Historia nieznana
nr 7-8 (73-74) LIPIEC-SIERPIEŃ 2013

„Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświaty kaganiec;

A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,

Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!…”.

Juliusz Słowacki „Testament mój”

Andrzej Łukasiak

Kamień na szaniec

Powązki Wojskowe – stuletni cmentarz. Ostatnia ziemska przystań powstańców styczniowych, wielkopolskich i śląskich, żołnierzy z wojny bolszewickiej 1920 roku i obrońców Warszawy z 1939 roku. Tu również biało-brzozowe proste krzyże wspierają się na mogiłach powstańców warszawskich i harcerzy, a pośród nich trójki przyjaciół z Batorego, matura ’39: Macieja Aleksego Dawidowskiego „Alka”, Jana Bytnara „Rudego” i „Zośki” – Tadeusza Zawadzkiego.

 

PRZYJACIEL
Tadeusz Zawadzki urodził się 24 stycznia 1921 roku w Warszawie.
Jego ojciec Józef, profesor chemii, był rektorem Politechniki Warszawskiej, a matka, Leona z Siemieńskich, nauczycielką i działaczką społeczno-wychowawczą i oświatową. W latach 1933–1939 Tadeusz był uczniem Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie oraz harcerzem 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Pomarańczarni”, w której od stycznia do kwietnia 1939 roku pełnił funkcję drużynowego drużyny starszej. Właśnie w gimnazjum jego niemal dziewczęca uroda – „delikatna cera, regularne rysy, jasnoniebieskie spojrzenie i włosy złociste, uśmiech zupełnie dziewczęcy, ręce o długich, subtelnych palcach, wielka powściągliwość, pewien rodzaj nieśmiałości” – spowodowała, że już na zawsze przylgnął do niego pseudonim „Zośka”. Ten wrażliwy i łagodny samotnik, dość skryty i powściągliwy, ceniony przez przyjaciół za inteligencję i rozsądek, był zawsze wiernym i lojalnym przyjacielem.

 

KONSPIRACJA
Po klęsce wojny wrześniowej, na którą wyruszył w składzie harcerskiego batalionu marszowego Chorągwi Warszawskiej,
już w październiku rozpoczął wraz z przyjaciółmi pracę w konspiracji, uczestnicząc w akcjach małego sabotażu. W marcu 1941 roku wszedł wraz z kierowaną przez siebie drużyną w skład Szarych Szeregów (kryptonim konspiracyjny ZHP) i objął komendę nad Hufcem „Mokotów Górny”. Za największą liczbę kotwic Polski Walczącej wymalowanych na murach Mokotowa otrzymał od Komendanta Głównego Organizacji Małego Sabotażu „Wawer” honorowy pseudonim „Kotwicki”.

Kiedy Związek Walki Zbrojnej, w skład którego wchodziły chorągwie Szarych Szeregów, przeobraził się w Armię Krajową (w roku 1942), reorganizacji uległa również Chorągiew Warszawska Szarych Szeregów. „Tadeusz” – bo taki pseudonim otrzymał wówczas Zawadzki – został hufcowym Roju (Hufca) „Centrum” i dowódcą Grup Szturmowych Chorągwi Warszawskiej oraz zastępcą dowódcy Oddziału Specjalnego Kedywu. Na początku 1943 roku promowano go do stopnia kaprala podchorążego. Dowodził między innymi akcją wysadzenia w powietrze przepustu kolejowego pod Kraśnikiem oraz wykonaniem wyroku śmierci na Ludwiku Herbercie.

 

AKCJA
26 marca 1943 roku Tadeusz był dowódcą grupy „Atak” w Akcji pod Arsenałem, podczas której odbito z rąk Gestapo dwudziestu pięciu więźniów, w tym jego przyjaciela „Rudego”.
Cztery dni później, w wyniku otrzymanej w trakcie akcji rany postrzałowej w brzuch, zmarł „Alek”. Tego samego dnia obrażenia wewnętrzne, po bestialskich przesłuchaniach w Gestapo, zabrały najlepszego przyjaciela „Zośki” – „Rudego”, przy którym Tadeusz czuwał do ostatniej chwili. „Nie ma śmierci!” – wykrzyczał ksiądz podczas nabożeństwa żałobnego w kaplicy Sióstr Urszulanek przy ul. Gęstej, gdzie zebrali się młodzi ludzie, by pożegnać doskonałego tancerza, majsterkowicza i kucharza – Janka Bytnara, i wiecznie uśmiechniętego prymusa Maćka Dawidowskiego. Ale ona była. Stała między nimi i swoje oczy skierowała na „Zośkę”. To za jej sprawą niedługo, bo już pięć miesięcy później, spotkał się ze swoimi przyjaciółmi. Zdołał jeszcze wykonać wyroki na katach przyjaciela, ukończyć kurs harcmistrzowski i uczestniczyć w kilku akcjach Kedywu. Podczas jednej z nich w nocy z 20 na 21 sierpnia 1943 roku poległ, trafiony kulą prosto w serce. „Kończy się w tym miejscu opowieść, choć walka toczy się dalej” – jak pisał Aleksander Kamiński w „Kamieniach na szaniec”. – „Opowieść o wspaniałych ideałach braterstwa i służby, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i pięknie żyć”.

Wszyscy trzej przyjaciele spoczęli pod brzozowymi krzyżami na warszawskich Powązkach Wojskowych.

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK