Różne
nr 2 (68) LUTY 2013

Poprosiła mnie kiedyś pewna kobieta, żebym codziennie przychodził do jej chorej mamy. Sama nie wiedziała, jak się wobec niej zachowywać i co robić?

 ks. Waldemar Hanas 

Cierpienie ma sens

Poprosiła mnie kiedyś pewna kobieta, żebym codziennie przychodził do jej chorej mamy. Sama nie wiedziała, jak się wobec niej zachowywać i co robić?

BYĆ BLISKO
Nikt nie może cierpieć za kogoś innego, ale możemy starać się być blisko. Takie podejście nie jest wyrazem bezradności czy zwątpienia. Przeciwnie, jest to wyraz szacunku wobec ogromnej tajemnicy, jaką jest życie człowieka.
Jedynym sposobem na przeżywanie choroby i cierpienia jest dostrzeżenie w niej sensu.  W przeciwnym razie pozostanie tylko wzdychanie i stawianie sobie i innym pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi: dlaczego ja, dlaczego teraz i dlaczego tak bardzo?
Znaleźć sens życia, choroby i cierpienia to główne zadanie dla każdego z nas, którego dotyka to doświadczenie. Ale jest to też zadanie dla tych, którzy mają odwagę stanąć blisko, niejako ramię w ramię z człowiekiem cierpiącym. Znam wielu ludzi, którzy często powtarzają,  że choroba zmieniła ich życie.


Życie ma sens nie tylko wtedy, kiedy możemy coś robić, przynosić wymierne korzyści, działać. Ma sens Te srównież wtedy, gdy jedyną rzeczą, na którą wystarcza nam sił, jest złożenie rąk do modlitwy. ame ręce tak często doceniane w działaniu nagle nieocenione są dla ludzkiego zbawienia.
Wspominam pewną ciężko chorą kobietę, która ze łzami w oczach mówiła mi, że nie poznaje swojego syna: Od dawna nie powiedział mi dobrego słowa, nigdy nie przywitał się ze mną, ciągle tylko przeklinał! A teraz ciągle pyta, jak się czuję. Jest delikatny i czuły. Modliłam się za niego.
Oto siła złożonych do modlitwy rąk cierpiącego człowieka!


KRZEPIĄCA MOC
Kiedy człowiek w chorobie doznaje przeróżnych doświadczeń i jego zmysły są znacznie przytępione niezwykłą rolę odgrywa sakrament chorych. Jego przyjęcie dla cierpiącego jest ogromnym wsparciem. Sakrament ten jest przede wszystkim uobecnieniem Boga.
Jezus wie, że człowiek potrzebuje pomocy. Gdy żył na ziemi, chorzy starali się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich (Łk 6,19). Zbawiciel chciał być blisko ludzi cierpiących, wielokrotnie pochylał się nad nimi, zajmowali oni szczególne miejsce w Jego Sercu.
Podobnie i dziś Chrystus dotyka nas w sakramencie ustanowionym dla umocnienia ludzi dotkniętych chorobą. Sakrament chorych pomaga przetrwać czas starości i opanować trwogę konania. Napełnia człowieka pokojem, odwagą w znoszeniu trudności, pomaga odzyskać ufność i wiarę. Wiemy, jak bardzo kojąca jest obecność i trzymanie za rękę. Bóg i Kościół trzyma chorego w tym sakramencie za rękę. A i dla zdrowych, którzy niejednokrotnie nie znajdują słów pociechy, jest doskonałym sposobem podniesienia na duchu.


TAJEMNICA ŚMIERCI
Chyba nie znam człowieka, który nie boi się śmierci. Jedyną bodaj osobą, która nie czuła przed nią lęku, był Jan Paweł II. Z wielkim podziwem patrzyłem, jak ten wielki człowiek odchodził do Ojca. Tak jakby wiedział, co go tam czeka.
Najczęściej zadajemy sobie pytanie, czy śmierć jest końcem, czy początkiem innego życia. Dla człowieka wiary odpowiedź winna być jasna. Jezus umarł, ale trzeciego dnia zmartwychwstał. Co więcej, obiecał ludziom, że tak samo i my zmartwychwstaniemy.
Człowiek kocha życie. Trzeba jednak pamiętać, że na końcu tego życia jest ta jedna, jedyna brama, przez którą trzeba przejść. Dobrze, kiedy stoją przy niej bliscy. Wymaga to ogromnej odwagi i wiary z ich strony. Obecność przy człowieku chorym, cierpiącym, odchodzącym z tego świata, to chyba największy znak naszej miłości do niego.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK