Biblia
nr 12 (126) grudzień 2017

Osobiście mocno dystansuję się od obrazów ukazujących go jako dużo starszego od Maryi, wskazujących, że było to małżeństwo z rozsądku. Dlaczego odbieramy naszym szczególnym narzeczonym, a potem małżonkom, możliwości doświadczenia pięknej młodzieńczej miłości? 

Mieczysław Guzewicz

To Józef adoptował Jezusa

Od wczesnych lat dziecięcych Jezus przebywał w warsztacie ojca, a nie ma lepszego sposobu budowania więzi między ojcem a dzieckiem niż czas spędzany ze sobą przy zabawie i wspólnej pracy.
 

 

Józef to biblijnych bohater, który przeżywał wszystkie rozterki, które rodzą się w sercu i umyśle rodziców rozważających możliwość adopcji, dlatego można go nazwać patronem rodziców adopcyjnych. Jako że jest to  postać tak szczególna, warto gorliwie prosić go o wsparcie i intensywnie z nim współpracować przed adopcją i później.

               

Zakochanie

Zanim nasz bohater zaczął się mierzyć z trudną dla siebie sytuacją, wszedł w związek małżeński z wybranką swojego serca. Osobiście mocno dystansuję się od obrazów ukazujących go jako dużo starszego od Maryi, wskazujących, że było to małżeństwo z rozsądku. Dlaczego odbieramy naszym szczególnym narzeczonym, a potem małżonkom, możliwości doświadczenia pięknej młodzieńczej miłości? Jestem pewny, że jako tak wyjątkowe osoby otrzymały od Boga dar przeżycia wspaniałego uczucia, jakie może być doświadczeniem chłopaka i dziewczyny. Oboje byli czyści w swoich myślach i czynach, dlatego łącząca ich miłość była niezwykła i urzekająca. Owszem, bardzo trudno taki poziom ideału urzeczywistnić w naszych czasach, ale jest to możliwe – szczególnie wtedy, kiedy jako patronów swojej młodości i miłości narzeczeńskiej przyjmie się właśnie tę parę. Pierwsi na liście rankingowej są mistrzami i liderami.          

 

Od początku same problemy

Zachęcam mocno do dokładnego i spokojnego przeczytania historii młodzieńca z Nazaretu właśnie wówczas, kiedy zaczniemy myśleć o adopcji. Gdy Józef dowiaduje się, że jego ukochana jest w stanie błogosławionym, podejmuje decyzję rozwiązania tego problemu według swojego planu: „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1, 19). To, co się wydarzyło, nie było łatwe dla szlachetnego chłopaka. Józef kocha miłością wielką i czystą i nagle dowiaduje się, że został zdradzony. W naszych sercach powinny się zrodzić współczucie i zrozumienie. Jeśli by postąpił inaczej i upublicznił tę wieść, Maryja poniosłaby śmierć przez ukamienowanie, a wielu z nas powiedziałoby, że rozumiemy, nie dziwimy się, miał prawo, tak go zraniła. Mimo wielkiego poczucia krzywdy i bólu Józef zachowuje się niekonwencjonalnie i zdumiewająco. Pokonuje swoje uczucia i myśli, postanawia bronić tej, od której doznał cierpienia. Przejawem wielkości jego osobowości było posłuszeństwo wobec słów: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1, 20-21).

Czy się nie bał? Jestem przekonany, że jego lęk jeszcze wzmógł się. Józef stanął przed wieloma trudnościami. Musiał wybaczyć doznaną krzywdę, podjąć wielką walkę z uczuciami raczej przeciwnymi miłości, kiedy przebywał pod jednym dachem z kobietą w stanie błogosławionym, noszącą pod sercem dziecko niebędące jego potomkiem. Ale największy niepokój w jego racjonalnej kalkulacji wzbudzała wieść, że dziecko jest synem Najwyższego. Po ludzku to wszystko było zbyt trudne. Nie poradziłby sobie, gdyby nie dar bogobojności i wielkiego zaufania. Zaryzykował, podjął się tego wyzwania.

Po wielu latach Jezus powie do swoich słuchaczy, do których i my się zaliczamy: „I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5). Jest to tekst absolutnie kluczowy dla rodziców decydujących się na adopcję. Lęki, podobnie jak w przypadku Józefa, są w pełni uzasadnione. Nie odejdą jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, będą zawsze, ale motywacją do otwartości na taki rodzaj rodzicielstwa są słowa Mistrza. Każde z tych dzieci jest formą obecności Jezusa pośród małżonków. Są to słowa nieomal tożsame z tymi, które usłyszał Józef. Miał się podjąć adopcji Mesjasza. Bał się, ale zaryzykował, wiedząc, że Ten, który doprowadził do cudownego poczęcia się dzieciątka w łonie Maryi, będzie ciągle obecny przy nim podczas wychowania tego niezwykłego dziecka.

Kiedy Jezus potwierdza, że poprzez dziecko przyjęte do rodziny On sam wchodzi do niej, powtarza obietnicę: „Duch Święty będzie z takimi rodzicami w każdej chwili”.

Brakuje nam takiej wiary i odwagi, takiego zaufania, jakie były udziałem Józefa. To prawda!

 

Codzienne życie

Narodziny w skrajnej biedzie, zagrożenie życia z powodu wrogości tyrana Heroda. Nic tutaj nie było proste. A Józef, ojciec adopcyjny, po kolei rozwiązywał wszystkie problemy. Powrót do Nazaretu i młodzi rodzice zaczynają „normalne” życie. Urzekające są refleksje rodzące się pod wpływem analizy szczegółów z ich życia. Św. Jan Paweł II pisze: „Wzrastanie Jezusa «w mądrości, w latach i w łasce» (Łk 2, 52) dokonywało się w środowisku świętej Rodziny, pod opieką Józefa, na którym spoczywało wzniosłe zadanie «wychowania», czyli żywienia i odziewania Jezusa, nauczenia Go Prawa i zawodu, zgodnie z powinnościami przypadającymi ojcu” (adhortacja „Redemptoris custos”).

Nie wolno nam lekceważyć faktu, że wyjątkowość Jezusa, zachwycające nas Jego ludzkie cechy – wrażliwość, odwaga, konsekwencja, wierność Prawu, radykalizm i posłuszeństwo wobec woli Ojca – wykształciły się w klimacie domu rodzinnego, pod wpływem słów i świadectwa życia Józefa.

Od wczesnych lat dziecięcych Jezus przebywał w warsztacie ojca, wykonując czynności stosowne do wieku i wdrażając się w rzemiosło. Nie ma lepszego sposobu budowania więzi między ojcem a dzieckiem niż czas spędzany ze sobą przy zabawie i wspólnej pracy. W miarę dorastania Jezus doskonalił się w zawodzie u boku taty aż do pełnej samodzielności. Równocześnie, w wielkiej ze sobą łączności, Syn przejmował od ojca wiedzę o Bogu i Jego wielkich dziełach. W wychowaniu religijnym wspomagała Józefa miejscowa wspólnota zgromadzona wokół synagogi, wzmacniała coroczna pielgrzymka do świątyni w Jerozolimie. Niezstąpiona była rola Józefa – ojca, który nie będąc rodzicem biologicznym, nie zwalniał się w najmniejszym stopniu z zadania, które Bóg przypisał każdemu ziemskiemu ojcu.

Niezależnie od tego, czy dziecko pojawiło się w wyniku naturalnego poczęcia czy poprzez adopcję, zadanie ojca jest zawsze szczególne. Kiedy mężczyzna do końca sobie to uświadomi, może odczuć lęk, niepokój, niepewność, czy jest w stanie sobie z tym poradzić. Ale z przyjrzenia się postawie św. Józefa wynika, że we współpracy z Dawcą Życia można sobie poradzić z wyzwaniami, jakie stają przed każdym ojcem. Konieczne są tylko postawa ufnego wsłuchiwania się w natchnienia Ducha Świętego i zaproszenie do współpracy św. Józefa.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK