Felieton
nr 5 (71) MAJ 2013

Iwona Kocińska

Lubię piec chleb

Lubię piec chleb. Pszenny, żytni, mieszany, na zakwasie i na drożdżach. Nawet nie muszę go jeść. Lubię jego zapach, lubię patrzeć, jak jedzą inni. Kiedy zabieram się do robienia ciasta, zwłaszcza drożdżowego, czuję się tak, jakbym za chwilę zaczynała urlop. Wyciągam starą drewnianą stolnicę, taki sam wałek… Świeże drożdże delikatnie rozkruszam w ciepłym mleku. Dodaję łyżeczkę cukru i zerkam, jak rosną… Drożdże rosną. Na stolnicy kopczyk mąki, obok jajka (jeśli pieczywo ma być wykwintne), roztopiony tłuszcz, mleko lub woda…

Kiedy byłam dzieckiem, przed każdymi większymi świętami, zwykle dwa razy do roku, odbywało się pieczenie drożdżowego. Tak się to nazywało w moim domu rodzinnym. Co prawda, nigdy się tam chleba nie piekło, ale tradycyjne strucle makowe, małe bułeczki i wielkie płachty ciasta drożdżowego jak najbardziej tak.  Wielka micha mąki królowała na masywnym krześle, na kaflowym piecu w rondelku rozpuszczała się margaryna. Kiedy drożdże urosły, babcia, bo drożdżowe to była jej domena, robiła łokciem dołek w mące i wlewała do niej drożdże. Potem łyżka cukru, mleko, mąka, jeśli ciasto było za rzadkie, i zaczynało się zagniatanie.  A dla nas, dzieci, trening cierpliwości i podporządkowania się regułom społecznym.

– Nie tak. O, tak zagniataj – pokazywała babcia sposób wypracowany przez siebie od lat.

– Dlaczego? Dlaczego nie tak? – pytała młodsza siostra, boksując ciasto.

– Bo trzeba tak – nieodmiennie instruowała babcia.

Nie było dyskusji. Jeśli ktoś chciał zagniatać ciasto, a był to rodzaj przywileju, musiał robić jak trzeba – po babcinemu. Dziś, po lekturze kilkunastu książek na ten temat, wiem, że chodzi o taki sposób zagniatania ciasta, który pozwoli wtłoczyć w nie jak najwięcej powietrza, żeby drożdże mogły rosnąć i zbitą maziowatą kulkę zmienić w pulchne ciasto.

– Teraz wlej tłuszcz – mówiła babcia. – Tylko sprawdź, czy nie za ciepły.

Wiadomo było wszystkim, że tłuszcz się sprawdza paluchem i że ma być w temperaturze ciała. Jeśli był za ciepły, trzeba było wynieść rondelek na chwilę na dwór. Nie było mowy o tym, żeby zamienić kolejność wkładania składników. Dlaczego? Bo tak, jak robiła babcia, tak robiła też prababcia i z całą pewnością wiele babć przed nimi. I tak ma być. A jednak znów dziesiątki przeczytanych stron i kilkanaście prób eksperymentalnych było potrzeba, żeby zrozumieć, że dzięki takiej właśnie kolejności dodawania składników ciasto nabiera sprężystości, a po upieczeniu jest lżejsze i pulchniejsze. Ciasto babcine: zagniecione, z widocznym na środku znakiem krzyża lądowało z miską w pierzynie. W tym czasie zamykano w domu wszelkie drzwi i okna. Żeby ciasto miało ciepło.

 

W starych wiejskich domach ogrzewanych piecami kaflowymi łatwo o przeciągi i trudno utrzymać stałą temperaturę, a ciasto drożdżowe musi mieć ciepło. Dziś o wiele mniejszą miseczkę przykrywam ściereczką i wstawiam do piekarnika, ustawiam temperaturę 35 stopni, czas 2 godziny i już… Babcia tę swoją wielką michę po kilku godzinach leciutko odkrywała i robiła w cieście dziury. My, dzieci, byłyśmy tym głęboko rozczarowane, bo ciasto drastycznie zmniejszało objętość. Babcia w ten sposób uwalniała z niego dwutlenek węgla, który osłabiał rozwój drożdży. Ale czy dziecko może mieć pojęcie o takich rzeczach? We wspomnianym piecu kaflowym był piekarnik tego rodzaju, że należało tam napalić cienkim, balsamicznie pachnącym drewnem, zaczekać, aż rozsypie się w żar, szybko go usunąć i ustawić blachy.
Wkrótce po domu zaczynał się roznosić zapach, który dla nas, dzieci, był zwiastunem zaczynających się świąt i wszystkiego, co się z nimi kojarzyło.

 

Jako dziecko nauczyłam się tego, co najważniejsze.
Teraz mogę eksperymentować. Właściwie to już nawet nie chodzi o to, ile, czego, w jakiej kolejności, ani jak dosypię. Chodzi o coś o wiele bardziej dla mnie wartościowego, o poczucie łączności z bliskimi, o świadomość, kim jestem, skąd przyszłam, dokąd zmierzam. Bo przecież całe pokolenie babek i prababek za mną i całe pokolenia wnuków, mam nadzieję, przede mną. To daje siłę. Pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość i pogodnie, z godnością przeżywać dziś.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK