Wyprawa na dwór Wielkiego Chana
Kiedy Czyngis-chan, wódz Mongołów, zawojował Eurazję, powstało największe imperium, jakie kiedykolwiek istniało na świecie. W XIII wieku Europejczycy mieli mgliste pojęcie o ziemiach leżących na wschód od Uralu i Himalajów. Była to terra incognita – ziemia nieznana, a strzępki informacji przekazywanych przez żeglarzy łączono z mitami, legendami i fantastycznymi wyobrażeniami o tajemniczych stworach. Gdy potęga militarna Mongołów rosła w siłę, stanowiąc poważne zagrożenie, z poselstwem do ich władcy dotarło dwóch nieustraszonych śmiałków: Giovanni da Pian del Carpine (Jan z Doliny Grabów) i Benedykt Polak. Była to pionierska wyprawa w głąb niezbadanych stepów środkowej Azji – wyprawa misyjna, dyplomatyczna, szpiegowska i odkrywcza jednocześnie.
POMYSŁ PAPIEŻA
Wojska mongolskie z oszałamiającą szybkością plądrowały Europę. W 1240 r. Batu-chan (założyciel Złotej Ordy i wnuk Czyngis-chana) zdobył Kijów i prawie całą Ruś. Wkrótce została zaatakowana Polska, a w słynnej bitwie pod Legnicą w 1241 r. zginął dowodzący armią książę Henryk II Pobożny. Nastąpiły także ataki na Węgry i Bałkany. Wojska chana zbliżały się do Wiednia. Zdawało się, że nadchodzi apokaliptyczna zagłada… O tym, co dzieje się w dalekiej Azji, królowie europejscy i papież wiedzieli niewiele. Od arabskich kupców i żeglarzy dochodziły do nich wieści, że Mongołowie zaatakowali też inne kraje, takie jak Chiny, Korea, Tybet, Turcja, Persja, Indie i państwa zakaukaskie.
Papież Innocenty IV zastanawiał się usilnie, co zrobić wobec niebezpieczeństwa ze strony Mongołów. Ostatecznie zadecydował, że należy załatwić sprawę pokojowo i nawiązać z nimi relacje dyplomatyczne. Ale jakże tego dokonać, gdy ich kultura, język, wiara i ojczyzna wciąż pozostają wielką niewiadomą? Aby nawiązać kontakt z Mongołami i zwiększyć szansę na wykonanie tej prawie niemożliwej misji, wysłał cztery legacje (poselstwa) papieskie – dwie dominikańskie i dwie franciszkańskie. Do celu dotarła tylko jedna z nich. Akurat ta, w której był Polak.
PODARKI NA WYPRAWĘ
Benedictus Polonus (Benedykt Polak) urodził się około 1200 r. Biegle władał łaciną i językiem staroruskim. Niewiele wiadomo o jego młodości. Był rycerzem. Jeśli miał jakiś majątek, to rozdał go ubogim. Około 1236 r. poszedł w ślady św. Franciszka i został mnichem. Historycy przypuszczają, że mógł nauczyć się języka mongolskiego, gdy był w niewoli po bitwie pod Legnicą lub kiedy doglądał jeńców mongolskich po bitwie pod Raciborzem.
Gdy papież Innocenty IV wybrał doświadczonego dyplomatę, 63-letniego franciszkanina Giovanniego da Pian del Carpine (Jana z Grabowej Doliny), aby udał się z misją dyplomatyczną do stolicy Mongołów, ten zaproponował, aby towarzyszył mu mnich Benedykt, którego poznał w czasie pobytu w Polsce. Wyprawa wyruszyła 16 kwietnia 1245 r. z Lyonu (Francja). Giovanni wiózł na ośle papieski list do wielkiego chana. Jego towarzyszem był brat Stefan z Czech. W Pradze przyłączył się do nich kolejny czeski franciszkanin – brat Czesław. We Wrocławiu do wyprawy dołączył Benedykt Polak i drugi polski franciszkanin określany w dokumentach jako C. de Bridia (prawdopodobnie był Ślązakiem z Brzegu). Polacy gorąco witali uczestników wyprawy, a Bolesław Wstydliwy ugościł ich nawet na Wawelu. Tam też przebywał z wizytą książę ruski Wasylko Romanowicz, który kontaktował się już z Mongołami i służył zakonnikom jako doświadczony doradca. Przede wszystkim uświadomił im, że aby pomyślnie wypełnić misję, należy zaopatrzyć się w wiele cennych podarków, bo tylko tak mogą zapewnić sobie przychylność mongolskich urzędników i dostojników.
SOLONE PROSO
Boże Narodzenie 1245 r. podróżnicy spędzili w Łęczycy na dworze Konrada Mazowieckiego. Tam otrzymali cenne futra bobrowe i borsucze. Ruscy przewodnicy wspierali ich i prowadzili na wschód. Pod koniec stycznia 1246 r. przybyli do zdewastowanego przez Mongołów Kijowa. Tam wymienili konie europejskie na mocniejsze konie mongolskie, przystosowane do mroźnego stepu. Wyruszyli z Kijowa 3 lutego 1246 r. i po 20 dniach dotarli do Kaniowa, który był pod kontrolą Tatarów. Brat Stefan wycofał się z wyprawy, potem rezygnowali też Rusini. Drużyna z wielkim trudem przeprawiła się przez skutą lodem rzekę Dniepr. W Wielkanoc, 8 kwietnia 1256 r., legat papieski Jan z Grabowej Doliny i jego sekretarz Benedykt Polak wyruszyli do Karakorum, które było stolicą imperium. Otrzymali świeże konie, tłumaczy na język ruski i firman gwarantujący im opiekę chana. Tak rozpoczęła się wyczerpująca podróż do Karakorum, siedziby chanów mongolskich. W ciągu 106 dni przebyli około 5 tysięcy kilometrów, żywiąc się niemal wyłącznie solonym prosem. Na każdym kroku napotykali urzędników, którzy piętrzyli rozmaite trudności, dopóki nie dostali cennego futra w podarku.
DŁUGI POWRÓT
22 lipca 1246 r., w dzień św. Marii Magdaleny, dotarli do celu, ale na spotkanie z wielkim chanem czekali ponad miesiąc. Po śmierci Ugedeja trwało bowiem bezkrólewie. Odbywał się uroczysty kurułtaj, czyli wybieranie nowego chana. Władzę objął wkrótce Gujuk, najstarszy syn zmarłego chana, który przyjął zakonników. Nakazał odczytanie listu papieskiego i zezwolił franciszkanom na wygłoszenie mowy misyjnej o zbawieniu przez Jezusa Chrystusa. Dwa dni później legaci otrzymali list chana do papieża napisany w wersji mongolskiej, perskiej, tureckiej i łacińskiej. Gujuk określił się w nim jako cesarz wszystkich wierzących, zaproponował, aby papież przybył z władcami Europy złożyć mu hołd w zamian za obietnicę pokoju i opiekę Mongołów. Oburzył się także, że Europejczycy uznają swoją religię za jedyną prawdziwą, twierdził, że nie wiadomo kogo Bóg obdarza łaską.
Zakonnicy wracali ponad rok. Jedli proso, pili wodę z roztopionego śniegu i skwapliwie sporządzali notatki. W maju 1247 r. dotarli nad Wołgę. Przyjmowano ich jak bohaterów, wyprawiano dla nich uczty i z otwartymi ustami słuchano relacji z podróży. I choć nie udało się przekonać chana do przyjęcia wiary w Chrystusa, przełamano wiele uprzedzeń wobec Mongołów. Narodziła się nadzieja na pokojową współpracę i rozwój handlu. Poszerzyła się także wiedza o geografii Azji i zaczęły powstawać prymitywne słowniki języka mongolskiego. Według notatek franciszkanów niektóre plemiona mongolskie przyjęły chrześcijaństwo z rąk chińskich kaznodziei nestoriańskich, a nabożeństwa odprawiano tam w języku aramejskim (tym samym, którym mówił Chrystus).