Felieton
nr 2 (68) LUTY 2013

Żony doprowadza do pasji odkrywanie bałaganiarstwa mężów. Zwłaszcza gdy okazuje się, że ukochany nie umie w kostkę złożyć nawet koca

Hanna Karp

Ciche dni i torebki po herbacie

Prawdziwy mężczyzna sadzi drzewo, buduje dom, płodzi syna – to ludowa mądrość. Lecz ilu dziś bierze na serio ludowe porzekadła? Te słowa to jednak coś więcej. To zasada, która prowadzi przez życie wielu mężczyzn, a bywa, że i kobiety. Bo która nie chciałaby, żeby jej wybranek sprostał tym zadaniom? Tęsknota za ich spełnieniem przyciąga ku sobie brzydkich i pięknych, dobrych i złych. Mężczyzna na początku stroszy wszystkie swoje pióra i wybiera kobietę, która najmocniej uwierzy w jego męskość. Zdobywanie kobiety to najbardziej heroiczny okres w jego życiu 
–  im bardziej heroiczny, tym lepiej. Zmusza do maksymalnego wysiłku, który w wielu przypadkach już nigdy się nie powtórzy. Ona okres heroiczny przeżywa później – w czasie macierzyńskim, gdy może kaprysić i wołać: "Krokodyla daj mi, luby!".

I on, i ona już od początku mają różne zadania, oczekiwania, drogi, wyzwania. Heroiczny okres czeka parę, gdy żar i gorączka miłości przechodzą w stałą zdrową temperaturę. Huśtawka uniesień mija. Któregoś dnia mąż widzi, że żona piękna, ale nie ma pojęcia o polityce i jest pod tym względem po prostu głupia. Żona zaś, doceniająca wykształcenie i obycie męża, zauważa, że nie radzi on sobie z najprostszymi sprawami życia codziennego i oczekuje, że to ona będzie wszystko za niego robić. O nie! Zgroza i niedoczekanie. "Niech sobie wynajmie służącą!"– woła później rozpaczliwie w duchu. Te wady, a czasem jedynie kłopotliwe drobiazgi, których wczoraj jeszcze nikt nie przeczuwał, urastają z każdym dniem, zmieniając się w nieznośne dolegliwości, by ostatecznie nawet doprowadzać do pasji, kłótni i cichych dni. W tym ostatnim perfekcyjni potrafią być mężowie. Znam parę, w której mężczyzna milczał przez pół roku. Nie trzeba dodawać, że chyba tylko cud uratował to małżeństwo.

Żony doprowadza do pasji odkrywanie bałaganiarstwa mężów. Zwłaszcza gdy okazuje się, że ukochany nie umie w kostkę złożyć nawet koca, rozrzuca po całym mieszkaniu bieliznę, wrzuca torebki po herbacie do napełnionego wodą zlewu, pije mleko z butelki. Podczas wycieczki nie przyzna się, że zabłądził, i przenigdy nikogo nie zapyta o drogę, a na pretensje odpowie lub zawoła: "Spokojnie! Po co te nerwy?". Oczywiście, jeśli żona w tej sytuacji sama spyta kogokolwiek o drogę, naraża się na ciężką mężowską obrazę. Dobrze, gdy oboje nie rozejdą się każde w swoją stronę – dosłownie i w przenośni. Na szczęście zwykle do tego nie dochodzi, któreś ustępuje. Najszybciej, gdy synek nagle zaczyna krzyczeć: "To kanapka zrobiona przez tatę!", i ma widoczne objawy niestrawności. Przerażeni rodzice zapominają o swoich fochach i żalach i znów są najlepszą parą na świecie. Tak naprawdę – choć nie muszą o tym wiedzieć – są przecież swoimi mistrzami. Jak nikt mogą siebie zranić, ale też ćwiczyć w doskonałości i cnotach. A jak uczyli Grecy, cnota to także siła działająca albo skłonna do działania, to nabyta gotowość do czynienia dobra… A że on i ona dowiadują się o tym czasem po latach? Nic nie szkodzi. Zapewniam, że w tak zwanym międzyczasie przynajmniej nie jest nudno…

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK