Historia nieznana
nr 7-8 (121-122) lipiec-sierpień 2017

„Wywiad to codzienna ciężka i odpowiedzialna praca zagrożona utratą życia. – pisał „Rygor”

Andrzej Łukasiak

Afryka, szpieg i fabryka płatków

Był jednym z najcenniejszych szpiegów II wojny światowej. Wywiad angielski i amerykański czerpały od niego najważniejsze informacje o Afryce Północnej. Mowa o majorze Mieczysławie Zygfrydzie Słowikowskim, pseudonim „Rygor”.

 

 

Otwarcie drugiego frontu nie nastąpiło, jak się powszechnie uważa, w 1944 r. w Normandii, ale w nocy z 7 na 8 listopada 1942 r. we francuskiej części Afryki Północnej. Operacja „Torch” była punktem zwrotnym II wojny światowej. Umożliwiła kontrofensywę sowiecką na froncie wschodnim i przywróciła równowagę sił na Morzu Śródziemnym, dezorganizując niemieckie i włoskie dostawy do Afryki. Jej pomysłodawcą i cichym organizatorem był Polak – major Mieczysław Zygfryd Słowikowski, ps. „Rygor” – wytwórca płatków owsianych.

 

Najlepszy wywiad na świecie

Początek II wojny światowej zastał Anglików z przysłowiową ręką w nocniku. Zarówno na Starym Kontynencie, jak i w Afryce byli ślepi i głusi. W latach wojny głównym źródłem informacji dla Brytyjczyków stał się wywiad polski, mający wiekowe doświadczenia z okresu zaborów i walki o odzyskanie i utrzymanie niepodległości oraz najlepiej rozwiniętą siatkę szpiegowską w okupowanej Europie. Niemiecki atak na Francję i szybkie postępy wojsk Hitlera postawiły w kłopotliwej sytuacji obecnych w tym kraju 85 tysięcy żołnierzy polskich. Część zdołała się ewakuować legalnie z Bretanii, Wandei i doliny Rodanu. Pokonana Francja, wbrew układom sojuszniczym z Wielką Brytanią i Polską, podpisała separatystyczne zawieszenie broni z Niemcami. Kraj został podzielony na strefę okupowaną przez Niemców i wolną strefę na terenach południowej Francji, czyli kolaborującą z Niemcami, tzw. Francję Vichy. W skład Vichy weszły również francuskie kolonie. To właśnie na południe ciągnęły pozostałe we Francji rzesze Polaków. Niemcy szybko zorientowali się w sytuacji tzw. żołnierzy turystów i wydali dekret zakazujący opuszczania strefy Wolnej Francji przez obywateli polskich. Słowikowski przybył jednak do Tuluzy na przełomie czerwca i lipca 1940 r. Kim był ów rzutki major?

 

Afrykański tygiel

Mieczysław Zygfryd Słowik vel Słowikowski, ps. „Rygor”, urodził się 25 lutego 1896 r. w Jazgarzewie niedaleko Piaseczna. Walczył z bolszewikami w wojnie 1920 r. W 1934 r. trafił w randze kapitana do Korpusu Ochrony Pogranicza. Później podjął pracę dla słynnej „Dwójki” (Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego odpowiedzialnego za wywiad zagraniczny) i jako dyplomata wyjechał do Kijowa na swoją pierwszą placówkę. Tam zastał go wybuch wojny. Przez Rumunię Słowikowski dostał się do Francji, a po jej klęsce zaczął organizować ewakuację żołnierzy polskich. 1 maja 1941 r. otrzymał z Londynu depeszę wyznaczającą go na szefa nieistniejącej (jeszcze) Ekspozytury Wywiadowczej Afryka Północna.
Francuska Afryka Północna była terenem bardzo dziwnym. Z jednej strony kolaborujący z Niemcami rząd Vichy, a drugiej francuska nienawiść do Niemców i gorycz klęski. Ów tygiel i młyn ludzki, polityczny i narodowy uchodźców, uciekinierów, maruderów, kryminalistów i nowobogackich cwaniaków miał jeszcze jedną ważną cechę. Niechętnie widziani byli tam Anglicy czy nawet same angielskie wpływy. Przy braku siatek wywiadowczych i najgorszej z możliwych opinii Brytyjczycy musieli po raz kolejny zwrócić się do polskiego rządu.

 

Wytwórnia płatków owsianych

Jakiś brytyjski „astrolog” z MI6 powiedział wówczas, że zbudowanie siatki zajmie Słowikowskiemu około roku i wówczas dopiero można będzie spodziewać się pierwszych meldunków. „Rygor” spakował fałszywe dokumenty, pół miliona franków, pistolet, książkę szyfrów, radiostację, żonę i syna i ruszył w drogę. Jego legenda miała być prosta i przejrzysta. Jako polski emigrant zupełnie niezainteresowany jakąś tam wojną w Europie, uciuławszy trochę pieniędzy, miał otworzyć małą wytwórnię płatków owsianych, żeby się dorobić.

Otworzył swoją fabrykę i pod jej przykrywką zaczął szybko rozbudowywać siatkę szpiegowską. Oficerami byli tylko Polacy rezydujący w dziewięciu najważniejszych miastach regionu – pardon, filiach fabryki „Floc-Av”. O dziwo, pomysł z płatkami sam w sobie okazał się genialny. Płatki były jedynym pożywieniem dostępnym bez kartek zarówno w koloniach Vichy, jak i w niedożywionej Europie. Wkrótce interes zaczął kwitnąć i przynosić gigantyczne profity, a Słowikowski zaczął być postrzegany jako szanowany i godny zaufania członek społeczeństwa. Dodatkowo mógł bez przeszkód podróżować po całej Afryce. Polscy oficerowie podlegli „Rygorowi” werbowali Francuzów, ci zaś ludność miejscową. Wkrótce na liście płac Słowikowskiego znalazło się 2500 ludzi zasypujących go opisami miast, lotnisk i portów, stanem zbrojenia, relokacji sił, stacjonujących w nich żołnierzy państw Osi. Byli wśród nich: szefowie dużych firm, urzędnicy, sklepikarze, pracownicy portowi, prostytutki, policja, kontrwywiad Vichy, barmani i poganiacze wielbłądów. A nazwiska? Ot choćby Jean Lacaze, naczelny dyrektor koncernu Shell w Afryce Północnej, i tańcząca swoje erotyczne pląsy Josephine Baker.

Większość jednak nie miała bladego pojęcia, komu przekazuje swoje informacje. „Agencja Afryka”, bo taki kryptonim miało przedsięwzięcie „Rygora”, wysyłała do Londyny radiogramy na temat politycznej i ekonomicznej sytuacji regionu, stanu uzbrojenia, pojawiających się w koloniach Vichy szpiegów niemieckich i włoskich, ewentualnych incydentów i nowinek. „Czułem się jak olbrzymi pająk ogarniający pajęczyną coraz to większe przestrzenie kraju” – wspominał Słowikowski.

 

Zapomniany przez sojuszników

Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że meldunki do Londynu były wysyłane ze stacji nasłuchowej rządu Vichy w Algierze. Rząd Vichy nie był jednostronnie kolaborancki. Francuzi nigdy nie przestali podsłuchiwać Niemców, z czasem zaczęli potajemnie wysyłać co ciekawsze wiadomości do Londynu, a pomagali im w tym Polacy. Od grudnia 1941 r., kiedy po japońskim ataku na Pearl Harbor Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, klientem „Rygora” została również powstająca właśnie agencja wywiadowcza Stanów Zjednoczonych OSS. Niestety, współpraca z Amerykanami, podobnie jak z Brytyjczykami, okazała się jednostronna, albowiem po wojnie przypisali sobie szpiegowskie zasługi w Afryce Północnej, tak zresztą jak złamanie Enigmy, rozpracowanie V-1 i V-2 czy powietrzną obronę Wysp. Ale póki co, Amerykanie przygotowywali operację „Torch”. Kiedy wreszcie w nocy z 7 na 8 listopada 1942 r. 500 statków i okrętów (z 73 tysiącami żołnierzy) wylądowało w Algierii i Maroku, zajmując w pierwszym rzucie Casablankę, Oran i Algier, okazało się, że informacje „Rygora” były tak szczegółowe, iż zginęło zaledwie 500 żołnierzy alianckich. To dzięki polskiemu wywiadowi Afryka Północna była wolna, a wojska alianckie zdobyły przyczółek do ataku na Sycylię i Włochy.

„Wywiad to codzienna ciężka i odpowiedzialna praca zagrożona utratą życia. – pisał „Rygor”. – Jest to bowiem bezlitosna walka, która trwa bez przerwy w ciszy i tajemnicy. (…) Najważniejszą bronią natomiast jest sam charakter człowieka, jego wiedza i doświadczenie, inteligencja, spryt i stanowczość, opanowanie i odwaga, znajomość psychiki ludzkiej, a przede wszystkim – szczęście”.

Nie miał szczęścia. Oszukany i zapomniany Mieczysław Zygfryd Słowikowski, jeden z największych szpiegów w historii, zmarł w Londynie w 1989 r., a większość jego zasług przypisali sobie Francuzi, Anglicy i Amerykanie, bo Francja nigdy nie przestała być mocarstwem, a Wielka Brytania zawsze miała najlepszy wywiad na świecie.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK