyć świąteczne ubranie, a dziewczynki pięknie się uczesać. Do kościoła wychodzili na dwie tury – najpierw rodzice z najmłodszymi dziećmi, a potem średnie dzieci pod opieką najstarszych.

 

Rudzielec z piegami

Choć Karolina skończyła tylko sześć klas, dużo czytała i chętnie się uczyła. Pomagał jej wuj bibliotekarz, który podsuwał jej odpowiednie lektury i sprowadzał pisma katolickie.

Karolina, wspaniała i życzliwa dziewczyna, miała jednak według ówczesnych standardów dość nietypową urodę: cerę pokrytą piegami i włosy koloru rudego. Z przyczyny tej powierzchownej inności nie pozwolono jej na procesji nieść feretronu, co było dla niej bolesnym doświadczeniem.

Chętnie dzieliła się wiedzą z innymi dziećmi, osobami starszymi i chorymi, do których przybiegała przed przyjściem księdza z Komunią świętą. Dlatego czasem mieszkańcy wioski nazywali ją katechetką.

 

Dom pod gruszą 

Klęczącą figurkę nastoletniej Karoliny możemy obejrzeć w jej rodzinnym domu-muzeum we wsi Wał-Ruda, zrekonstruowanym na wzór oryginalnego domu, z obrazami Jezusa i Maryi na ścianach i ze stołem pośrodku izby. W pobliżu rośnie stara grusza, w której cieniu Karolina uczyła wiejskie dzieci. Z tej gruszy co roku kilka sadzonek jest wysyłanych w świat do parafii, które o to poproszą.

Każdego osiemnastego dnia miesiąca kilka tysięcy ludzi wędruje Drogą krzyżową koło domu Karoliny w stronę lasu, na miejsce jej męczeństwa. Przybywa sporo młodzieży, ale są też rodzice, którzy chcą swoje zagubione dzieci oddać pod opiekę błogosławionej.

Kilka kilometrów dalej, w Zabawie, rodzinnej parafii Kózków, powstało sanktuarium bł. Karoliny. Tam spoczywa jej ciało (w sarkofagu umieszczonym tuż pod mensą ołtarzową). Zebrano pamiątki po błogosławionej, założono księgę cudów. Obok kościoła wyrosły ogród i plac rekreacyjny dla dzieci, bo jak mówią miejscowi: „Przecież Karolinka jest patronką ludzi młodych, więc niech tu przyjeżdżają na modlitwę, ale i na odpoczynek”.

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz

 

Cytat: Do kościoła 13-osobowa rodzina wychodziła na dwie tury – najpierw rodzice z najmłodszymi dziećmi, a potem średnie dzieci pod opieką najstarszych.

 

Fotografie domu rodzinnego i kościoła w Zabawie – dzięki uprzejmości Sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny w Zabawie, fot. Tomasz Kozioł

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK