Historia nieznana
nr 2 (68) LUTY 2013

Andrzej Łukasiak

Lwowskie Orlęta

Malownicze, łagodne zadwórzańskie pagórki rozciągające się na wschód od Lwowa pozostawiły batalion trzystu trzydziestu polskich uczniów i studentów pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego w szczerym polu bez okopów i szańców naprzeciw szarżującej na ich ukochane miasto bolszewickiej 
1. Konnej Armii Siemiona Budionnego (Konarmii).
Wchodząca w skład Frontu Południowo-Zachodniego Aleksandra Jegorowa armia Budionnego nie pospieszyła zgodnie z dyrektywą naczelnego dowódcy Armii Czerwonej Siergieja Kamieniewa na pomoc walczącemu pod Warszawą Michaiłowi Tuchaczewskiemu. Rozkazem komisarza politycznego Józefa Stalina uderzyła na Lwów, chcąc w ciągu kilku dni zdusić opór Polaków, zająć miasto i przysporzyć splendorów zwycięzcom, odcinającym się w ten widoczny sposób od nieudolnych dowódców spod Warszawy.


Ów gigantyczny błąd taktyczny wykorzystany przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego i szefa Sztabu Generalnego generała Tadeusza Rozwadowskiego z jednej strony pomógł stolicy, z drugiej jednak zagroził pozbawionemu prawie regularnych wojsk (bronionemu jedynie przez dwie dywizje piechoty) Lwowowi.
Znów, jak dwa lata wcześniej, gdy przyszło stawać do walki o Polskę przeciw Ukraińcom, na pomoc ukochanemu miastu pospieszyła młodzież – Orlęta. Gdy do polskiego dowództwa doszła wieść, że Budionny założył sztab w odległym o 33 km od Lwowa Zadwórzu, zdecydowano o odbiciu miasteczka z rąk bolszewików.

MŁODZI 
ŹOŁNIERZE
Rankiem 17 sierpnia z pobliskiej wioski Krasne wyruszył w kierunku Zadwórza dowodzony przez kapitana Bolesława Zajączkowskiego batalion trzystu trzydziestu ochotników ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, złożony głównie z liczących sobie po 16-20 wiosen uczniów i studentów lwowskich szkół. Ostrzelani po raz pierwszy z karabinów maszynowych w pobliżu stacji kolejowej Kutkorz, rozwinąwszy się na rozkaz dowódcy w trzy tyraliery, natarli skokami na rozlokowane w Zadwórzu bolszewickie działa, chcąc związać je walką bezpośrednią. Wówczas na polski baon ruszyła szarża rozlokowanej w pobliskim lesie czerwonej kawalerii. Polacy odparli ten nagły atak, zdobywając wieś, stację i pobliskie wzgórze. Jego łagodne stoki nie dawały 
jednak żadnej możliwości obrony, 
a na dodatek właśnie ono stało się przesmykiem otwierającym barbarzyńcom drogę do Lwowa. Za osłonę Orlętom służyło wszystko: plecak, skrzynka po amunicji, pniak, wystający kamień albo ciało kolegi. Ciągły ostrzał ciężkiej artylerii i sześć szarż kawaleryjskich zdziesiątkowały obrońców. Mimo wielkich strat porucznikowi Antoniemu Dawidowiczowi po raz kolejny udało się odbić stację kolejową zajętą już przez bolszewików.

STOSUNEK SIŁ
Trudno mówić o stosunku sił. Polskie źródła mówią, że Polaków atakowała szósta, a rosyjskie, że czwarta dywizja Konarmii.
Ponieważ jednak dowódcą sił bolszewickich był sam Budionny, można przyjąć, że dysponował on całością swoich wojsk. Liczebność Konarmii wahała się wówczas w granicach 17,7 tys. szabel i 3,4 tys. bagnetów. Już w samych liczbach przewaga wroga była więc porażająca. Ponadto nie sposób porównać siły bojowej piechoty do kawalerii w otwartym polu, a tym bardziej zaprawionych w boju Kozaków do lwowskich uczniów. Mówiąc wprost – bolszewicy mieli kilkudziesięciokrotną przewagę.


Najgorszy był jednak brak nabojów do „zbieraniny” karabinów, w jakie byli uzbrojeni obrońcy, a fakt, że na początku bitwy utracili wóz z pasującą amunicją, przekreślał praktycznie jakiekolwiek szanse Polaków nawet na utrzymanie pozycji. Podpuszczali zatem wroga najbliżej, jak się dało, by do maksimum wykorzystać każdy strzał. Zabierali naboje zabitym i rannym kolegom i wrogom… Na koniec zostały już tylko bagnety. Wytchnienia nie dały nawet ostrzeliwujące wrogą kawalerię samoloty polsko-amerykańskiej 7. Eskadry Myśliwskiej kapitana Cedrica Fauntleroya operujące ze Lwowa, bowiem napływające bezustannie posiłki wyrównywały straty w bolszewickich szeregach. Po jedenastu godzinach ciągłej beznadziejnej walki okrężnej pozostało przy życiu już tylko około trzydziestu żołnierzy i oficerów. Gdy rozkazem kapitana Zajączkowskiego zaczęli wycofywać się do pobliskiego lasu, a „siestra”  śmierć trzymała ich mocno za rękę, koło dworcowej budki dróżnika rozegrał się ostatni akt tragedii. Do ostrzału z dział dołączyły płatowce bolszewickie. Rozwścieczeni niepojętym oporem Orląt napastnicy dźgali ich lancami, rąbali szablami, dobijali kolbami i buciorami. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma oficerami i żołnierzami popełnił samobójstwo…

 

Gdy 20 sierpnia na pole bitwy dotarł polski pociąg pancerny „Huragan”, na galicyjskiej stacyjce Zadwórze żołnierze znaleźli trzysta osiemnaście zmasakrowanych, zbezczeszczonych i obrabowanych, obdartych z odzieży, leżących w sierpniowym słońcu ciał, które nie nadawały się do identyfikacji. Dwunastu obrońców uznano za zaginionych. Być może, dostali się do niewoli, ale dalsze ich losy pozostały nieznane. Choć obrońcy polskich Termopil przypłacili życiem swoje męstwo, osiągnęli zamierzony cel, umożliwiając innym oddziałom polskim wycofanie się i zajęcie pozycji obronnych pod Lwowem.

POMNIK CHWAŁY
Zwłoki pięciu obrońców przewieziono na Cmentarz Orląt i pochowano w symbolicznej kwaterze nr 1, zwanej zadwórzańską. W 1920 roku nad zbiorową mogiłą w Zadwórzu usypano kurhan. Po ośmiu latach odsłonięto Pomnik Chwały w kształcie słupa granicznego, a u stóp kurhanu umieszczono tablicę z napisem: „Orlętom poległym w dniu 17 sierpnia 1920 roku w walkach o całość ziem kresowych”. W roku 1925 matka jednego z poległych, dziewiętnastoletniego Konstantego Zarugiewicza, ucznia siódmej klasy pierwszej szkoły realnej, kawalera krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych, wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami nieznanego żołnierza. Szczątki bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie Nieznanego Żołnierza.
W miejscu ostatniej walki, przy galicyjskiej niegdyś stacyjce w Zadwórzu, jest dziś niewielki senny cmentarz – kilka nagrobków przy torach, w cieniu drzew, gdzie Orlęta polskich Termopil opowiadają sobie o Polsce.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK