Historia nieznana
nr 4 (118) kwiecień 2017

 Był to niepozorny niebieski obrazek Jezusa Miłosiernego. „Ten obrazek będzie cię chronił, on jest poświęcony, noś go z sobą” – powiedziała rodzicielkaI nosił. Dlaczego to takie ważne?

Andrzej Łukasiak

"Gryfa" układy z górą

Jako pierwszego żołnierza Powstania Warszawskiego odznaczono go pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari... jeszcze za życia. Siedmiokrotnie uniknął pewnej śmierci, bo chronił go… Jezus Miłosierny. Janusz Brochwicz-Lewiński „Gryf”.

 

 

Był szefem ochrony angielskiego króla, Jerzego VI Windsora. Przyjaźnił się z księżniczką Małgorzatą – rozrywkową siostrą Elżbiety II. Jako oficer MI6 tropił i likwidował agentów sowieckich próbujących przedostać się do brytyjskiej strefy Berlina. W Palestynie sklął i zbeształ po polsku żydowskiego terrorystę, niejakiego Mieczysława Bieguna – lepiej znanego jako Menachem Begin – późniejszego premiera Izraela i laureata Pokojowej Nagrody Nobla.

Najciekawsze było jednak to, że Janusz Brochwicz-Lewiński miał układy z samą GÓRĄ za sprawą pewnego świętego obrazka. Otrzymał go od matki dzień przed wybuchem wojny, gdy ścisnąwszy jej ręce, odjeżdżał do swojego pułku w Grodnie. Był to niepozorny niebieski obrazek Jezusa Miłosiernego. „Ten obrazek będzie cię chronił, on jest poświęcony, noś go z sobą” – powiedziała rodzicielka. I nosił. Dlaczego to takie ważne? Bez tego wprowadzenia bowiem nie sposób zrozumieć burzliwych i nieprawdopodobnych wydarzeń z życia Brochwicza.

 

Czerwona zaraza

Nie mógł uwierzyć swoim uszom, kiedy 17 września 1939 r. jako dziewiętnastoletni podchorąży otrzymał rozkaz, że ma broń Boże nie strzelać do wkraczającej w granice Rzeczypospolitej armii sowieckiej. Wychowany na opowieściach ojca i wujów o wojnie bolszewickiej, zbuntował się i walczył. Ale jeden wóz pancerny i dwie taczanki atakujące z początku dowodzoną przez Brochwicza grupę wsparcia w rejonie Baranowicz szybko urosły do dwutysięcznej hordy czerwonych wspartej dodatkowo przez czołgi. Wzięty do niewoli Lewiński został skazany przez pijanego enkawudzistę na karę śmierci. Nie wiadomo dlaczego nie doszło do egzekucji. Z pozostałą przy życiu piątką skazanych Brochwicz dał nogę z transportu następnego dnia.

 

Rycerski dowódca

Jako żołnierz ZWZ-AK i polskiego wywiadu pracował w Puławach, Lublinie i Janowie Podlaskim na stanowiskach administracyjnych w firmach niemieckich, przeprowadzając drobne akcję sabotażowe, a w chwilach wolnych w podlubelskich lasach szkolił żołnierzy. Wsypany przez jednego ze swoich współpracowników, cudem uniknął aresztowania. Rozpoczął walkę partyzancką, dowodząc pięćdziesięciopięcioosobowym plutonem Kedywu. Już niedługo sława Brochwicza, zwanego teraz „Gryfem”, zaczęła kroczyć przed nim, a Niemcy ochrzcili go mianem rycerskiego dowódcy. Atakowane przez niego niemieckie konwoje i dostawy były bowiem pozbawiane broni i wyposażenia, ale żołnierzy puszczano zawsze wolno. I właśnie ta sława zwróciła na niego uwagę wizytującego oddział w styczniu 1944 r. pułkownika Emila Fieldorfa „Nila” i z nastaniem wiosny Brochwicz pojechał do Warszawy jako instruktor wyszkolenia bojowego batalionu „Parasol”. W lipcu dowodził mityczną prawie akcją napadu na aptekę Wendego, rabując pod nosem Niemców z podziemi placówki półtorej tony leków i środków opatrunkowych stanowiących rezerwę dla niemieckich szpitali polowych, które to medykamenty ocaliły niezliczone istnienia w Powstaniu Warszawskim.

 

Powstanie

Podczas gorącego Sierpnia ’44 po morderczej walce z jednostkami 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring” „Gryf” na własną prośbę bronił ze swoim oddziałem słynnego pałacyku Michlera, z warszawska zwanego pałacykiem Michla. Kolejne szturmy oddziałów Wehrmachtu, SS i policji z powołanego do życia na rozkaz Himmlera korpusu Ericha von dem Bacha-Zelewskiego zostały krwawo odparte, by powstańcy broniący stolicy mieli więcej czasu na przygotowanie się do niemieckiej kontrofensywy. Wycofawszy się na rozkaz dowódcy „Parasola”, kapitana Adama Borysa „Pługa”, na cmentarz ewangelicki, Brochwicz został prawie śmiertelnie postrzelony przez niemieckiego snajpera. Kula trafiła go w szczękę i wyszła pod przeciwległym uchem. Koledzy, którzy przyszli pochować zwłoki „Gryfa”, ze zdziwieniem stwierdzili jednak, że owe zwłoki wykazywały oznaki życia i mało że przetrwały szpital polowy na Starówce, to jeszcze o własnych siłach kanałami przeszły do Śródmieścia. Z dziurą w szczęce „wielkości spodka od herbaty”, jak sam mówił, i gangreną trafiły do obozów Lambsdorf i Murnau, po wyzwoleniu przez Amerykanów przetrwały ostrzelanie wiozącej je sanitarki przez niemiecki myśliwiec, a gdy trafiły wreszcie na stół operacyjny, szkocki chirurg stwierdził, że pozostaje jedynie przesunąć granice niemożliwego w medycynie. I co, nie są to układy z GÓRĄ?

 

Łowca szpiegów

Wyrok śmierci, który czekał na niego w ojczyźnie opanowanej przez czerwone kanalie, zmusił „Gryfa” do pozostania w Wielkiej Brytanii, a tam szybko doceniono jego walory bojowe, mianując go szefem ochrony króla Jerzego VI. „Gdybym wrócił, byłbym w piachu jak Pilecki, Fieldorf, jak «Zapora» – mówił Brochwicz. – Jak inni, którzy walczyli o Polskę i za nią ginęli, bo chcieli, aby była wolna”.

Ale zabawy na salonach Windsorów nie były tym, co Gryfy lubią najbardziej, nawet jeśli w grę wchodziła przyjaźń (i pozostańmy przy tym określeniu) z Małgorzatą – siostrą późniejszej królowej Elżbiety II.

Ze znajomością czterech języków obcych Brochwicz został... szpiegiem. Zajmował się m.in. tropieniem i likwidowaniem sowieckich zrzutków przekraczających nielegalnie granicę zachodnich stref okupacyjnych. Robił to tak skutecznie, że gdy przemierzał kiedyś trasę wzdłuż fortyfikacji, został ostrzelany, a jego jeep został podziurawiony kulami karabinowymi jak ser szwajcarski. Jemu samemu nie stało się nic.

 

Żydowscy terroryści

Rok 1947 powitał Brochwicza w Palestynie. Działo się to tuż po zamachu terrorystycznym na Hotel Króla Dawida, gdzie mieściło się dowództwo brytyjskich wojsk w Palestynie, i w którym zginęło 91 osób, a 45 zostało rannych, i który, jak wiele innych, zorganizował dezerter z armii Andersa, niejaki Mieczysław Biegun, lepiej znany pod swoim żydowskim nazwiskiem Menachem Begin, a któremu później, w swojej nieskończonej mądrości, Norweski Komitet Noblowski przyznał Pokojową Nagrodę Nobla. No cóż, w końcu Nobel był wynalazcą dynamitu.

Żydzi zorganizowali też zamach na Brochwicza, który w imieniu rządu Jego Królewskiej Mości miał prowadzić z nimi rozmowy, ale ten zakończył się ostrzelaniem z Thompsona i pobiciem kilku pejsatych bojowców oraz siarczystym zwymyślaniem po polsku samego Begina.

 

Sprawa Blake’a

Po misjach w Izraelu, Egipcie i Sudanie powrócił do Niemiec, gdzie jego samochód zmiotła z drogi ciężarówka, a ze sprasowanego wraku uwolnili go dopiero strażacy.

W Wielkiej Brytanii, do której dotarł w końcu po burzliwych wydarzeniach w Westfalii, został otruty podczas przyjęcia dla amerykańskich i brytyjskich oficerów. To wówczas, w 1957 r., wpadł na trop największego tuza z dotychczas tropionych agentów sowieckich. Był nim współpracownik KGB George Blake – wyższy oficer brytyjskiej Tajnej Służby Wywiadowczej MI6. Monitom i raportom przesyłanym przez Brochwicza do dowództwa nie dawano jednak wiary. Blake’a aresztowano dopiero po czterech latach po informacji o wysoko postawionym krecie w brytyjskich służbach dostarczonej przez innego Polaka, podpułkownika Michała Goleniewskiego.

A sam Brochwicz, no cóż, po przejściu na emeryturę w 2002 r. wrócił do Polski. Nie raz, pytany o swoje przeżycia, mówił: „Miłosierny Jezus wiele razy uchronił mnie przed śmiercią, pomógł w trudnych sytuacjach, był dla mnie dobry, dlatego Go kocham, uwielbiam i będę Mu wierny aż do końca życia. Dla mnie ten obrazek jest jak ołtarz. Ja z nim żyję, zwierzam Mu się z tego, co przechodzę. Nie pójdę spać, dopóki nie porozmawiam z moim Panem Jezusem. I robię to codziennie”.

GÓRA zabrała do siebie Janusza Brochwicz-Lewińskiego „Gryfa” (awansowanego najpierw do stopnia generała brygady, a pośmiertnie do stopnia generała dywizji), z bronionej niegdyś w powstaniu Warszawy 5 stycznia 2017 r.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK