Reportaż
nr 12 (114) grudzień 2016

Pamiętam ten ułamek sekundy, gdy zobaczyłam lokomotywę pędzącą w moim kierunku. Nagle znalazłam się po drugiej stronie torów cała i zdrowa. Usłyszałam wtedy wewnętrzny głos: „Podziękuj Maryi”.

Natalia Rakoczy

Byliśmy na samym dnie

Piątego listopada Magda i Henryk wzięli ślub. Czuli, że Bóg dał im drugie życie i nową miłość, choć po ludzku wydawało się to niemożliwe. Od dziewięciu lat żyli bez ślubu kościelnego i wydawało im się, że mają wszystko. Urodził się Maksymilian, kupili piękny dom, Henryk założył duży biznes. Jednak brakowało fundamentu; zbudowali swój dom na piasku. Kiedy pojawiła się zawierucha – po domu zostały tylko zgliszcza. Na szczęście dla Boga nie ma sytuacji przegranych.

 

Małżonek czy wróg?

Oboje pochodzimy z trudnych rodzin. Nie wynieśliśmy żadnych pozytywnych chrześcijańskich wzorców. To, co było najgorsze przez te wszystkie lata, to wzajemne niszczenie się. Kiedy było nam ciężko, przychodziły problemy finansowe, to zamiast się wzajemnie wspierać, my jeszcze dodawaliśmy sobie udręki” – wspomina Henryk. Miał dobrą firmę, produkował owcze sery, obracał wielkimi pieniędzmi, gdy nagle wszystko zaczęło się sypać. Przyszły problemy finansowe i długi, błędne koło, z którego nie było widać wyjścia. „Wydawało mi się, że wszystkie drzwi są pozamykane. Szukałem ucieczki w alkoholu i niewłaściwych filmach. Zatruwałem mój umysł” – wspomina Henryk. Ponadto miał groźny wypadek samochodowy, z którego ledwo wyszedł z życiem. Wszystkie te wydarzenia skutkowały poważną depresją i silnymi stanami lękowymi. Utrudniały normalne życie. W końcu zaczął uciekać od domu i wzajemnych relacji z Magdą do pracy… za granicą. „Tam również zarabiałem dobre pieniądze. Ale mój portfel był dziurawy. To, co zdobyłem, zaraz przepiłem albo wydałem na inne bzdury… i dalej nie było pieniędzy”.

 

Nic do stracenia

W pewnym momencie doszli do dna. „Już nie miałam sił: kolejne kłótnie, awantury. I wtedy miało miejsce dziwne wydarzenie. Przejeżdżałam przez tory kolejowe i nie zorientowałam się, że pociąg jest już bardzo blisko. Pamiętam ten ułamek sekundy, gdy odwróciłam się w prawo i zobaczyłam lokomotywę pędzącą w moim kierunku. Nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, że znalazłam się nagle po drugiej stronie torów cała i zdrowa. Usłyszałam wtedy wewnętrzny głos: «Podziękuj Maryi». Od tego dnia zaczęłam się modlić – wspomina Magda. – Potem miało miejsce drugie ważne wydarzenie. Bardzo się pokłóciliśmy, już nie mogłam wytrzymać tego napięcia, awantur, alkoholu. Z głębi serca i własnej bezsilności zawołałam do Boga: «Pomóż mi, bo ja już nie daję rady»”. Na Jego odpowiedź nie musiała długo czekać. Dwa dni później pojechała prowadzić szkolenie z kadr i płac. Tam poznała Barbarę, która zaprosiła ją na spotkania wspólnoty charyzmatycznej, a także dała namiary do doradcy rodzinnego. „Zrozumiałam wtedy, że nie mogę dłużej żyć w grzechu, ale muszę odciąć się od tego, co jest złe. Postanowiłam wynająć mieszkanie i wyprowadzić się od Henia”.

Henryka w tym czasie złapała policja na jeździe po wpływem alkoholu. Odebrali mu prawo jazdy. „Dla mnie to było dno. W Ludźmierzu złożyłem wtedy ślub abstynencji. Nie przyszło to łatwo, miałem różne pokusy, ale przestałem pić” – wspomina. Jakiś czas później Magda zaprosiła Henia na Mszę z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Miał wiele oporów, ale pojechał. Nie było już nic do stracenia. „To, co się stało podczas Mszy, przeszło nasze najskrytsze oczekiwania. Nastąpił wielki przełom. Jezus nas dotknął i wyszliśmy stamtąd nowo narodzeni. Wspólną drogę kontynuowaliśmy, biorąc udział w kursie Alpha”.

 

Narzeczeństwo i ślub

Pomału lody między nimi topniały. Ustępowały zaciętość, agresja, wzajemne pretensje. Poznając Boga, zaczęli wszystko dostrzegać z całkiem innej perspektywy. „Wtedy właśnie pojechaliśmy na dziesięciodniowe rekolekcje z całą rodziną. Jednego dnia było uroczyste odnowienie przyrzeczeń ślubnych. Mężczyźni przynosili kobietom róże. Tylko my siedzieliśmy na uboczu, ponieważ nie mieliśmy ślubu kościelnego. Wówczas usłyszałam proroctwo, które mówiło o kobiecie, która nie dostała róży przez zatwardziałość swojego serca. Zrozumiałam, że chodzi o mnie. Drugim ważnym momentem była modlitwa o wylanie Ducha Świętego. Czułam, że mówi do mnie żywy Bóg. Usłyszałam słowa pięknej piosenki: «Nie bój się, wypłyń na głębię». Pojęłam, że trzeba zostawić swoje obawy, ograniczenia i zdecydować się na ślub kościelny” – wspomina Magda.

Po tych rekolekcjach umocnili się w tej decyzji i zaczęli przygotowania. Przez kilkanaście miesięcy mieszkali osobno, aby trwać w czystości narzeczeńskiej. Chcieli budować miłość oblubieńczą już nie na piasku, ale na skale. Prostowali relacje z pomocą poradni małżeńskiej i zaczęli wspólnie się modlić. Każdego dnia doświadczali, że Jezus potrafi czynić cuda, a życie z Nim to prawdziwa przygoda, pełna niespodzianek i zwycięstw w sytuacjach po ludzku beznadziejnych. „Jednym z takich postanowień było przyłączenie się do Różańca Rodziców za Dzieci, ponieważ widzieliśmy problemy naszego synka. Był nadpobudliwy i nie potrafił się skupić na jednej rzeczy, miał też problemy w relacjach z innymi dziećmi – wyznaje Magda. – Na początku roku okazało się, że jego wychowawczynią została wspaniała osoba – podchodziła do niego z ogromną miłością, a na palcu miała obrączkę różańcową. To był prezent od Maryi…”.

 

Tak trudno wybaczyć

Inna historia wiązała się z pracą zawodową Magdy. Magda pragnęła nadal uczyć w szkole, ale nie było wystarczającej ilości godzin. Koleżanki z księgowości radziły jej, aby szybko składała CV gdzie indziej. „Ja jednak oddałam tę sprawę Maryi. Wiedziałam, że Ona jest zawsze wierna swoim obietnicom. Pomimo tego że dyrektor cztery dni przed rozpoczęciem roku oznajmił, że nie ma dla mnie pracy, ja oddałam to mojej Matce i nie szukałam niczego innego. Dwa dni później odebrałam telefon: dyrektor chciał podpisać ze mną umowę na kolejny rok, miałam prowadzić zajęcia, w których czułam się najlepiej. Matka Boża obdarowała mnie ponad to, o co Ją prosiłam” – uśmiecha się Magda.

Największych cudów Bóg dokonał w ich sercach. Henryk przyznaje, że jako góral zawsze miał zacięty charakter. Kiedy pokłócił się z kimś, to już na amen. A teraz? Jest w stanie wybaczyć! Sam poszedł do kilku osób, aby się z nimi pojednać, umie także ustąpić, przestał pić. Magda czuje coraz większą wdzięczność do Pana Boga. Wszystko teraz widzi przez niebieskie okulary – po Bożemu. I za wszystko dziękuje Bogu. A przede wszystkim za nową miłość, którą teraz mogą budować na Nim. On jest jej źródłem i najlepszym spoiwem.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK