Felieton
nr 10 (124) październik 2017

Im krócej, tym lepiej, czyli modlitwa dzieci na różańcu

Piotr Krawczyk

Na skróty

Im krócej, tym lepiej, czyli modlitwa dzieci na różańcu

 

Dzieciom wypada więcej. Zwykle nie mają oporów, żeby okazać, że czegoś nie lubią, a jeśli mają wpojone poczucie obowiązku, zaczynają kombinować. Dzieci fatimskie, a było to jeszcze przed objawieniami Pięknej Pani, które zakończyły się w październiku sto lat temu, miały nakaz od rodziców, żeby przed rozpoczęciem zabawy odmawiać różaniec. Dzieci – jak to dzieci – bardziej ciągnęło do zabawy niż do różańca. Wpadły więc na pomysł, żeby go skrócić. Zamiast pełnych zdań odmawiały tylko pierwsze słowa: „Ave Maria…, sancta Maria…”.

Myślę, że dzieci z Fatimy wykombinowały całkiem nieźle. Problemem była dla nich długość tej modlitwy. Skracając formułę, zupełnie nieświadomie nawiązały do tradycji obecnej w Kościele od wieków. Sprowadza się ona do poszukiwania takich formuł modlitewnych, które poprzez wielokrotne powtarzanie otwierają serce człowieka na Boga. Jednym z nurtów tej tradycji jest tzw. modlitwa Jezusowa („Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”). Istnieją też inne, krótsze wezwania: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu” czy „Marana tha!” („Przyjdź, Panie Jezu!”). Można je wymawiać wręcz na jednym oddechu.

Wygląda na to, że skrócona formuła może być dobrym wstępem do nauki „właściwego” różańca, a taki szybki różaniec, odmawiany regularnie, wprowadza w rytm modlitwy i uczy obowiązkowości.

Modląc się z dziećmi, lubię eksperymentować. Jeśli jakaś formuła wzbudza ich opór, szukam innej. A ponieważ wiem, że dzieci trzymają się zasady „im krócej, tym lepiej”, próbuję krótkimi formułami podprowadzać je do Pana Boga. I może gdy podrosną, pomodlimy się razem nieco dłużej…

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK