Reportaż
nr 6 (120) czerwiec 2017

I wtedy mój synek Przemek powiedział niezrozumiałe dla mnie słowa: „Zaufaj Mi”.

Dzisiaj jestem szczęśliwa pomimo tajfunu, który przeszedł przez moje życie.

 
Natalia Rakoczy

Zaufałam

Pamiętam, jak poszłam do pokoju dzieci ze łzami w oczach. Miałam im powiedzieć, że tata zginął. I wtedy mój synek Przemek powiedział niezrozumiałe dla mnie słowa: „Zaufaj Mi”.

Dzisiaj jestem szczęśliwa pomimo tajfunu, który przeszedł przez moje życie.

 

Zaufałam


Przemek miał zaledwie roczek, kiedy po szczepieniu zaczął się cofać w rozwoju. Przyczyną było narastające ciśnienie śródczaszkowe. Stracił wzrok, zaczął się przewracać, nie potrafił siedzieć, tracił kontakt z otoczeniem. Przeszedł dwie bolesne operacje, zaczął rehabilitację. Latami uczył się krok po kroku tego, co już potrafił przed ukończeniem pierwszego roku życia. Rodzice jednak nie poddawali się.

Jego mama, osoba o wielkiej życiowej energii, zaczęła tworzyć razem ze Stowarzyszeniem Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski „ADA” przedszkole integracyjne dla dzieci niepełnosprawnych. „Zmagałam się z wieloma chwilami załamania i tysiącami pytań. Było mi szczególnie ciężko po informacji, że mój synek z powodu ciężkiego stopnia niepełnosprawności nie zostanie przyjęty do przedszkola. Miałam wtedy wrażenie, jakby mój cały wysiłek poszedł na marne” – wspomina Zofia Piotrowska.

Wielkim wsparciem był mąż – Tadeusz. Zofia do dzisiaj wspomina, jak wybrali się w piętnastą rocznicę ślubu w Alpy, aby chłonąć piękno majestatycznych gór i rozległych przełęczy, trochę odpocząć, nacieszyć się sobą nawzajem, miłością, która przetrwała pomimo życiowych zawirowań. „Postanowiliśmy wtedy nie użalać się nad swoim losem, ale normalnie żyć. Wspólnie nieść ten krzyż” – opowiada. Tadeusz, jako alpinista i przewodnik tatrzański, uwielbiał niekiedy razem z przyjaciółmi wybrać się na górską eskapadę. „W tym samym roku w lipcu pojechał ze znajomymi w Alpy. Nagle zadzwonił telefon. Współtowarzysze wyprawy niepokoili się, że parę osób nie wróciło ze szlaku. Dobrze znałam miejsce, w które się wybrali, więc szybko wezwałam pomoc szwajcarskich służb, aby ich szukali. Po dwóch godzinach otrzymałam informację – zginęli w wyniku zerwania się nawisu śnieżnego”.  

Zofia była totalnie zdruzgotana. W jednej chwili, bez żadnego wcześniejszego przygotowania, została sama z trójką dzieci, w tym jednym niepełnosprawnym, bez źródła utrzymania. „Pamiętam, jak poszłam do pokoju dzieci, oznajmiając im, że zginął ich tata. I wtedy mój niepełnosprawny synek Przemek wypowiedział całkiem niezrozumiałe dla mnie słowa: «Zaufaj Mi»”.

Po pewnym czasie zrozumiała, że przez usta jej dziecka przemówił sam Bóg. „Bóg był wierny danemu słowu i nie pozostawił mnie samej. Zaczęły dziać się cuda” – podkreśla. Pani z przedszkola zaproponowała Przemkowi miejsce w placówce. Dyrektor Tadeusza złożył Zofii propozycję pracy. „Dzięki pomocy i życzliwości ludzi nie czułam się w tej trudnej sytuacji opuszczona. Doświadczyłam, jak wielka jest Boża Opatrzność. Stanęłam znowu na nogi. Zrozumiałam, że jest ze mną Bóg, który roztacza nade mną parawan swojej łaski”.

Boże interwencje nie były jednorazowe. Przez kolejne dwadzieścia lat, do dnia dzisiejszego, Zofia czuje, jak Bóg ją wspiera, podtrzymuje, wysyła swoich posłańców. „Kiedy Przemek skończył szkołę, znowu zaczęłam szukać dla niego miejsca, gdzie czułby się dobrze. I po raz kolejny zadzwonił nieoczekiwanie telefon. To byli ludzie ze wspólnoty Wiara i Światło z informacją o nowym domu dla niepełnosprawnych w Komorowie”.

Zofia tryska energią i pasją. Zadbana, zawsze podchodzi do innych z życzliwością i promiennym uśmiechem. Wiele osób otwiera szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, że po tylu trudnych doświadczeniach można zachować pogodę ducha. „Minęło około 20 lat od śmierci męża i widzę, że te słowa «Zaufaj Mi» były prawdziwą Bożą obietnicą, ponieważ On znalazł rozwiązanie w pozornie beznadziejnej sytuacji. Moi starsi synowie ukończyli studia, Przemek ma dom, ja pracuję. Jestem szczęśliwa pomimo tajfunu, który przeszedł przez moje życie, ponieważ zaufałam. W ciemno. Był moment, kiedy myślałam, że wszystko powinno być inaczej. Jednak moc w słabości się doskonali. Cierpienie to nie koniec. Zawsze przychodzi po nim poranek zmartwychwstania”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK