Felieton
nr 2 (92) LUTY 2015

Zabawa fajna, ale…. Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy usiłowałam uzupełnić ciekawą informację koleżanki o jednym z zabytków. Oprócz tzw. polubienia zamieściłam istotne uzupełnienie…

Agnieszka Wolińska-Wójtowicz - historyk sztuki i kultury

Bezwzgledne życie na fejsie

„Mamuś, to nie wiesz, że na fejsie nie ujawnia się swoich poglądów, bo można stracić «przyjaciół»?” – powiedziała do mnie córka.

 

Facebook do Polski dotarł w maju 2008 roku i szybko stał się przebojem wirtualnego świata. Zaczęło królować powiedzenie: „Nie ma cię na fejsie – nie istniejesz”. Moje nastoletnie córki, a potem i my z mężem popłynęliśmy z facebookową falą i nie powiem, że mnie to nie wciągnęło.

Zabawa fajna, ale…. Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy usiłowałam uzupełnić ciekawą informację koleżanki o jednym z zabytków. Oprócz tzw. polubienia zamieściłam istotne uzupełnienie… No cóż, koleżanka przestała mnie zauważać na fejsie, ale na szczęście nie usunęła z grona znajomych. Jakiś czas później pojawiły się na profilu posty na temat Powstania Warszawskiego. Gdy odważyłam się poprzeć manifestację upamiętniającą dzielnych powstańców, odezwał się mój kolega z komentarzem na pół strony, jacy to ludzie są głupi i naiwni, że wierzą w bohaterskie czyny powstańców… Na koniec dodał formalne: „nie lubię”. No zaraz, zaraz, czy ja nie mam prawa do własnego zdania? Gdy poskarżyłam się nastoletniej córce, ta z pobłażaniem skomentowała: „Mamuś, to nie wiesz, że na fejsie nie ujawnia się swoich poglądów, bo można stracić «przyjaciół»?”

No nie… niemożliwe… przecież dopiero co wszyscy pisali, jaka to ja jestem fajna, ładna i jak miło mnie widzieć w grupie osób zaprzyjaźnionych. Jeden z moich kolegów napisał nawet: „Aga – to zaszczyt mieć Cię w tzw. gronie znajomych”. Było miło do chwili, gdy zgodnie ze swoimi przekonaniami religijnymi zgłosiłam się i zostałam przyjęta do grupy „radykalnych katolików”, gdzie białe jest białe, czarne jest czarne, życie to życie, a śmierć to śmierć. I wtedy bez zbędnych komentarzy mój zaszczycony znajomością ze mną kolega wyrzucił mnie z grona swoich znajomych! No cóż – życie na fejsie jest bezwzględne!

Któregoś dnia zdziwiona, że napływają do mnie jakieś dwuznaczne propozycje, ja – przykładna żona i matka – odkryłam, że dzięki Facebookowi znalazłam się na portalu randkowym! Do tej pory nie wiem, jak tam zawędrowałam, ale z pewnością  nie z własnej woli. Gdy nasz znajomy (wieczny kawaler) zapytał mojego męża, czy wie, że mój profil na portalu We-Dwoje powiązanym z Facebookiem cieszy się dużym powodzeniem, przeżyliśmy szok. Życzliwy kolega, który mnie tam znalazł, również.

No cóż, na Facebooku, tak jak w życiu, można zarówno zyskać, jak i stracić znajomych. Tylko, wbrew pozorom, to chyba realne życie jest mniej bezwzględne niż świat mediów społecznościowych.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK