Starcie upartych kobiet
Nie zawsze uważałam, że dzieci rodzą się „jakieś”. Swego czasu teoria, że dziecko to taka „tabula rasa” (niezapisana tablica), wydawała mi się nawet sensowna. W miarę jak stawałam się mamą coraz większej gromadki dzieci, zaczęłam weryfikować swoje wcześniejsze poglądy. Po narodzeniu każdego kolejnego dziecka okazywało się, że jest ono już „jakieś” i w dodatku zupełnie niepodobne do tego poprzedniego, więc jaka „ tabula rasa”? Co więc wpływa na to, jakie jest dziecko, jaki ma charakter, a raczej „ charakterek”? Czy przeprowadzony z zachowaniem wszelkich arkanów sztuki lekarskiej poród w najlepszej klinice? Czy może poród w warunkach domowych, w zaciszu sypialni? A co z porodami w taksówkach, autobusach czy samolotach? Czy taki poród determinuje charakter na całe życie? Pewnie w dużej mierze tak, ale to nie od momentu porodu zaczyna się kształtowanie naszego charakteru.
Teoria „tabula rasa” w moim przypadku zupełnie legła w gruzach, gdy na własnej skórze poczułam, że dziecko jest już „jakieś” jeszcze przed urodzeniem. Drastycznie pokazała mi to moja córeczka (trzecie z kolei dziecko), gdy nie zaakceptowała mojego ułożenia do snu na prawym boku (może dla niej to było wtedy „na głowie”?). Ponaddwugodzinnym kopaniem „od środka” zmusiła mnie w końcu do położenia się na boku lewym (jest nawet takie powiedzenie: „ciąża lubi lewy bok”). Zasnęłyśmy potem obydwie momentalnie, zmęczone tym pierwszym starciem dwóch upartych kobiet.
Dwoje moich dzieci lubiło spacery w głębokim wózku. Jedno z nich na plecach, a drugie tylko na brzuszku, ze zdjętym daszkiem, żeby było wszystko widać. Pozostała trójka nie znosiła głębokiego wózka, więc większość spacerów odbywała się „ na rękach”, z wózkiem pełnym zakupów pchanym z przodu. Przy piątym dziecku nie używałam głębokiego wózka w ogóle.
Spośród wielu przymiotów charakteru, jakie powinni mieć rodzice, jednymi z ważniejszych są zdolność do empatii i sztuka kompromisu. Czasem lepiej ustąpić i spać dwie
godziny dłużej.