Różne
nr 10 (112) październik 2016

Miłość nie poprzestaje na leczeniu ran, ona chce im zapobiec.

Piotr Kordyasz

Bez nienawiści i przemocy

Siódmy rok Wielkiej Nowenny poświęcono miłości i sprawiedliwości. Patronem tego roku ustanowiono św. Józefa, a hasłem przewodnim zdanie: „Abyście się społecznie miłowali”.

 

 

W trwającym Roku Miłosierdzia wiele mówi się o wzajemnej dobroci, życzliwości, okazywaniu litości bliźniemu. Miłość społeczna, jak głosił Prymas, zawiera w sobie czyny miłosierdzia, ale nie wyczerpuje się w nich. Jest większa od miłosierdzia. Miłość nie poprzestaje na leczeniu ran, ona chce im zapobiec. Kiedyś, gdy był jeszcze zwykłym księdzem, Stefan Wyszyński spotkał na ulicy żebraka i zaczął z nim rozmawiać. Dowiedział się o jego problemach i o tym, że nie uzbierał prawie nic. Pomógł na ile mógł i doradził, aby prosząc o grosz, biedak powoływał się na Miłość Bożą. Gdy po jakimś czasie wracał, żebrak wciąż zbierał pieniądze. Jak tylko ujrzał księdza, serdecznie mu podziękował. Rada okazała się trafna. Hojność przechodniów zaskakująco wzrosła...

Wielka Nowenna przygotowująca do obchodów 1000-lecia chrztu Polski miała uświadomić ludziom, że „człowiek nie jest istotą «prywatną», ani też jego wartości, przymioty nie dadzą się odgrodzić murem od otoczenia. Wszystko to stanowić będzie nie tylko osobistą, ale i społeczną własność”, że nic się nie dzieje w naszym życiu bez wpływu na życie innych. Nie da się żyć, nie będąc w czymś zależnym od drugiego człowieka. „Nawet by dojść do Boga, potrzeba mu pomocy ludzi, chociażby zespolonych w Kościele (…) Nawet pustelnik musi mieć swego kruka, który by przyniósł mu pół chleba co dzień, albo swego lwa, który by mu mogiłę wykopał. Tak Bóg nas stworzył!”.

Mówiąc o społecznym miłowaniu się, Prymas zwracał uwagę na to, że życie ludzkie (rodzinne, zawodowe, narodowe) jest ciągłym okazywaniem i odbieraniem jakiejś miłości, bo każdy człowiek ma w sobie pragnienie miłości. Jednocześnie życie ludzkie może się okazać zaprzeczeniem czynienia miłości. Prymas wspominał, jak kiedyś podczas wyjazdu zagranicznego spotkał dwóch polskich robotników. Nawet go nie zauważyli, bo kłócili się, klnąc na czym świat stoi... Było to dla niego przykre, bo oto daleko od ojczyzny spotkał dwóch rodaków i zamiast ojczystej mowy usłyszał najgorsze przekleństwa. 

 

Cały artykuł dostępny w wersji drukowanej gazety.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK