Reportaż
nr 3 (117) marzec 2017

Czy istnieją zasady uczciwej kłótni? Czy żyjąc pod jednym dachem, można się w ogóle nie kłócić? Swoim doświadczeniem dzielą się małżeństwa: Kasia i Piotr, Joasia i Janek, a także Monika i Marcin Gajdowie, rodzice czwórki dzieci, rekolekcjoniści i terapeuci.

Bernadetta Grabowska

Warto się (dobrze) kłócić

Czy istnieją zasady uczciwej kłótni? Czy żyjąc pod jednym dachem, można się w ogóle nie kłócić? Swoim doświadczeniem dzielą się małżeństwa: Kasia i Piotr, Joasia i Janek, a także Monika i Marcin Gajdowie, rodzice czwórki dzieci, rekolekcjoniści i terapeuci.

 

Jak wbijasz ten gwóźdź?!

Kasia i Piotrek są razem od sześciu lat. Początki małżeńskiej drogi nie były łatwe. Oprócz bajkowych planów na przyszłość pojawiły się kłótnie oraz dużo złych emocji. „Na początku kłóciliśmy się o drobiazgi. Denerwowałam się, że Piotrek wraca za późno z pracy, że nie zrobił zakupów na jutro, a on po prostu był zmęczony i chciał jak najszybciej zobaczyć mnie uśmiechniętą i wypoczętą. Burze trwały krótko, ale wówczas wydawały się nam konieczne, jako radykalna forma dialogu małżeńskiego. Pamiętam, że czasami nawet nie wiedzieliśmy, o co się pokłóciliśmy” – wspomina Kasia, mama dwuletniego Kajetana.

Nieodpowiedni ton głosu, zrobienie czegoś „nie tak, jak trzeba”, i inne drobnostki mogą stać się początkiem wielkiej awantury, rozciągniętej na całe tygodnie. Nierzadko wszystko jest związane również z odmiennymi temperamentami małżonków. „W nasze małżeństwo weszliśmy z różnymi charakterami. Ja jestem bardziej dynamiczna, mąż spokojniejszy, wyważony. Wyszliśmy również z innych domów, mieliśmy swoje koncepcje wychowania dzieci, prowadzenia domu, robienia wszystkiego, nawet wbijania gwoździa w ścianę i krojenia chleba. Przyznam szczerze, że opieszałość męża na początku bardzo mnie denerwowała, bo lubię, jak coś jest na już :)” – podkreśla Joasia, żona Janka.

 

Dobre kłótnie

Czy żyjąc razem pod jednym dachem z najbliższą osobą, można się w ogóle nie kłócić? Czy kłótnie małżeńskie to sprawa konfliktowego nastawienia jednego ze współmałżonków, gorszego dnia w pracy, odmiennych temperamentów? Czy da się nad tym zapanować? „Oczywiście, są takie małżeństwa, które pomimo różnicy zdań nie kłócą się, a jedynie wymieniają poglądy. To raczej wyjątki. Małżeństwo to ścieranie się charakterów, temperamentów. My oczywiście nie dążymy do tego ideału, który wydaje się jakby mało ludzki, wręcz nierealny. Kłótnie w małżeństwie są, trzeba tylko umieć je odpowiednio prowadzić, tak aby nie niszczyły naszych relacji, ale je wzmacniały, budowały” – podkreślają Monika i Marcin Gajdowie, którzy są małżeństwem od 1991 r. i mają czworo dzieci. Od czerwca 2016 r. Marcin jest duchownym Kościoła katolickiego (diakonem stałym). Mieszkają w Bolechowie – małej wsi pod Goleniowem koło Szczecina. Od wielu lat prowadzą działalność terapeutyczną, konferencyjną i rekolekcyjną.

 

Czy istnieją wobec tego dobre kłótnie? A może kłótnia jest bezpiecznym wytrychem w rozwiązywaniu problemów, na które czasem brakuje nam czasu? Wówczas szybko i sprawnie można wymienić się poglądami, choć może nie do końca bezboleśnie. „Kłótnia nie jest dobrą formą komunikacji. W kłótni nie jesteśmy sobą, często mówimy podniesionym głosem, niejednokrotnie raniąc współmałżonka, używając przy tym chaotycznych argumentów, które trudno racjonalnie interpretować. Jeżeli jednak już zdarzyła się ta kłótnia, to wiele zależy od tego, jak ją przeżyjemy, jakie wyda owoce. Pamiętajmy, że każdą kłótnię możemy zakończyć w sposób konstruktywny, by stała się szansą na pomnażanie dobra” podkreślają państwo Gajdowie.

 

Emocje za próg

Jak kłócić się mądrze, z głową? Najlepiej zostawić emocje za drzwiami. Niektórym osobom łatwiej powiedzieć „przepraszam”, inne potrzebują dłuższej chwili na wygaszenie buzujących emocji. A co dalej? Każdy ma swój sposób. Najlepiej dłoń współmałżonka zamknąć w swojej dłoni, wziąć kilka głębokich oddechów i uświadomić sobie, że mam przed oczami najważniejszą osobę w życiu. Ślubowałem jej miłość, wierność. Ona pragnie mojego dobra. W kłótni nie chodzi przecież o to, aby postawić na swoim. Nawet najlepsza literatura i znajomość zasad właściwej komunikacji małżeńskiej muszą zmierzyć się z praktyką.

Wchodząc w małżeństwo, nie byliśmy dojrzali. I chociaż dobrze znaliśmy zasady uczciwej komunikacji małżeńskiej, potrzebowaliśmy trochę czasu na codzienną naukę. Musieliśmy dorosnąć, aby nie wyciągać spraw, które nijak mają się do obecnej sytuacji, aby nie krzyczeć, lecz słuchać z miłością, aby nie używać słów: «ty zawsze», «ty nigdy». Był moment, w którym w czasie jednej z naszych kłótni oboje wybuchnęliśmy śmiechem, widząc absurdalność sytuacji. Ostatecznie płakaliśmy ze śmiechu. Myślę, że to był moment zwrotny w naszym dialogowaniu małżeńskim” – podkreślają Monika i Marcin Gajdowie.

 

Proste zasady

Wzajemnej komunikacji trzeba się uczyć. To szkoła pokory, znoszenia w miłości swojego współmałżonka, wyrzeczenia się swojego „ja”. To umiejętność zrozumienia się i dialogu, który pomoże konstruktywnie prowadzić najtrudniejsze spory. To otwarta dyskusja wykluczająca krzyk i przemoc. To umiejętność powiedzenia „przepraszam” nawet wówczas, jeżeli nie lubisz przyznawać się do winy. Kiedy przychodzi gorszy czas, nie pytajmy: „Kto jest winny? Dlaczego ja zawsze pierwszy wyciągam rękę?”. Zapytajmy lepiej: „Jak się pojednać?”.

„Wszystko się zmieniło, przewartościowało, gdy urodził się nasz Kajtek. Dziś nie mamy czasu na takie głupoty jak kłótnie (śmiech). Jest dużo ważnych spraw związanych z codziennością. Synek niejako układa nam plan dnia, co wszystkim wychodzi na dobre. Poza tym jeżeli już zdarza nam się pokłócić, nigdy nie położymy się spać bez pogodzenia. Naprzemiennie wyciągamy ręce na zgodę” – śmieje się Kasia.

Sakrament małżeństwa ma sam w sobie wielką moc. Jego siła nie kończy się w dniu ślubu, nie więdnie jak ślubne kwiaty. Dzięki współpracy z łaską miłość i przyjaźń małżonków stale rozkwitają, dojrzewają. Modlitwa małżonków przemienia ludzi i ich trudną rzeczywistość. „Najczęściej na modlitwie oddajemy Panu Bogu nasze trudności, nasze ułomności. Mówimy: «Panie Boże, naucz nas być dobrym dla siebie jak chleb». Dzieje się to codziennie, a nie tylko wtedy, kiedy jest jakiś konflikt. I gdy pojawia się trudniejszy moment, przychodzą też mądrość i siła z Góry. Podpowiadają nam, jak radzić sobie z tym, co nas przerasta, jak odzyskać siebie na nowo po kłótni i być sobie jeszcze bliższym” – podkreślają Joanna i Janek.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK