Świadectwo
nr 1 (127) styczeń 2018

„To cud, prawdziwy cud. Wiemy, że Matka Boża uratowała nasze słoneczko” – podkreśla mama Oli, która modliła się Nowenną Pompejańską o uzdrowienie jej każdego organu.

Piotr Czartoryski-Sziler

Oleńka: mały – wielki CUD

Przyszła na świat w 27 tygodniu ciąży (26 kwietnia 2017 r.), ważąc jedynie 830 gramów, bo dalsza ciąża zagrażała życiu zarówno jej, jak i matki. Cudem przeżyła. Dzisiaj waży 5 kilogramów i jest zdrowa.

 

 

Nagle i niespodziewanie z bezpiecznego miejsca pod sercem mamy maleńka została zmuszona do przedwczesnych narodzin. Joanna, moja żona, miała bardzo wysokie ciśnienie i zatrucie organizmu, gdy trafiła na stół operacyjny. Wiedziała, że liczy się każda chwila, na początku stwierdzono bowiem u niej zespół HELLP (który ostatecznie wykluczono) i dziecko mogło umrzeć w każdej chwili.

Malutki organizm musiał się zmierzyć z otaczającą rzeczywistością i przyzwyczaić do sztucznych warunków inkubatora. Dla Aleksandry Anny, bo tak ochrzciliśmy ją później w szpitalu, gdy umierała, rozpoczął się bardzo trudny okres walki o życie. Oleńka, która wtedy była ciut większa od myszki, nie poddawała się i dzielnie walczyła, czym bardzo zaskoczyła lekarzy w szpitalu na Starynkiewicza w Warszawie.

 

Krucha linia życia

Choć jej stan był z początku stabilny, lekarze nastawiali nas, że „wszystko może się zdarzyć” i żebyśmy „zawsze mieli z tyłu głowy, że to jest krańcowy wcześniak”. Oznaczało to, że stan Oli w każdej chwili może ulec załamaniu. Byliśmy u niej codziennie, z bólem serca patrzyliśmy, jak jej niewielkie ciało spowijają dziesiątki kabli podłączonych do różnych urządzeń, które monitorowały jej stan. Długo zeszło, zanim Oli mogliśmy dotknąć. Gdy wracaliśmy do domu, pytaliśmy siebie z niepokojem, jak to się skończy, czy Oli nic nie będzie. Lekarki, które zajmowały się naszą córeczką, wlewały nadzieję w nasze serca i bardzo nas wspierały. Podkreślały jednocześnie, że gdyby zadzwoniły, nawet w nocy, to musimy szybko przyjeżdżać, jeśli chcemy zdążyć się z nią pożegnać. Taki telefon miał miejsce, gdy byłem w pracy. Zwolniłem się z niej i wraz z żoną szybko zjawiliśmy się w szpitalu. Ola była reanimowana, bo jej serduszko stanęło…

Były dwa takie poważne załamania stanu jej zdrowia, których z punktu widzenia medycyny nie miała prawa przeżyć. Jej organizm był tak zatruty, że wynik CRP wyniósł 312 przy normie 5! To był pierwszy przypadek w tym szpitalu, że dziecko nie umarło. Zwykle zgony były już przy CRP 100. Ola miała także m.in.: zapalenie płuc, bezdechy, mały wylew w mózgu, wstrząs septyczny, retinopatię, odbarczany płyn z osierdzia, przetaczaną krew, przeszła śmierć kliniczną. Żyła jednak dalej, a my nieustannie modliliśmy się o jej ocalenie. Już w dniu narodzin zawierzyliśmy ją Matce Bożej, prosząc, by maleńką uratowała. Powiadomiłem także na swoim profilu na Facebooku rodzinę i znajomych o stanie Oli, apelując o wsparcie modlitewne. Nie spodziewałem się tak wielkiego odzewu. Za malutką modlono się nie tylko w Polsce, m.in. w Łagiewnikach,  na Jasnej Górze, w Radiu Maryja i Telewizji Trwam, z którymi od lat żona jest związana, ale także za granicą – od Nazaretu w Ziemi Świętej począwszy przez Guadalupe w Meksyku, na Fatimie w Portugalii skończywszy, za co wszystkim z całego serca dziękujemy. Mimo iż stan córeczki wciąż się wahał i dlatego poprosiliśmy księdza z pobliskiej parafii o jej chrzest w szpitalu, mieliśmy w sercu coraz większy pokój.

 

Moc Nowenny Pompejańskiej

Oleńka przeżyła. Gdy wyszła ze szpitala, tylko kilka razy miała bezdech i przeszła operację laserową jednego oczka. Dziś malutka, która już waży ponad 5 kg, jest zupełnie zdrowa, co potwierdzają kolejne badania u specjalistów. Czytając jej historię choroby, lekarze nie chcą wierzyć, że dotyczy ona dziecka, które mają przed sobą. „To cud, prawdziwy cud. Wiemy, że Matka Boża uratowała nasze słoneczko” – podkreśla mama Oli, która modliła się Nowenną Pompejańską o uzdrowienie jej każdego organu. Sam też praktycznie nie rozstawałem się z różańcem, bo również odmawiałem tę nowennę za życie i zdrowie Oli. Ten cud przyszedł tak zwyczajnie, był jak ciepły uśmiech Matki Bożej. To nasze czwarte dziecko, Oleńka jest dla nas jak jasny promyk z nieba. Jej cudowny uśmiech koi nasz wcześniejszy ból. 26 grudnia ubiegłego roku w parafii św. Hieronima w Starej Miłosnej, gdzie Ola mieszka z nami i trójką rodzeństwa (Agata 11 lat, Magda 10 lat, Karol 7 lat), miało miejsce dokończenie obrzędu sakramentu chrztu wraz z chrzestnymi i rodziną.

 

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK