Historia nieznana
nr 6 (120) czerwiec 2017

Referat Lotniczy Biura Studiów Przemysłowo-Gospodarczych AK tropiący odwetową broń Hitlera (V-1 i V-2) był niepodzielnym królestwem Antoniego Kocjana, konstruktora lotniczego i pilota, więźnia KL Auschwitz i Pawiaka

Andrzej Łukasiak

Tropiciel rakiet „V”

Referat Lotniczy Biura Studiów Przemysłowo-Gospodarczych AK tropiący odwetową broń Hitlera (V-1 i V-2) był niepodzielnym królestwem Antoniego Kocjana, konstruktora lotniczego i pilota, więźnia KL Auschwitz i Pawiaka – człowieka, który wygrał wojnę w zamian za... zdradę.

 

Pod górkę

Urodził się we wsi Skalskie, rzut beretem od Olkusza, 12 sierpnia 1902 r. Był więc prawie o półtora roku starszy od samolotu. Może dlatego zawsze skłaniał się ku konstrukcjom szybowcowym. Największy rozgłos przyniósł mu „Orlik” dzięki udziałowi w konkursie na szybowiec olimpijski – był to pierwszy jednomiejscowy wysokowyczynowy szybowiec stworzony przez Kocjana.

Jako młode pacholę Antoś miał silny uraz na punkcie swojego nikczemnego wzrostu. Pocieszała go wówczas matka słowami: „Nie martw się, żeś Łokietek, będziesz dzielnym królem”. Choć królem nie był, bohaterem został na pewno. Do szkoły miał wyjątkowo pod górkę. Po raz pierwszy jego naukę, wówczas w rosyjskiej szkole ludowej w Czaplach, przerwała wielka wojna. Gdy z rocznym opóźnieniem ukończył wreszcie szkołę powszechną i kontynuował zdobywanie wiedzy w Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu, upomniała się o niego ojczyzna. Ponieważ należał do harcerstwa i Polskiej Organizacji Wojskowej, gdy tylko wybuchła wojna bolszewicka, ochotniczo zaciągnął się do 11 Pułku Piechoty. Podjęcie przerwanej nauki zaowocowało zdaniem matury w roku 1923 i rozpoczęciem studiów na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Ale i tu czekało go Waterloo. Pogodzenie nauki z popołudniową pracą na poczcie, żeby się utrzymać, i poznana tam pierwsza miłość – Elżbieta Zanussi (z którą zresztą 1929 r. wziął ślub) – okazały się ponad jego siły. Nie zaliczywszy pierwszego roku, przeniósł się na Wydział Leśny Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

 

Szybowce

Pozostały jednak kontakty, które nawiązał na porzuconej polibudzie. Uczestniczył mianowicie w spotkaniach oraz pracach Sekcji Lotniczej Koła Mechaników Studentów Politechniki Warszawskiej, i to tak intensywnie, że w 1926 r. w jej warsztatach pod jego kierunkiem powstał dwumiejscowy samolot JD-2.

Dwa lata później Kocjan, zatrudniony już na stałe w warsztatach sekcji lotniczej, zrobił uprawnienia pilota i najpierw z Franciszkiem Żwirką, a później z Jerzym Drzewieckim, bił kilkakrotnie międzynarodowe rekordy wysokości lotu. Ale przeznaczeniem Antoniego, jako się rzekło, były szybowce – tak pewnie myślał wówczas. Pierwszy zaprojektował w 1931 r. i nazwał „Czajka”, a potem były: dwie „Wrony”, „Sroka”, „Sokół”, trzy „Orliki”, „Mewa” i dwa „Komary” oraz motoszybowiec „Bąk”, na którym zresztą ustanowiono dwa rekordy międzynarodowe. Z 1400 szybowców zbudowanych w Polsce w latach 30. przeszło połowa była jego konstrukcji. Tę świetną karierę przerwała jednak wojna.

 

Konspiracja

Ewakuowany we wrześniu razem ze swoimi warsztatami do Lublina, Kocjan został ranny podczas nalotu. Kiedy jednak po dwóch tygodniach wydobrzał i wrócił do Warszawy, zastał spalone swoje warsztaty szybowcowe na Polu Mokotowskim i natychmiast rozpoczął działalność konspiracyjną w „Muszkieterach”, a następnie ZWZ. Ale i ta działalność została przerwana. 19 września 1940 r. został przypadkowo zatrzymany w drugiej wielkiej warszawskiej łapance i wywieziony do KL Auschwitz. Była to zresztą ta sama łapanka, z której do obozu trafili rotmistrz Witold Pilecki i Władysław Bartoszewski. Dziesięciomiesięczny głód, bicie i pracę w obozowej ślusarni Auschwitz przerwało... zwolnienie. Dzięki staraniom przyjaciół i kolegów inż. Kocjan okazał się niezbędnym trybikiem dla wspomożenia wysiłku niemieckiej Luftwaffe, o czym zaświadczała firma „Techno-Service”, której pracownikiem był jeszcze przed aresztowaniem. Jako jej zaopatrzeniowiec zyskał też wielki skarb dla konspiracji – mianowicie przepustkę na poruszanie się bez ograniczeń po całym Generalnym Gubernatorstwie. Nic też dziwnego, że prócz wytwórni granatów i broni produkowanych na podstawie sfałszowanych niemieckich zapotrzebowań Kocjan zorganizował również w piwnicach byłych zakładów szybowcowych największą w wojennej Europie nielegalną drukarnię. Został też szefem Referatu Lotniczego AK. Oznaczało to zbieranie wszelkich informacji o niemieckich lotniskach, produkcji samolotów oraz składach paliwa i bomb.

 

Bombardowanie

Na początku 1943 r. pomorski wywiad AK wysłał doniesienie o „torpedach powietrznych”, a szczegółowe ustalenia wskazały na ośrodek Peenemünde na wyspie Uznam koło Szczecina jako niemiecki poligon nowej broni odwetowej o napędzie rakietowym. Meldunki na ten temat trafiły do Londynu i po sfotografowaniu Peenemünde z powietrza wydano rozkaz zbombardowania zakładów i poligonu. To właśnie bombardowanie, w którym pośród około 800 ofiar znalazło się 178 Niemców z personelu badawczego i kierownictwa ośrodka rakietowego, opóźniło o pół roku prace nad V-2. Co by było, gdyby broń „V” szybciej weszła w skład uzbrojenia wojsk Rzeszy? Wystarczy wyobrazić sobie atak pocisków rakietowych o wielkiej sile rażenia na skoncentrowane w portach i gotowe do inwazji na kontynent wojska i sprzęt.

Był jednak jeden problem. Polegał na tym, że zbombardowano jedynie zakłady produkujące V-2 – ogromne, bo 14-metrowe, rakiety. Bez szwanku jednak wyszły położone tuż obok poligon i zakłady wytwarzające latające bomby albo inaczej samoloty bezzałogowe V-1 o napędzie pulsacyjnym.

 

Rakieta balistyczna V-2

Niemcy oczywiście natychmiast przenieśli produkcję i poligony, ale nos Kocjana złapał już trop. Wkrótce Kocjan dowiedział się i zawiadomił Londyn, że Niemcy przenieśli główne zakłady montażowe broni „V” do podziemnej fabryki „Dora” w górach Harzu w przemysłowej Turyngii, a na biura konstrukcyjne zaadaptowano groty skalne nad austriackim jeziorem Traunsee.

Na początku 1944 r. z Pustkowa-Blizny niedaleko Dębicy od oddziałów, których zadaniem było zbieranie części testowanych rakiet V-2, napłynęły pierwsze części. Ale dopiero gdy pod Niwiskami na Podlasiu cała rakieta, nie wybuchając, wbiła się łagodnie w rozlewisko Bugu, a po rozebraniu została przewieziona do Warszawy, można było przeprowadzić jej szczegółowe badania. Brali w nich udział: elektronik, prof. Janusz Groszkowski, chemik, prof. Marceli Struszyński, i inż. Antoni Kocjan. On również napisał szczegółowe raporty ze zdjęciami i rysunkami technicznymi, które wraz z najważniejszymi częściami rakiety, ukryte w dwóch butlach tlenowych, miał zawieźć do Londynu. Niestety, nie było mu to dane.

 

Ostatni rozstrzelany z Pawiaka

Na początku czerwca 1944 r. został przypadkowo aresztowany w związku z wykryciem nielegalnej drukarni na Polu Mokotowskim. Mimo że torturowano go i bito na Szucha, nie przyznał się ani do działalności produkcyjnej, ani tym bardziej wywiadowczej. Właściwie w lipcu 1944 r. miał już zostać zwolniony z Pawiaka jako przypadkowa ofiara (12 lipca zwolniono jego żonę). Niestety, tuż przez podpisaniem dokumentu zwolnienia zdradziła go nieludzko torturowana łączniczka AK obsługującą fabrykę broni, wskazując na Kocjana jako dowódcę całego przedsięwzięcia. Zginął rozstrzelany na terenach wypalonego getta już w trakcie Powstania Warszawskiego 13 sierpnia 1944 r., w ostatniej grupie rozstrzelanych więźniów Pawiaka.

 

 

PS W nocy z 25 na 26 lipca 1944 r. niedaleko Tarnowa wylądowała aliancka Dakota DC-3. Przyleciał na jej pokładzie kurier z Londynu, Jan Nowak Jeziorański, z wiadomością, że sprzymierzeńcy właśnie umyli ręce od mającego wkrótce wybuchnąć Powstania Warszawskiego. Na pokład tego właśnie samolotu zapakowano dwie butle tlenowe i Jerzego Chmielewskiego „Rafała” wraz z wielką ilością dokumentów o broni „V”. Tak Polska zapłaciła za zdradę swoim sojusznikom.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK