Generał od wszy
Przed walką
Tyfus plamisty to najstarszy wróg w naszej strefie klimatycznej. Zabił więcej ludzi w Europie niż wszystkie wojny i zarazy razem wzięte. Gdyby nie on, inaczej potoczyłaby się kampania napoleońska roku 1812. Bo to nie żaden mróz i kozacy Płatowa, a zarażone durem wszy zdziesiątkowały wielką armię cesarza. Wiedział o tym młody student, który ukończywszy w 1907 roku studia przyrodnicze na Uniwersytecie Lwowskim, obronił doktorat, a następnie habilitację, z zoologii, anatomii porównawczej i histologii. Powołany jako parazytolog do C.K armii po wybuchu pierwszej wojny światowej, rozpoczął badania nad tyfusem i roznoszącymi go wszami. Gdy w listopadzie 1918 roku wybuchła nam niepodległość, wielu ludzi deklarowało swoją przynależność do odrodzonej Polski. Nie było w tym nic dziwnego, wszak do tej pory byli poddanymi któregoś z zaborców. W przypadku owego byłego studenta było jednak trochę inaczej. Jego rodzicami byli austriaccy Niemcy, nazwiskiem Weigl, a on sam urodził się 2 września 1883 roku w Przerowie na Morawach. Po przedwczesnej śmierci ojca wychowywał go jednak ojczym Józef Trojnar, profesor gimnazjum w Jaśle i Stryju. To dzięki niemu Rudolf Weigl pokochał Polskę i w 1918 roku zdecydował, że jest… Polakiem.
Coraz głośniejsze sukcesy badawcze Weigla spowodowały, że w 1920 roku otrzymał stanowisko profesora biologii ogólnej Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Tam właśnie, w laboratorium badawczym przy ul. św. Mikołaja, zaczęto wytwarzać niewielkie ilości szczepionki przeciwtyfusowej. Sam Weigl dwa razy cudem uniknął śmierci, zaraziwszy się zainfekowaną krwią. Jego nowatorska metoda polegała na odkryciu sposobu hodowli „zdrowych” wszy, opracowaniu techniki ich zakażania i pozyskiwaniu w ten sposób materiału do produkcji szczepionek.
Artykuły z wydania dostępne w wersji drukowanej.