Historia nieznana
nr 4 (70) KWIECIEŃ 2013

Andrzej Romocki "Morro" - instruktor harcerski, harcmistrz, żołnierz Szarych Szeregów, porucznik Armii Krajowej, dowódca 2. kompanii "Rudy" batalionu "Zośka"

Andrzej Łukasiak

"Kochać, to się wydaje mało...

... Andrzej przeskakuje uliczkę Solec w kierunku tego domku. Został dostrzeżony z mostu Poniatowskiego. Padł strzał, celny strzał. Andrzej dostał w klatkę piersiową. Wciągnęli go do tego parterowego domku. (...) Czy jeszcze żyje? (...) Głowy wszystkich pochyliły się. W tym czasie następca Andrzeja „Morro” – „Witold Czarny” meldował: – Andrzej „Morro” nie żyje. Łączność z tamtą stroną Wisły nawiązana”.

Ta dramatyczna relacja sierżanta podchorążego Armii Krajowej Stanisława Sieradzkiego, ps. „Świst”, ze zgrupowania AK „Radosław”, plutonu „Felek” kompanii „Rudy” batalionu „Zośka” przekazuje świadectwo bohaterskiej śmierci jego dowódcy, „ciut od niego młodszego” Andrzeja Romockiego „Morro” − instruktora harcerskiego, harcmistrza, żołnierza Szarych Szeregów, wówczas porucznika Armii Krajowej, dowódcy 2. kompanii „Rudy” batalionu „Zośka”.

 

DZIECIŃSTWO
Andrzej Romocki urodził się 16 kwietnia 1923 roku w Warszawie w patriotycznej rodzinie ziemiańskiej herbu Prawdzic. Obaj jego dziadowie walczyli w Powstaniu Styczniowym, za co jeden z nich został odznaczony orderem Virtuti Militari. Kawalerem tego zaszczytnego odznaczenia był również ojciec Andrzeja, major Wojska Polskiego, żołnierz I Korpusu generała  Józefa Dowbora-Muśnickiego, poseł na sejm i minister komunikacji w latach 1926-1928.

Andrzej – szesnastolatek (w chwili wybuchu wojny) i przedwojenny harcerz – był jednym z animatorów mokotowskiego Związku Młodzieży Polskiej „Przyszłość”. Organizował mały sabotaż, ale przede wszystkim tajne nauczanie. Ojca stracił wcześnie. Paweł Romocki zginął
28 czerwca 1940 roku przejechany na wysepce tramwajowej przez samochód pijanego Niemca.

 

SZARE SZEREGI
Po zdanej w 1941 roku maturze Andrzej wstąpił do tajnego harcerstwa. „Mamusiu, od jutra wchodzę do roboty na całego” – powiedział rodzicielce, wypełniwszy obietnicę daną ojcu, że do matury najważniejsza będzie nauka. Szare Szeregi i założona przez Kedyw (Kierownictwo Dywersji) Komendy Głównej Armii Krajowej Szkoła Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola” to już prawdziwe dojrzałe akcje bojowe: „Gołąb” – wysadzenie pociągu z niemieckimi żołnierzami wracającymi z frontu wschodniego, ataki na niemieckie posterunki czy „Lornetki” – zaopatrzenie w niezbędny sprzęt polowy. Z kierowanego przez siebie hufca Południe w 4. drużynie „Sad 400”, po utworzeniu batalionu „Zośka”, trafił jako zwierzchnik do II plutonu 2. kompanii „Rudy”, a następnie mianowano go dowódcą całej 2. kompanii. Jako przełożony był bezkompromisowy, jeśli idzie o punktualność, karność i procedury. „Harcerz powinien być punktualny” – mówił do spóźnialskich, nie zważając na to, że ich niepunktualność była wynikiem łapanki czy kontroli dokumentów. „Do tego kawaler ma brodę nieogoloną” – dodawał, wskazując kilka rzadkich włosów na brodzie „winowajcy”. Troszczył się jednak o swoich żołnierzy, awansował ich i nagradzał za dobre wyniki na treningach, za zaangażowanie i bohaterstwo.

 

POWSTANIE
O godzinie „W” z miejsca koncentracji w fabryce „Telefunken” na rogu Mireckiego i Karolkowej na Woli „Morro” ruszył do boju w swojej ostatniej wielkiej bitwie – Powstaniu Warszawskim, a już drugiego dnia powstania plutony pod jego dowództwem zdobyły dwa najnowocześniejsze wówczas niemieckie czołgi – Pantery. Wyzwolił ze swoimi oddziałami Szpital św. Zofii przy Żelaznej oraz Obóz Koncentracyjny Warszawa (tzw. Gęsiówkę) na Muranowie. W połowie sierpnia bronił stanowisk powstańczych na wolskich cmentarzach, a gdy kompanii „Rudy” przyszło ewakuować się i ze Starówki do Śródmieścia, drwiąc z niebezpieczeństwa, przebił się pod gradem kul Ogrodem Saskim. Ranny w twarz, nie oddał dowództwa. Zginął, jak walczył, nad Wisłą na Czerniakowie z samego rana,
15 września 1944 roku, organizując przeprawę dla berlingowców z praskiego brzegu. „Kochać, a to się wydaje mało – trzeba ginąć” – mówił Baczyński
z tego samego pokolenia ludzi honoru i obowiązku – Polaków. I Andrzej go posłuchał.

 

VIRTUTI MILITARI
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie leży pod brzozowym krzyżem na zawsze już 21-letni „Morro” (kawaler Virtuti Militari jak jego ojciec i dziad) pomiędzy swoim młodszym bratem Jankiem „Bonawenturą”, zmarłym od postrzału w brzuch, a bratem ciotecznym Stanisławem Leopoldem, ps. „Rafał”, dowódcą 1. kompanii w batalionie „Parasol”. Do dziś słychać tam rozmowy o przewagach błyskawicy nad skrzydlatym stenem i aluminiowym schmeisserem, trochę plotek o tamtych dziewczynach i ostatnim brydżu w piwnicy na Freta.

Ot, kolejna zwykła powstańcza rozmowa.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK