Reportaż
nr 3 (129) marzec 2018

„Im większe trudności, tym większe zwycięstwo, im większy deficyt, tym większe błogosławieństwo”.

Natalia Rakoczy

Twardziel zaczął wyć!

Ich przeszłość… nadawałaby się na niezły kryminał, a o Jezusie mówią z taką pasją, że poruszają serca nawet najbardziej zatwardziałych. Dzisiaj ich największym marzeniem jest, aby Boża chwała objawiła się w całej swojej potędze na wszystkich krańcach świata. Czy to nie jest dziwne?

 

 Twardziel zaczął wyć!

„Zachorował świat, który mnie wychował […]. Zamanifestował śmierć i zniszczenie, ściągnął na ludzkość śmierć i potępienie” – rapuje w jednej z piosenek Mirek Kolczyk. I nie są to tylko puste słowa… To manifest wykrzyczany z całym impetem. „Robiłem różne rzeczy, które na początku jawiły mi się jako szczęście i spełnienie, a w rzeczywistości mnie zabijały” – wyznaje. Latami uciekał, targany wewnętrznym bólem, nawet do końca nie wiedząc, przed czym i dokąd. W wieku zaledwie 19 lat trafił do więzienia za kradzież. A po wyjściu? Zaczął handlować narkotykami. Całe jego wcześniejsze życie można by było streścić w sloganie: „od imprezy do imprezy”. W ciągu dnia sprzedawał kolegom haszysz pod przykrywką robienia tatuaży, a w nocy organizował imprezy w narkotykowych oparach. „W tym czasie zacząłem tracić grunt pod nogami. Mój przyjaciel po wyjściu z więzienia miał zacząć nowe życie, ale po kilku miesiącach znaleźliśmy go martwego w piwnicy. Okazało się, że odebrał sobie życie” – wspomina Mirek. Śmierć razem ze swoją bliźniaczą siostrą beznadzieją coraz częściej zaglądały do niego ze wszystkich okien, przez które patrzył na świat. W tym czasie także kilku innych kumpli z jego rodzinnego miasteczka popełniło samobójstwo. Pewnie podobnie zakończyłby się scenariusz jego życia, gdyby nie pewne wydarzenie.

Zrozpaczony, z poczuciem życiowej klęski… zamknął się w łazience w mieszkaniu swojej mamy. W jednym momencie spadły wszystkie maski twardziela. Zaczął wyć. Wtedy odmówił pierwszą w swoim życiu prawdziwą modlitwę. To nie był „poukładany” pacierz, to był krzyk. Pełen wewnętrznego bólu, żalu i z palącą prośbą: „Boże, jeżeli jesteś, to pomóż mi, bo ja nie potrafię żyć”.

To, co później się wydarzyło, było dla Mirka jak przewrót kopernikański. Z kręcenia się wokół siebie, swoich spraw, swoich pragnień został przyciągnięty przez Tego, który jest Drogą, Prawdą, Życiem. „Myślę, że Bóg tylko czeka, obserwuje, zagląda ludziom w serca. A gdy tylko ujrzy kogoś, kto wobec Niego jest szczery i uniży się przed Nim, to On wyrywa się, pędzi do tego człowieka, aby okazać mu swoje miłosierdzie” – wyznaje. Jednak to było dopiero preludium jego przygody z Bogiem. Dzisiaj Mirek Kolczyk współpracuje z najbardziej topowymi zespołami chrześcijańskiej sceny muzycznej, nagrywał płyty m.in. z grupami Trzecia Godzina Dnia, Elohim, Gospel Rain, prowadzi warsztaty w ramach Artystycznego Programu Profilaktyki Uzależnień „Antymina”. „To niesamowite, że ja, który byłem kiedyś niewolnikiem narkotyków, teraz przez muzykę, którą zawsze kochałem, mogę przekazywać ludziom świadectwo o tym, co Chrystus robi w moim życiu”.

„Im większe trudności, tym większe zwycięstwo, im większy deficyt, tym większe błogosławieństwo”– do dzisiaj dźwięczą mi w uszach te słowa, które rapował Mirek, gdy pierwszy raz spotkałam go w Anielskim Młynie. Przeszyły mnie do szpiku kości, choć raczej nie przepadam za rapem. Bo były szczere… do bólu szczere. Prawdziwe. Mirek wiedział, o czym śpiewa. Jego wcześniejsze życie było jednym wielkim deficytem miłości, szczęścia, pokoju – wszystkiego. Nawet już po nawróceniu doświadczał mnóstwa porażek, a jednak… trudno znaleźć drugiego tak szczęśliwego człowieka. „Po tym, co przeszedłem w życiu, zrozumiałem, że jeżeli jest Bóg, który stworzył wszystko, także nas, to szukanie szczęścia i spełnienia poza Nim nie ma sensu. I jeżeli ten Bóg stworzył nas z miłości i do miłości, to nic innego nie zaspokoi naszego głodu”.

 

Bandziorze, nic z ciebie nie będzie!

Krzysztof Demczuk, obecnie lider wspólnoty Metanoia, pod wpływem narkotyków bywał nawet dwadzieścia dni z rzędu. Budząc się rano, nie wiedział, jaki jest dzień tygodnia. W szkole miał taką reputację, że nauczyciele na jego widok wygrażali: „Ty bandziorze! Nic z ciebie nie będzie!”. „Pewnego razu przedawkowałem i na kilkadziesiąt godzin zapadłem w śpiączkę. Trafiłem do szpitala na reanimację, ale mimo płukania żołądka byłem w bardzo ciężkim stanie – wyznaje Krzysiek. – W końcu dotarło do mnie, że jestem uzależniony”.

Jego spotkanie z Bogiem zaczęło się od zwykłej… rozmowy. Ktoś – dzisiaj przyjaciel Krzyśka – miał odwagę podejść do tego podejrzanego typa. „On ogłosił mi Ewangelię o Bogu, który zapłacił za każdy mój grzech. O Jezusie, który przebacza i uzdrawia ludzi. To był zupełnie inny Bóg niż ten, o którym słyszałem. To był skandal, aby kochać kogoś takiego jak ja!”.

To właśnie ta skandaliczna Boża miłość uwolniła go od narkotyków. Niedługo po tej rozmowie Krzysztof uczestniczył w nabożeństwie uwielbienia – jak sam wyznał – skacowany i śmierdzący, wołając: „Jezu, zmień mnie, chcę być wolny!”. Dzień później obudził się wolny. Bez narkotykowego głodu. Mógł zacząć nowe życie.

Kiedy zachwycony tą szaleńczą Bożą miłością pragnął o niej mówić wspólnie z ludźmi z podobną do jego przeszłością, obijał się o kolejne zamknięte drzwi. „Odwiedzaliśmy parafie, ale nikt nie chciał nas przyjąć. Wszyscy się bali, bo byliśmy dla nich nieokrzesanymi dzikusami. Większość z nas była nawróconymi okultystami, narkomanami, alkoholikami i otarła się o świat przestępczy” wspomina Krzysiek. I kiedy wydawało się, że jego marzenie o ewangelizacji legło w gruzach, spotkał się z o. Josephem Vadakkelem. „Powiedział mi, że teraz mam czerwone światło, ale Bóg chce, abym wiedział, że da mi zielone”.

Dzisiaj Krzysztof prowadzi prężnie działającą wspólnotę Metanoia (to szkoła liderów dla przywódców chrześcijańskich), jest prezesem Fundacji Aplica, organizuje coroczną konferencję zrzeszającą tysiące chrześcijan – Strefę Zero. „Bo kiedy Bóg daje jakieś przekonanie, to cały świat może mówić, że jesteś rąbnięty, ale Jego nikt nie może powstrzymać” – przekonuje Demczuk. I tak żyje – stawia kolejne kroki wiary, wchodząc na tereny, które innym wydają się nieosiągalne. Kiedy w 2012 r. spotkał Ulfa Elkmana, z przekonaniem powiedział znajomym, że kiedyś przyjedzie on na Strefę Zero. Skwitowali to śmiechem. Dzisiaj Elkman jest stałym gościem tej konferencji. Krzysiek na co dzień, pracując w Fundacji Aplica jako psychoterapeuta, pomaga innym pokonać ich życiowe potwory, na nowo uwierzyć w to, że życie ma sens… każde życie – nieważne, jak byłoby poturbowane. „Musimy nauczyć się kroczyć w wierze, a to zawsze wiąże się z ryzykiem. Jest psalm mówiący o tym, że z Bogiem mogę przekroczyć każdy mur, każdy wał (por. Ps 18, 30). Nauczyłem się, że nie wszystko da się wyjaśnić, a Pan Bóg nie daje żadnej gwarancji, że wszystko się uda, ale zapewnia nas, że zawsze jest z nami i stoi po naszej stronie”.

Natalia Rakoczy

 

O historii Krzysztofa Demczuka, Mirka Kolczyka i innych niezwykłych ludzi można przeczytać w książce naszej autorki „Boża pasja”. 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK