Świadectwo
nr. 2 (176) luty 2022

Po 18 latach życia na kocią łapę powiedzieli sobie sakramentalne „tak” – Oliwia i Eugen Busslerowie, rodzice Filipa (16 l.) i Mii (10 l.).

 
s. Maria Miannik CSL

Dzieci wymodliły nasz ślub

Przyjechała do Niemiec, żeby wyleczyć się po wypadku. Tam poznała Eugena. Urzekł Oliwię swoją dobrocią, był spokojny, grzeczny i… w ogóle się nie rozumieli. Eugen nie znał polskiego, a Oliwia nie znała niemieckiego. Jak wspominają ze śmiechem: „Rozmawialiśmy ze sobą rękami i nogami”. Zakochali się i szybko ze sobą zamieszkali. Kiedy Oliwia skończyła leczenie i chciała wrócić do Polski, Eugen poprosił, żeby została. Od tego czasu żyli jak małżeństwo. Wzięli ślub cywilny. Urodzili się Filip i Mia, dwójka cudownych dzieci, z których są bardzo dumni.

 

Depresja

Oliwia była ochrzczona. Wierzy w Boga i w takim duchu wiary od początku wychowywała swoje dzieci. Eugen nie był ochrzczony i jak sam się teraz określa, „był neutralny”. „Nie docierało do mnie, czym jest wiara. Żyłem tak 18 lat” – mówi Eugen. Nie znał praktyk religijnych, ale był obok, kiedy Oliwia modliła się z dziećmi, gdy szli do kościoła. Oliwia poprosiła Eugena, żeby przyjął chrzest. Poszli do proboszcza, lecz informacja o przygotowaniach przeraziła Eugena. „Pracowałem, nie miałem czasu na nauki i chodzenie na spotkania” – opowiada Eugen. „Nie zrobiliśmy nic więcej, żeby mąż się ochrzcił. To chyba nie był jeszcze ten czas” – wyznaje Oliwia. Wtedy Bóg przejął inicjatywę. W 2017 r. Eugen rozpoczął zmagania z depresją. Nie chciał zaakceptować choroby. „Odsuwałem zupełnie myśl o leczeniu” – wspomina. Oliwia nalegała, a Eugen twierdził, że żaden lekarz mu nie pomoże. Było coraz gorzej. „Z tego dobrego człowieka, którego poznałam, nie zostało nic” – przyznaje Oliwia. Jednak się nie poddawała, chciała uratować rodzinę. Wiedziała, jak wielkim przeżyciem dla dzieci jest rozwód rodziców. Sama pochodzi z rozbitej rodziny. Modliła się codziennie do św. Rity, ale nie miała już siły. Zadawała Bogu pytanie: „Panie Boże, dlaczego Ty mnie nie słuchasz i nie chcesz pomóc?”. Była wrakiem człowieka. Żeby nie wracać do domu, pracowała po 12 godzin. „W końcu podjęłam decyzję, chciałam się rozwieść” – opowiada Oliwia. Kiedy powiedziała o tym Eugenowi, doznał wstrząsu. „Dotarło do mnie, że to nie żart, że gubię coś najważniejszego na świecie, czego nie da się nigdzie kupić” – wyznaje. Zrozumiał, że musi wszystko zmienić. Zaczął się modlić i postanowił się ochrzcić.

 

Kościół i terapia

Oliwia podpisała już papiery rozwodowe, ale jeszcze mieszkali razem. Nie miała się dokąd wyprowadzić. Pewnego dnia Eugon poprosił ją, żeby poszli razem do księdza proboszcza w sprawie chrztu. Oliwia nie dowierzała. Myślała, że chrzest jest kartą przetargową. Zdawała sobie sprawę z tego, że Eugen wie, jak jej na tym zależało, jak ciężko żyło jej się z tym, że nie mieli ślubu kościelnego. Ksiądz Krzysztof z parafii od razu zajął się Eugenem. Były spotkania, studiowanie Biblii, robienie notatek. Oliwia uwierzyła, że to prawdziwe nawrócenie. Eugen zaproponował jeszcze terapię małżeńską. Oliwia zgodziła się dla świętego spokoju. „Na terapii wyszło, że to mąż ma problem i potrzebuje pomocy” – wspomina Oliwia. Eugen chodził na terapię i na spotkania z ks. Krzysztofem. Zaczął się zmieniać i zrezygnował z terapii. Stwierdził, że dla niego terapią jest Kościół i chce przez życie iść z Panem Bogiem. „Depresja nadal jest, ale znikoma. Kiedy jest mu źle, jedzie do kościoła lub klęczy w sypialni i się modli. To jest jego terapia” – opowiada Oliwia.

 

Sakramentalni

W czerwcu 2021 r., dzień po Pierwszej Komunii Świętej ich córki Mii, Eugon miał chrzest. Przyjął też Komunię świętą i sakrament bierzmowania. Wtedy ksiądz Krzysztof powiedział do nich: „Wy wiecie, co jest następnym krokiem, który należy zrobić”. „Stwierdziliśmy, że nie potrzebujemy długich przygotowań i imprezy weselnej. Wiedzieliśmy, że chcemy powiedzieć «tak» przed Panem Bogiem, bo to On nas poprowadził” – mówi Oliwia. Ślub wzięli trzy miesiące po chrzcie Eugena. „W ceremonii uczestniczyły nasze dzieci, to było piękne” – wraca do tamtych chwil Oliwia. „Filip poruszył gości do łez, kiedy własnymi słowami opowiedział historię naszego życia” – wspomina.

 

Nasz mały cud

Kiedy wydawało się, że już wszystko jest na dobrej drodze, znów pojawiły się kłopoty. „Pokłóciliśmy się. Krzyczeliśmy głośno, i to na ulicy, pod sklepem i w samochodzie” – opowiada Oliwia. Po kłótni każde poszło w swoją stronę. „Wróciłam do domu, zajęłam się krojeniem sałatki i poczułam potrzebę modlitwy” – wspomina Oliwia. Była zła na męża. Weszła do sypialni, gdzie mają swoje miejsce modlitwy, i zobaczyła klęczącego Eugena. „Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się wspólnie modlić. A co było przyczyną kłótni? Nie pamiętam” – mówi Oliwia. Kiedy ochłonęli, podzielili się odczuciami. Okazało się, że Oliwia weszła w momencie, kiedy Eugen prosił Boga o pomoc w ich sprawie. „To nasz mały cud. Opowiadamy o nim znajomym” – zapewnia Oliwia. Jest wdzięczna za każdego człowieka, którego Bóg stawia na ich drodze, i za wszystkie rzeczy, które w ich życiu zdziałał. „Najbardziej jesteśmy dumni z naszych dzieci, które są wierzące i nie wstydzą się tego” – przyznają zgodnie rodzice. „Kiedy przychodzi czas modlitwy, a u syna są koledzy, to ich przeprasza i przerywa spotkanie na czas modlitwy. Dzieci dziękują Bogu za nasz ślub” – mówi Oliwia. „Wiemy, że nasze dzieci nam go wymodliły” – dodaje. 

Małżonkowie radzą innym parom, aby w pełni zaufały Bogu. Oni oddają Panu wszystkie smutki, ale i radości, a ich małżeńskie motto brzmi: „Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz Mu o swoich planach”. Są bardzo szczęśliwi i chcą się tym dzielić. „Jesteśmy zwykłymi ludźmi i Pan Bóg takich zwykłych ludzi kocha i im pomaga” – mówią z przekonaniem Oliwia i Eugen.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK