Historia nieznana
nr 10 (124) październik 2017

Przodek generała wsławił się u boku Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Pradziad Kazimierz podczas insurekcji walczył w bitwie pod Chełmem i bronił Warszawy, za co sam naczelnik nagrodził go złotą obrączką „Ojczyzna Obrońcy Swemu”.

Przodek generała wsławił się u boku Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Pradziad Kazimierz podczas insurekcji walczył w bitwie pod Chełmem i bronił Warszawy, za co sam naczelnik nagrodził go złotą obrączką „Ojczyzna Obrońcy Swemu”.

Andrzej Łukasiak

Jego "wadą" był honor

A gdyby tak dowieść, wbrew utartym opiniom, że zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej nie jest zasługą Piłsudskiego, ale zapomnianego dziś patrioty, wodza, generała, wizjonera i wynalazcy Tadeusza Jordana Rozwadowskiego? Dzięki niemu w 1918 roku przy Polsce pozostał Lwów, to on współtworzył Legion Amerykański. Niestety, miał też dwie wielkie „wady” wykluczające go ze wszelkich rozgrywek personalnych: prostolinijność i honor. Musiał więc przegrać...

 

Cesarski artylerzysta

 

Przodek generała wsławił się u boku Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Pradziad Kazimierz podczas insurekcji walczył w bitwie pod Chełmem i bronił Warszawy, za co sam naczelnik nagrodził go złotą obrączką „Ojczyzna Obrońcy Swemu”. Dziadek Wiktor został odznaczony orderem Virtuti Militari za boje w powstaniu listopadowym. Stryj i ojciec bili Ruskich w powstaniu styczniowym. Tadeusz Jordan Rozwadowski urodził się już po ostatnim z wymienionych powstań, 20 maja 1866 roku. Po ukończeniu gimnazjum we Lwowie rozpoczął naukę wojskową na Morawach, a następnie w Wiedniu. Ukończył z wyróżnieniem elitarną uczelnię i szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej. Zasłynął m.in. w Bukareszcie, modernizując zacofaną armię rumuńską i zjednując sobie sympatię króla Karola. Jako pułkownik armii austriackiej w 1913 roku nawiązał współpracę ze lwowskim Związkiem Strzeleckim. Podczas Wielkiej Wojny, jako generał i znakomity wynalazca, odegrał kluczową rolę w bitwie pod Gorlicami w maju 1915 roku. Pod Jarosławiem powstrzymał rosyjski kontratak samym tylko ogniem artyleryjskim, czym wprawił w zdumienie cesarza i otrzymał od monarchy Krzyż Żelazny I klasy. Jednak już 1 lutego 1916 roku został przeniesiony na emeryturę.

 

Pierwszy zgrzyt

 

W tym samym 1916 roku zaczął współpracować z Tymczasową Radą Stanu, a następnie z jej kontynuatorką, Radą Regencyjną – namiastką rządu w okupowanym Królestwie Polskim. Kiedy 25 października 1918 roku udało się wreszcie sfinalizować próby utworzenia armii polskiej, Rozwadowski został szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Zaczął organizować od zera instytucje wojskowe. Z Józefem Piłsudskim po raz pierwszy poróżnił się tuż po jego powrocie z Magdeburga. Zbyt mocno naciskał na powszechną mobilizację, nie zgadzając się z koncepcją Piłsudskiego o oddziałach ochotniczych. W „nagrodę” został desygnowany na dowódcę Armii Wschód, której zadaniem było poradzenie sobie z zakusami zajęcia Galicji Wschodniej przez Ukraińców.

Dzięki jego rozkazom prędko odbito Przemyśl, a zdobyczny niemiecki pociąg pancerny podzielony między dwie jednostki – „Śmiałego” i „Piłsudczyka” – wykorzystano przy odsieczy Lwowa. Ukraińskie jednostki i uzbrojeni chłopi wycofali się z miasta, ale szczelnie je okrążyli. Potrzeba było jeszcze czterech miesięcy zażartych walk ulicznych z trzykrotnie liczebniejszym przeciwnikiem. Generał ponownie naraził się wówczas Piłsudskiemu, odmawiając opuszczenia miasta. Mimo że obronił polskie pozycje, został zdymisjonowany z funkcji dowódcy Armii Wschód i wysłany jako szef polskiej misji wojskowej do Paryża.

I stamtąd jednak naraził się naczelnikowi. Razem z ówczesnym premierem Janem Paderewskim wymyślił bowiem Legion Amerykański złożony z polskich emigrantów. Koncepcja ta została utrącona przez Piłsudskiego, ale do Polski trafili amerykańscy lotnicy, którzy bronili nieba nad Lwowem i walczyli z bolszewikami w 1920 roku.

 

Rozkaz nr 10000

W lipcu 1920 roku przebywający w Belgii generał Rozwadowski został pilnie wezwany do Warszawy. Otrzymał nominację na szefa Sztabu Generalnego. Jego fachowa wiedza wytrawnego stratega potrzebna była w obliczu gnającej ku Warszawie hordy barbarzyńców Tuchaczewskiego. Choć nie pozwalał krytykować błędów naczelnika, zaczął je naprawiać. Przede wszystkim mianował generała Józefa Hallera, będącego wówczas w odstawce, na dowódcę frontu północnego. W nocy z 5 na 6 sierpnia 1920 roku odbyła się słynna narada w Belwederze. Uczestniczyli w niej: marszałek Józef Piłsudski, generał Tadeusz Rozwadowski, generał Kazimierz Sosnkowski i szef francuskiej Misji Wojskowej w Polsce generał Maxime Weygand. Nie wiadomo dokładnie, czyjego autorstwa był plan powstały na owej naradzie. Wiadomo jednak, że słynny rozkaz operacyjny nr 10000 podpisał Rozwadowski. Dnia 12 sierpnia marszałek Piłsudski wyjechał do Puław i na ręce premiera Wincentego Witosa złożył rezygnację ze wszystkich piastowanych w państwie urzędów, co niektórzy przypisywali załamaniu nerwowemu, a inni atakowi nerek; jeszcze inni do dziś utrzymują, że było to celowe „zagranie” marszałka. W każdym razie od 12 do 16 sierpnia wszelkie rozkazy podpisywał Tadeusz Rozwadowski. Gdy marszałek pojawił się wreszcie publicznie 18 sierpnia, Witos zwrócił mu przetrzymane w sejfie pismo z rezygnacją. Naczelnik, wzorem Zagłoby, „skromnie” przyznał: „Jam to, nie chwaląc się, sprawił”. Był to, niestety, kolejny kamień wznoszący mur między Rozwadowskim a Piłsudskim. Mur, który zawalił się sześć lat później, grzebiąc ostatecznie generała.

 

Wojna domowa

W maju 1926 rozpoczęła się w Polsce słynna wojna domowa Piłsudskiego z demokratycznie wybranym rządem. Żołnierze jadący na pomoc legalnej władzy zostali zatrzymani w transportach przez strajkujących kolejarzy, dawnych towarzyszy marszałka z PPS-u. Zbulwersowany tymi wydarzeniami Rozwadowski, mianowany dowódcą obrony stolicy, zarzucił Piłsudskiemu warcholskie metody, a po ostrzelaniu przez piłsudczyków Belwederu kazał otworzyć ogień do zbuntowanych oddziałów. Niestety, chwiejna postawa prezydenta Wojciechowskiego, który podpisał swoją rezygnację, nie pozwoliła rozwinąć kontrofensywy i zmusiła go do kapitulacji. Choć Piłsudski ogłosił, że nie będzie mścił się na przeciwnikach i raczej słowa dotrzymał, poprzestając na odsunięciu niektórych od funkcji publicznych oraz aresztach domowych, to czterema osobami zajął się szczególnie. Generałowie Rozwadowski, Zagórski, który w odwecie za ostrzał Belwederu zbombardował pozycję wojsk marszałka, Malczewski i Jaźwiński zostali aresztowani pod wyssanymi z palca zarzutami i osadzeni na Antokolu w Wilnie, w urągających cywilizacji warunkach. Generał Zagórski odebrany z więzienia 6 sierpnia 1927 roku przez adiutanta Piłsudskiego zaginął po drodze do stolicy i nigdy go nie odnaleziono. Generał Jaźwiński załamał się psychicznie i do śmierci w 1935 roku nie odzyskał równowagi. Jedyny uniewinniony generał Malczewski przeniesiony został w stan spoczynku i zginął z rąk NKWD we Lwowie w 1940 roku. A co z Rozwadowskim? No cóż... Najpierw ciężko zachorował, a gdy zwolniony z więzienia wrak człowieka spotkał się z Piłsudskim w Belwederze, marszałek miał mu powiedzieć: „Ale Bitwę Warszawską wygrałem ja!”. Zmarł 22 października 1928 roku i choć powszechnie podejrzewano otrucie, władze nie zezwoliły na sekcję zwłok. Oliwy do ognia dolało zniknięcie z grobu ciała Rozwadowskiego. Propaganda dawniejsza i współczesna w osobach różnych czcicieli marszałka odbiera generałowi wstęp do historii ukochanej Ojczyzny. A on po prostu z honorem jej służył.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK