Wychowanie
nr 6 (192) czerwiec 2023

Kiedy wszystkie metody uczonych pedagogów z mądrych poradników zawodzą, od teraz sięgam po jeden złoty środek, uniwersalny klucz do wychowania KAŻDEGO człowieka, bez względu na płeć, wiek, uzdolnienia, temperament czy charakter: PO PROSTU KOCHAM.

Aneta Wardawy

Będę czekać

Lubię na nich patrzeć, kiedy wchodzą w interakcje, budując relacje. Lubię obserwować, jak rozwijają swoje skrzydła coraz szerzej, jako ludzie. Coraz odważniej budują swoje granice, próbując przesuwać nasze. Poznają siebie samych, złoto i żelastwo złożone w ich osobowości, smakują ich ciężar i zmieniają proporcje stosownie do świadomości i włożonej w to pracy.

 

Złote rady

Zadziwia mnie bogactwo ich indywidualizmu. Różnorodność, którą ubogacają nasz dom. Siadam i patrzę, dziękując Bogu za nich wszystkich i za każde z osobna. Zachwycona. Czasem jednak na tym błękitnym bajecznym niebie pojawiają się burzowe chmury. Im dłużej trwa nasza droga, tym jest ich więcej i tym częściej nas nawiedzają. Wiele mądrych książek napisano i słów wychowawczych przekazano, ale tak jak nie ma uniwersalnego lekarstwa na wszystkie choroby, tak nie ma chyba i złotej rady w kwestii wychowania, bo przecież każdy człowiek jest inny i do każdego wiedzie inna droga… A może jednak jest?

 

Bezradność matki

Dziś za nami trudny dzień. Zasmuciłam się ciężarem niesionym na barkach Jednego-Z-Nich. Widzę, że żelastwo przeważa i dociąża młode barki. Widzę zniechęcenie i brak prób pracy. Każdy człowiek niesie swoje – źle, jeśli widzi, że żelastwa jest więcej, i nic z tym nie robi. Chciałabym pomóc, kiedy widzę, dokąd idzie, zatrzymać, ochronić, ostrzec. Ale nie umiem. Nic nie skutkuje. Prośby, groźby, łzy… Tyle mądrych książek przeczytanych, tyle genialnych rozwiązań rodzicielskich dylematów, ale żaden nie skutkuje. Za kilka lat skończy się nasza praca. Dziecko stanie na własnych, dorosłych, choć tak młodych, nogach i zacznie kroczyć własnymi ścieżkami, do których mogę nie mieć już dostępu. Teraz jest nasz czas. Czas na rozmowę, próbę podania mapy na przyszłość i pokazania drogowskazów. Co z tego, kiedy nie patrzy, nie słucha… Momentami dopada mnie bezradność. Nie mam siły walczyć, nie chcę kolejny raz tłumaczyć, bo czuję, jakby słowa trafiały w próżnię. To wywołuje gniew. Nie wiem, dlaczego nie współpracuje, nie rozumiem, dlaczego nie działa. Czasem dopada mnie beznadzieja tej sytuacji, nie widzę ratunku. Bo jak pomóc człowiekowi, który nie chce sobie pomóc?

 

Nauka czekania

Kilka dni temu znowu doszło do spięcia. Siedziałam przy stole, parząc usta gorącą herbatą, żeby nie ukąsić gorzką odpowiedzią, dorzucając tylko do ognia konfliktu. Miejsce obok zajął sześcioletni Benio. Nic nie mówiąc, wziął z półki swoją książkę, piórnik i zaczął wypełniać kolejne zadania. Początkowo nie zwróciłam na to uwagi, tak byłam pogrążona w swoich myślach. W pewnym momencie uznałam, że skoro nic już nie skutkuje, to może trzeba pozwolić Jednemu-Z-Nich wpaść na tę mieliznę, przed którą tak gorączkowo próbuję go bronić. Tyle słów, tyle rozmów jakby rzuconych w próżnię… Uznałam, że chyba właśnie dotarłam do ściany, przez którą się nie przebiję. „Boże, pomyślałam, ile można? Ile?!”.

I kiedy tak siedziałam, zanurzona w myślach płynących z mojego matczynego serca, próbując się nie rozpłakać z bezradności i smutku, Benio przemówił:

– Kiedy na coś nie czekamy, to dni mijają szybko, a jak czekamy, to ciągną się tak długo, prawda? Bóg tak robi, wiesz, mamo?

– Ale dlaczego, Beniu? – zapytałam zaskoczona.

– No… żebyśmy czekali.

– Ale dlaczego każe nam czekać?

– Mamo, żeby nauczyć nas czekać! Bo to ważne. Bo jak człowiek czeka, to cierpliwieje. A potem go cieszy bardziej, jak to, na co czekał, w końcu się stanie. Jak czekasz, to to, co dostajesz, jest takie ważne jak nie wiem, jak jakiś skarb!

 

Wiara, nadzieja i miłość

Zaczekam i ja. Na każde z nich, ja, mama, będę czekać, ile będzie trzeba. Zaczekam na kolanach, wołając do Tego, który kocha ich nieporównywalnie bardziej niż ja. Do Tego, który zna ich lepiej i dłużej niż ja, pod której sercem ukształtowało się tych siedem serc. Będę wołać z całą żarliwą miłością matki. Prosić o wsparcie, o pomoc tam, gdzie ja nie sięgam. Już wiem, że nie się poddam, będę walczyć i wzywać Boga i Jego Najświętszą Matkę na pomoc zawsze. Nie poddam się w walce o niego i o każde z nich. Nigdy nie odpuszczę i będę wierzyć, ufać. Bo „(Miłość) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje (…)” (1 Kor 13, 7-8). Kiedy jest ciężko, będę wierzyć w każde z nich. Będę się modlić i z całych sił, jako mama, trzymać ich na właściwych ścieżkach. Jeśli zboczą na bezdroża, będę szła obok z ręką wyciągniętą w ich stronę, a w drugiej zawsze mocno trzymać moją broń – różaniec. Nie odpuszczę, a kiedy braknie mi nadziei, będę pamiętać że przecież „(…) trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13, 13).

Więc kiedy wszystkie metody uczonych pedagogów z mądrych poradników zawodzą, od teraz sięgam po jeden złoty środek, uniwersalny klucz do wychowania KAŻDEGO człowieka, bez względu na płeć, wiek, uzdolnienia, temperament czy charakter: PO PROSTU KOCHAM. Zawsze. Bez względu na wszystko. I „cierpliwieję”, bo mam pod skrzydłami prawdziwe Boże skarby, moje skarby… Warto o nich walczyć, warto na nich czekać.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK