Felieton
nr 4 (130) kwiecień 2018

„Od czego zacząć opowiadanie Ewangelii?” – zastanawiałem się jako początkujący ojciec. Postanowiłem zacząć od… końca, trochę wbrew temu, co sugerowały pierwsze religijne książeczki o raju, potopie, Mojżeszu. 

Piotr Krawczyk

Jak opowiadam Ewangelię

Mój ulubiony wizerunek Pana Jezusa to twarz odbita na Chuście z Manopello. Ulubiony nie dlatego, że piękniejszy od innych, ale dlatego, że najprawdziwszy. To jest powód, dla którego zawiesiłem go na ścianie w moim domu. Drugi powód to ten, że przylgnąłem do niego, odkąd poznałem jego historię. Dla moich dzieci jest to pierwsze i podstawowe przedstawienie Pana Jezusa, bo jest z nimi od zawsze. Badania naukowe każą przyjąć za niemal pewne, że chusta spoczywała na twarzy zmarłego Chrystusa. Pod nią znajdował się Całun Turyński i być może, inne płótna. Wizerunek z otwartymi oczami i zabliźnionymi śladami ran ukazuje więc twarz naszego Pana w pierwszej sekundzie nowego życia.

„Od czego zacząć opowiadanie Ewangelii?” – zastanawiałem się jako początkujący ojciec. Postanowiłem zacząć od… końca, trochę wbrew temu, co sugerowały pierwsze religijne książeczki o raju, potopie, Mojżeszu. „Czy chcesz wiedzieć, jak powstał ten wizerunek?” – zapytałem syna, kiedy zaczął się interesować obrazem ze ściany. Był to dobry punkt wyjścia do opowieści o Zmartwychwstaniu i o tym, że to początek naszego szczęścia. Potem była rozmowa o Wniebowstąpieniu i o wspaniałym miejscu, które Pan Jezus poszedł nam przygotować…

W opowiadaniu samej Ewangelii, zwłaszcza jej końcowej części, nie trzymam się chronologii. Zaczynam od końca: „Chustę, której zdjęcie widzimy, najpierw zobaczyli Apostołowie, którzy weszli do pustego grobu. Jeden z nich ujrzał i od razu uwierzył”. Moja Ewangelia dla dzieci zaczyna się w tym właśnie miejscu. Potem wracam do wcześniejszych wydarzeń. Zdjęcia Całunu Turyńskiego jeszcze dzieciom nie pokazywałem, to nie ten czas. Kiedy zaczną pytać o śmierć Pana Jezusa, będę odpowiadał, dozując szczegóły stosownie do wieku. Na razie chcę, żeby pierwsze skojarzenia z religią były jednoznacznie pozytywne: Jezus, który żyje, Jezus tak potężny, że nawet śmierć jest dla Niego niczym, i wreszcie Jezus, który swoim życiem dzieli się z nami.

„To, co potem działo się z chustą, to też bardzo ciekawa historia” – chciałem zakończyć rozmowę. Syn jednak uwielbia ciekawe opowieści, więc ożywił się: „Tato, opowiedz!”. Nie miałem wyjścia, musiałem kontynuować. Co nam się przydarzyło w trakcie, o tym następnym razem.

                                       

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK