Historia nieznana
nr 6 (84) CZERWIEC 2014

Aresztowaną przez UB we wrześniu 1951 roku, po ciężkim śledztwie skazano na 10 lat wię­zienia. Wyszła na wolność po pięciu. Generałem brygady Wojska Polskiego została w 2006 roku.

Andrzej Łukasiak

Jedyna cichociemna

„... tajemnicy służby specjalnej dochowam, nawet wobec moich przełożonych i kolegów w konspiracji i nie zdra­dzę jej nikomu, aż do końca wojny. Tak mi Panie Boże dopomóż”.

Taką przysięgę składała Elżbieta Zawacka. Niska blondynka o niebieskich oczach, jedyna kobieta cichociem­na, generał brygady Wojska Polskiego.

 

Ogromny Liberator B-24 z 301 eskadry 138 szwadronu RAF stał na pasie startowym. Cztery czternastocylindro­we silniki wyły pełną mocą. Za sterami maszyny, która miała zainaugurować sezon operacyjny Riposta, siedział doświadczony pilot kapitan Stanisław Król. Choć zadania nigdy nie były rutynowe, przerabiał je już dwadzieścia osiem razy.

 

Zrzut

Tym razem operacja przerzucenia cichociemnych do Polski nosiła kryptonim Neon 4 i nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie skład pasażerów owego sześciogodzinnego lotu do kraju. Prócz porucznika Bolesława Po­lończyka, ps. „Kryształ”, oraz podporucznika Fryderyka Serafińskiego, ps. „Drabina”, na pokład samolotu we­szła niska blondynka o niebieskich oczach ukrytych za okularami. Tylko jej poważny wyraz twarzy i chłodne spoj­rzenie sprawiły, że kapitan powstrzymał się od jakiegoś rubasznego dowcipu. Był 9 września 1943 roku, a ową niepozorną pasażerką była Elżbieta Zawacka, ps. „Zo”, jedyna w historii formacji kobieta cichociemna, a w dziejach Polski druga kobieta-generał.

Nie mniej zaskoczony od pilota był jeden z partyzantów z placówki „Solnica” na południe od Warszawy podej­mujących ów zrzut. Kiedy wreszcie po trzykrotnym okrążeniu przez samolot terenu na nocnym niebie pojawiły się czasze spadochronów, do lądujących skoczków podbiegli żołnierze zabezpieczający ów niewielki desant. Je­den z nich z radości uściskał „Zo” i natychmiast odskoczył jak oparzony, rozpoznając pod workowatym kombi­nezonem kobiece kształty.

 

Pseudonim „Zo”

Panna Elżbieta Zawacka urodziła się 19 marca 1909 roku w Toruniu pod zaborem pruskim, ale szkołę podstawo­wą i gimnazjum kończyła już w wolnej Polsce. Choć maturę złożyła w Żeńskim Gimnazjum Humanistycz­nym, na Uniwersytecie Poznańskim skończyła studia matematyczne, po których podjęła pracę w Katowicach jako na­uczycielka. Jeszcze na studiach związała się z Organizacją Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju (później­szym Przysposobieniem Wojskowym Kobiet), której instruktorem wkrótce została. We wrześniu 1939 roku wal­czyła w obronie Lwowa najpierw przed Niemcami, a później Sowietami. W październiku tego roku, kiedy po­wstawały struktury Służby Zwycięstwu Polski, przyłączyła się do nich i zaczęła organizować je na Śląsku. Pod koniec 1940 roku, gdy została przeniesiona do Warszawy z przy­działem do Wydziału Łączności Zagranicznej Komendy Głównej Armii Krajowej „Zagroda”, przyjęła pseudon­im „Zo”. Została specjalną kurierką Komendy Głównej AK i rozpoczęła regularne kursowanie między Warsza­wą a Berlinem. Jej zadaniem było przewożenie na Zachód poczty, przywożenie z powrotem meldunków i pie­niędzy na działalność konspiracyjną oraz organizo­wanie szlaków dla kurierów podążających do Londynu przez Niem­cy. Pytana już po wojnie, ile razy przekra­czała granicę III Rzeszy, odpowiedziała ze spokojem, że rachu­bę straciła po setce. Mimo że brzmi to dość sielankowo, w istocie służba kuriera była zawsze wojną nerwów, a choć „Zo” doskonale znała niemiecki, kilka razy ledwie uciekła Niemcom, płacąc losowi wywózką siostry Klary do Ravensbrück i śmiercią brata Egona w Auschwitz.

 

Porządki w Londynie

Spalona w Kraju, rozkazem Komendanta Głównego Armii Krajowej generała Stefana „Grota” Roweckiego wy­ruszyła do Londynu, „by usprawnić komunikację na linii Komenda Główna AK w Warszawie – Sztab Naczelne­go Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie”. Podróżowała przez Niemcy, Francję, Andorę, Hiszpanię i Gi­braltar, skąd statkiem przepłynęła do Anglii i dotarła do Londynu w maju 1943 roku. Gdy 4 maja zaanonso­wana przez pułkownika Michała Protasewicza wkroczyła do jednego z pokojów Oddziału ds. Łączności z Kra­jem w Sztabie Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i ogarnęła wzrokiem bezmiar bałaganu panujący w doku­mentach, wycedziła tylko do trzech prężących się przed nią oficerów: „A więc to panowie odpowiadają za łącz­ność z nami” i zaczęła robić „swoje” porządki. Wzięła do galopu cały oddział, wytykając błędy i rugając za naj­mniejszy nieporządek w archiwum. Dla jej podwładnych skończyło się „odrabianie pańszczy­zny” w godzinach urzędowych. Teraz ślęczeli w biurze do późnej nocy, naprawiając błędy, za które ktoś w oku­powanej Polsce mógł zapłacić życiem. Sikorskiego zarzucała niewygodnymi pytaniami i ponagleniami. Za swo­je poczynania zo­stała serdecznie znienawidzona w całym Sztabie Naczelnego Wodza.

 

Kobieta-generał

Jej powrót do Kraju wymusiły dwie tragedie: śmierć generała Sikorskiego i aresztowanie „Grota” Roweckiego. Jego następca Tadeusz „Bór” Komorowski nalegał na jak najszybszy powrót „Zo” do kraju, ale droga lądowa za­jęłaby co najmniej cztery tygodnie, zdecydowano więc wysłać ją na kurs spadochronowy dla cichociemnych. Ku uldze swoich współpracowników latem 1943 roku „Zo” pojechała do Szkocji i zameldowała się w Largo Ho­use – ośrodku szkolenia 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Stanisława Sosabowskiego.

Po powrocie do Kraju dowództwo AK wycofało ją ze służby kurierskiej i skierowało do komendy Wojskowej Służby Kobiet, którą dowodziła w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku „Zo” przedostała się do Krakowa i pra­cowała przy przerzucie kurierów do neutralnej Szwajcarii. Pod koniec wojny została promowana do stopnia ma­jora Wojska Polskiego. Po krótkim wyjeździe na Zachód wróciła do Polski, wstępując w szeregi organizacji Wol­ność i Niezawisłość. Aresztowaną przez UB we wrześniu 1951 roku, po ciężkim śledztwie skazano na 10 lat wię­zienia. Wyszła na wolność po pięciu. Generałem brygady Wojska Polskiego została w 2006 roku. Do grona 309 swoich cichociemnych kolegów Elżbieta Zawacka „Zo” dołączyła 10 stycznia 2009 roku tuż przed swo­imi setnymi urodzinami. Pożegnało ją już tylko sześciu ostatnich spadochroniarzy AK.

 

 

Przysięga cichociemnych

W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny, jako żołnierz powołany do służby specjalnej przy­sięgam, że poświęconego mi sprzętu, poczty i pieniędzy strzec będę nie tylko jako dobra państwowego, ale i jako środków i pieniędzy przeznaczonych dla odzyskania wolności Ojczyzny, a tajemnicy służby specjalnej docho­wam, nawet wobec moich przełożonych i kolegów w konspiracji i nie zdradzę jej nikomu, aż do końca wojny. Tak mi Panie Boże dopomóż.

 

Miejsce

W Warszawie przy ul. Matejki naprzeciwko gmachu Sejmu w październiku 2013 roku stanął pomnik Cicho­ciemnych Spadochroniarzy AK. Na bloku z czarnego granitu znajdują się imiona, nazwiska i pseudonimy bojo­we cichociemnych, a napis głosi: „Pamięci cichociemnych, 316 spadochroniarzy żołnierzy Armii Krajowej, któ­rzy swoje życie i losy poświęcili Tobie Ojczyzno”. Znajduje się na nim również Znak Spadochronowy cicho­ciemnych w kształcie spadającego do walki orła zaprojektowany przez grafika Mariana Walentynowicza (tego od Koziołka Matołka).

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK