Reportaż
nr 4 (118) kwiecień 2017

Są silne, energiczne i uśmiechnięte. Wyszlifowane niczym diamenty modlitwą i pracą. Jolanta Glapka, Stefania Polkowska i Joanna Olszewska

Bernadetta Grabowska

Trzy siostry

Są silne, energiczne i uśmiechnięte. Wyszlifowane niczym diamenty modlitwą i pracą. Jolanta Glapka, Stefania Polkowska i Joanna Olszewska.

 

 

Jolanta Glapka ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacré Coeur, psycholog i terapeutka, taterniczka i założycielka Fundacji „Pasja Życia” im. s. Józefy Menendez.

Stefania Polkowska, ksieni (czyli szefowa) Opactwa Mniszek Benedyktynek w Staniątkach,  najstarszego klasztoru benedyktynek w Polsce.

Joanna Olszewska ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, misjonarka w Boliwii, w diecezji Oruro, położonej cztery kilometry ponad poziomem morza.

 

Matka Jolanta od narkomanów

Wychowywana przez ojca, który był ateistą i komunistą, wstąpiła do zakonu dopiero po trzydziestce. Pracowała z narkomanami jako psycholog, z myślą o nich założyła fundację „Pasja Życia”, a teraz bez pieniędzy buduje dla nich dom w podwarszawskim Legionowie. Wcześniej pracowała w Indiach z Matką Teresą i wędrowała po górach Kaszmiru.

„W lipcu 1980 roku byłam w Katmandu, na stacji jakieś dziecko ukradło mi dokumenty i pieniądze. Sprzedałam sprzęt wysokogórski, żeby mieć za co żyć, i ruszyłam z kuzynem w góry Kaszmiru. W czasie wspinaczki potknęłam się i wpadłam do rzeki. Porwał mnie silny prąd, nie miałam szans. Nagle usłyszałam wewnętrzny głos: «Walcz!», to było tak silne i realne wezwanie, że zaczęłam walczyć… i żyję” – wspomina.

Jolanta Glapka, nazywana również Matką Jolantą od narkomanów, od lat pomaga uzależnionym. Chce, żeby byli alkoholicy i narkomani po leczeniu odwykowym mogli kontynuować terapię. Wciąż jest w biegu. Kiedy kierownik duchowy powiedział jej, że za szybko chodzi, odpowiedziała z uśmiechem: „Tak właśnie zaprojektował mnie Bóg i wszystko robię całą sobą”.

„Gdy przychodzą momenty zwątpienia i pojawia się pytanie: «Czy dam radę?», wówczas uświadamiam sobie, że przecież nie wszystko musi się udać. Kiedyś przeżyłam szok w ośrodku Matki Teresy z Kalkuty. Śmierć i skrajne ubóstwo, a ona z uśmiechem pochyla się nad konającymi. To spotkanie było dla mnie wyjątkowe i błogosławione, zrozumiałam, że mam robić to, co mogę, i nie bać się tego, co mnie przerasta” – opowiada.

 

W 800-letnim domu

Kilkanaście kobiet walczy o przetrwanie! W szklarni hodują kwiaty i pomidory, robią przetwory i ciasta na sprzedaż, mają duży ogród z sadem, pastwisko i stawy rybne, w których hodują ekologiczne karpie karmione kukurydzą i pszenicą. Benedyktynki ze Staniątek mieszkają w klasztorze niewiele mniejszym od zamku na Wawelu i udało im się przeżyć kolejną zimę.

Rytm dnia wyznacza im dźwięk dzwonka, który nawołuje do modlitwy i pracy. Jak to w klasztorze benedyktyńskim. „Dzień zaczynam jak wszyscy w naszym domu o 5.30 jutrznią i Mszą świętą. Potem każda minuta jest wypełniona. Czasem dopiero po wieczornych modlitwach mam czas, żeby załatwić do końca sprawy biurowe i administracyjne, co przy osiemsetletnim klasztorze nie jest proste. Trzeba myśleć o zabytkowych ścianach kościoła, o zbiorach muzycznych w bibliotece, o jedzeniu dla sióstr i gości i o tym, żeby nie było zbyt zimno” – opowiada matka Stefania Polkowska, ksieni Opactwa Mniszek Benedyktynek w Staniątkach.

„Modlitwa to oddech, a bezczynność to jeden z naszych głównych wrogów” – mówi.

 

Kury, kaczki i indyki

Każdego dnia czekają na nią zadania, przed którymi nie może zdezerterować...

„Rano biegnę na Mszę świętą, po powrocie karmię kury, kaczki i indyki, a potem piszę projekty i szukam sposobów na pozyskanie pieniędzy na rozwój placówki dla biednych, zaniedbanych i porzuconych dzieci z naszej okolicy, które wychowują się na ulicach. Chcielibyśmy  je przygarnąć, stworzyć miejsce, gdzie mogłyby spędzać czas. Wieczorami uczestniczę w spotkaniach z katechistami” – opowiada s. Joanna Olszewska ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, pracująca na misjach w Boliwii. „Czasem nie wszystko się układa i brakuje siły, wtedy najlepszym lekarstwem jest modlitwa, ona daje pewność, że z Bogiem wszystko można przetrwać” – dodaje.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK