Historia nieznana
nr 11 (89) LISTOPAD 2014

Niepodległość Polski nie została przez niego proklamowana 11 listopada 1918 roku na dworcu, placu czy Zamku Królewskim, ale w katedrze św. Jana na wieczornym nabożeństwie, w obecności kardynała krakowskiego, metropolity Warszawy oraz ks. Achille Rattiego – nuncjusza apostolskiego w Warszawie, późniejszego papieża Piusa XI.

Andrzej Łukasiak

Polska reaktywacja

Nie było tłumów na ulicach, kwiatów ani wiwatów. Naczelnik Państwa wysiadł z pociągu z Berlina w jednym mundurze i z najwierniejszym współpracownikiem. Nie miał nawet domu, do którego mógłby pojechać, by się odświeżyć i przebrać.


Zwolnienie Józefa Piłsudskiego z twierdzy w Magdeburgu nie było żadnym aktem łaski czy wspaniałomyślności wobec Polaków. Wobec rozprzestrzeniających się w Niemczech demonstracji było zwykłą kalkulacją, że stacjonujące na ziemiach polskich setki tysięcy żołnierzy niemieckich nie poddadzą się anarchii i nie ruszą na pomoc rewolucjonistom. Tylko Piłsudski mógł uspokoić Polskę. A poza tym zawsze lepszy swój wróg niż obcy.

 

Skromne powitanie

10 listopada 1918 roku o godzinie siódmej rano na peronie dworca Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w stolicy czekała niewielka grupka osób. Stał wśród nich Zdzisław książę Lubomirski, członek Rady Regencyjnej, adiutant księcia, rotmistrz Stanisław Rostworowski, stało kilku najbliższych współpracowników: dowódca Komendy Naczelnej POW (na okupację niemiecką) Adam Koc z żoną, państwo Prystorowie, Stamirowscy, ppor. Konstanty Abłamowicz oraz dziennikarz Wacław Czarski.

Nie było więc pompy, tłumów na ulicach, kwiatów, szlochów, wiwatów ani oklasków. Naczelnik Państwa wysiadł z pociągu pospiesznego z Berlina w jednym mundurze i z najwierniejszym współpracownikiem-współwięźniem z Magdeburga Kazimierzem Sosnkowskim. Od dziesięciu dni krwawił Lwów dźgany przez Ukraińców, zajęty był Przemyśl, Czesi szykowali się do pogwałcenia traktatu o podziale Śląska Cieszyńskiego, u bram Grodna i Wilna dyszeli bolszewicy, Niemcy okupowali Wielkopolskę, a on nie miał nawet domu, do którego mógłby pojechać, by się odświeżyć i przebrać. Ba, nie miał nawet ubrania na zmianę!

 

Pierwsze decyzje

Po obiedzie u księcia Lubomirskiego załatwił Piłsudski bodaj pierwszą palącą sprawę. Wieczorem przybyła do niego delegacja niemieckiej Rady Żołnierskiej (Soldatenrad) z prośbą o umożliwienie bezpiecznego wyjazdu do Niemiec. Piłsudski postawił warunki: broń, lokomotywy, wagony, telegrafy i telefony zostają, wojsko wyjeżdża. „Broń, lokomotywy i wagony – wspominał po latach – stanowiły w tym czasie takie precjoza, że warto było zagrać na tę umowę, której nawet z pewnością dotrzymać nie mogę. Pamiętałem dobrze swoje myśli w wagonie, pędzącym z Berlina do Warszawy i unoszącym mnie poprzedniej nocy z więzienia na swobodę i pamiętałem, jak jedną z najbardziej dokuczliwych dla mnie myśli była, że nas okupanci mogą zostawić bez jednej lokomotywy i bez jednego telefonu, czyniąc z nas prymitywy pod względem techniki życia”.

Kiedy w mieście trwało rozbrajanie Niemców, kolejny problem rozwiązał się właściwie sam. Rano stawił się u Piłsudskiego Wacław Sieroszewski, minister informacji i propagandy powołanego 7 listopada 1918 roku w Lublinie Tymczasowego Rządu Ludowego RP z Ignacym Daszyńskim na czele, i złożył rezygnację całego gabinetu. To podczas tego właśnie spotkania Piłsudski skomentował podobno działania rządu Daszyńskiego słowami: „Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić”. Tego samego dnia Rada Regencyjna oddała Piłsudskiemu komendę nad wojskiem. 12 listopada wydał rozkaz wzmocnienia obrony Śląska Cieszyńskiego i ekspedycji karnej na wschodnią Galicję.

„Ustanowiliśmy dyktaturę – powiedział abp Kakowski, członek Rady Regencyjnej – która wydawała nam się najlepszą formą rządu na czas przejściowy. (…) Poranek 14 listopada, kiedy podpisałem akt abdykacji, uważam za najszczęśliwszy dzień życia. Błogość i szczęście panowały w mojej duszy i spokój, i nie tylko nadzieja, ale i pewność lepszej przyszłości dla Polski”.

 

Wolna Polska

Po kilku nieudanych próbach 18 listopada Jędrzej Moraczewski sformował pierwszy gabinet. Naczelnik Państwa ulokował się w Belwederze, odrzucając propozycję zamieszkania na Zamku Królewskim lub w Pałacu Pod Blachą. W nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku miała miejsce próba zamachu stanu ze strony narodowców, jednak zorganizowana tak nieudolnie, że sam Naczelnik nazwał go szopką, a sugestie wzmocnienia ochrony Belwederu zbył słowami: „Nie bójcie się, oni tu nic nie zrobią”.

Na trzecim posiedzeniu nowo wybranego Sejmu 20 lutego 1919 roku, zgodnie z zapowiedzią Naczelnik złożył swój urząd. Jednak tuż po jego wyjściu z sali obrad wpłynął do laski marszałkowskiej nagły wniosek posłów Daszyńskiego, Korfantego, Stolarskiego i Witosa ze stu kilkudziesięciu podpisami innych posłów różnych stronnictw. W artykule pierwszym owego wniosku przyjmowali oni rezygnację Józefa Piłsudskiego z urzędu i wyrażali wdzięczność za „jego sprawowanie w służbie Ojczyzny”. Artykuł drugi powierzał Piłsudskiemu dalsze piastowanie urzędu Naczelnika Państwa oraz określał zasady, na jakich ma się to odbywać. Powstała tzw. mała konstytucja. W ten sposób weszła w życie pierwsza ustawa zasadnicza wolnej Polski.

 

Wierny syn

Wbrew temu, jak przedstawiali go wrogowie polityczni, Piłsudski był też człowiekiem niezwykle religijnym. Niepodległość Polski nie została przez niego proklamowana 11 listopada 1918 roku na dworcu, placu czy Zamku Królewskim, ale w katedrze św. Jana na wieczornym nabożeństwie, w obecności kardynała krakowskiego, metropolity Warszawy oraz ks. Achille Rattiego – nuncjusza apostolskiego w Warszawie, późniejszego papieża Piusa XI. Z tymże Rattim właśnie Piłsudski był na Jasnej Górze, by wymodlić zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 roku, i na kolanach szedł do Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie. Po śmierci Marszałka 15 maja 1935 roku prymas Polski kard. August Hlond wydał oświadczenie, w którym napisał: „Za to należy się Józefowi Piłsudskiemu wieczna wdzięczność nie tylko obywateli polskich, lecz całego chrześcijaństwa”. A św. Maksymilian Kolbe powiedział: „Bogurodzica towarzyszyła mu w bojowym marszu ku Polsce Niepodległej. Józef Piłsudski miłość ku Matce Niebieskiej wyssał z piersi swej ziemskiej matki, którą bardzo miłował. Od swojej matki nauczył się też kochać wspólną wszystkich ludzi Matkę i ukochał Ją, w postaci Ostrobramskiej Maryi Panny. I ta miłość towarzyszyła mu przez całe życie (…). Teraz może łatwiej także zrozumiemy, dlaczego Matka Boża dała mu złamać hordy bolszewickie w dzień swego Wniebowzięcia”.

 

Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić;
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić… 

Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

Adam Asnyk, „Miejcie nadzieję”

 

Dlaczego Piłsudski?

Wiedziony na syberyjską zsyłkę, gdzieś między Irkuckiem a Kireńskiem, dwudziestoletni wówczas Piłsudski nie mógł oprzeć się myśli, że „W życiu bywają rzeczy ważniejsze niż samo życie”. Dla niego tą „Rzeczą” była Polska. Jej zmartwychwstaniu i odrodzeniu poświęcał każdą chwilę, myśl i działanie. Łączył i przeciwstawiał sobie najbardziej fantastyczne idee społeczne i polityczne, zastanawiając się, w jaki sposób można wykorzystać ich założenia na drodze do niepodległości. „Głowa moja pełna jest najdzikszych sprzeczności!”. Był więc terrorystą pod Bezdanami, napadając na pociąg. Był socjalistą zainteresowanym „Kapitałem” najstarszego z braci Marks, choć z „czerwonego tramwaju socjalizmu”, jak sam mówił, wysiadł na „przystanku «Niepodległość»”. Nade wszystko zaś był wizjonerem – jedynym politykiem w skali globalnej, a nie tylko polskiej, który przewidział wybuch i przebieg I wojny światowej. Właśnie dlatego poprowadził swoje legiony najpierw z Niemcami przeciw Rosji, następnie z Anglią i Francją przeciw Niemcom. „Nie chciałem pozwolić – tłumaczył – by w czasie, gdy na żywym ciele naszej ojczyzny miano wyrąbać mieczami nowe granice państw i narodów, samych tylko Polaków przy tym brakowało”. On z olbrzymią determinacją dokonał gigantycznego dzieła budowy odrodzonego po 123 latach niewoli państwa i zespolenia w jedną całość trzech odrębnych zaborów. Wszystko to wysuwa go na pierwsze miejsce wśród polskich polityków czy nawet mężów stanu epoki. Dlatego spoczął na Wawelu między królami.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK