Wychowanie
nr 2 (128) luty 2018

A zatem… Idźcie na randkę! Celebrujcie miłość!

Aneta Wardawy

Pocałunki dnia codziennego

Przytulając się do współmałżonka, sprawiając sobie nawzajem drobne upominki i okazując czułość na co dzień, budujemy w naszych dzieciach poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. A zatem… Idźcie na randkę! Celebrujcie miłość!

 

Czy walentynki to okazja do świętowania czy raczej do bojkotu mody, która przyszła do nas z Zachodu? Każdy ma własne zdanie. Faktem jest, że tuż po świętach Bożego Narodzenia wszelkie sklepy i centra handlowe z klimatu choinkowo-mikołajowego przechodzą w stan oblężenia serduszkami i innymi symbolami miłości. Wystawy kuszą, zachęcając do kupna kolejnego gadżetu o tematyce miłosnej – im bardziej tandetnego i ostentacyjnego, tym lepiej. Bo tego dnia wypada dać upominek kochanej osobie na „dowód miłości”.

 

Przy łóżeczku syna

Myślę o tym, tkwiąc przy łóżeczku naszego małego synka. Ma ciężką noc. Siedzę tu, trzymając go za rączkę, już drugą godzinę. Mały wierci się niespokojnie, a ja drętwieję przy każdym jego stęknięciu, próbując ze zwinnością sapera uwolnić swoją dłoń. Nic z tego, jest czujny.

Siedzę więc dalej, patrzę na niego i myślę o tym, czy poczułby się kochany, gdyby dostał walentynkowego misia z wielkim sercem albo kubeczek w serduszka… Pewnie by się ucieszył. Na krótką chwilę zajęłyby jego uwagę. Ale gdybym teraz odeszła od jego łóżeczka, zostawiając go w nocy z jego ząbkowaniem i niespokojnymi snami?

Jako nastolatka, a potem młoda żona, dwoiłam się i troiłam, szukając miłego, zabawnego upominku, który ucieszyłby mojego chłopaka, a następnie męża. Specjalnie na 14 lutego… Wkładałam w to wiele wysiłku, a niekiedy także środków finansowych. Przygotowywałam niespodziankę z dużym wyprzedzeniem, obmyślałam każdy szczegół, żeby sprawić jak największą radość bliskiej mi osobie. Nie ukrywam, że z perspektywy czasu moje zabiegi i starania wydają się grubą przesadą, a i same upominki nie należały do najbardziej wyszukanych. Jak najbardziej wpisywały się w kanon serduszkowo-pluszowych bibelotów. Teraz wspominam ten czas z zażenowaniem, ale i lekką nostalgią.

 

Miłe gesty, drobne słowa

Kiedyś, na studiach, usłyszałam zdanie: „Warunkiem miłości jest obecność”. Jedno zdanie, rzucone mimochodem na wykładzie, którego tematu nie pamiętam. Zapadło w serce. Minęło wiele lat, a słowa wracają, pracują, dojrzewają w mojej głowie. I teraz tu, nad łóżeczkiem mojego dziecka, kiedy walczymy razem o każdą minutę snu, dochodzi do mnie jego sens. Te wszystkie gadżety z wyznaniem miłości ofiarowywane 14 lutego są miłym akcentem, ale z prawdziwą miłością nie mają wiele wspólnego. Bo prawdziwa miłość dzieje się przez 365 dni w roku w zaciszu domu. Prawdziwa miłość to moje siedzenie i czuwanie nad snem naszego syna. To poranki, kiedy mój mąż wstaje wcześniej i (choć sam lubi pospać) daje mi możliwość odpoczynku, a sam szykuje dzieci do wyjścia z domu. Mówi mi „dzień dobry” kawą podaną do łóżka. To miłe gesty, drobne słowa wypowiadane ciepło w trakcie dnia. To szukanie sposobu, by uczynić dzień kochanego człowieka milszym, radośniejszym, łatwiejszym. Zrozumiałam to, kiedy zobaczyłam, jak nasze dzieci mniej lub bardziej świadomie kopiują te wzorce zachowań. Wzajemne drobne uprzejmości, małe gesty jak wyręczenie nas w nastawieniu zmywarki czy założenie butów młodszemu rodzeństwu. Te małe, pozornie niezauważalne ofiary ponoszone dla nas i dla siebie nawzajem są jak pocałunki dnia codziennego. Takie drobne, a jednocześnie wielkie dowody miłości. Dobro, które rodzi dobro i wprowadza do domu spokój, atmosferę wzajemnej troski i współpracy, sprawia, że czujemy się nawzajem przez siebie kochani i ważni dla siebie.

 

Idźcie na randkę

14 lutego staje się okazją dla nas, rodziców, do szczególnego okazywania sobie wzajemnie czułości. To dzień, który może natchnąć do adoracji drugiej połowy, motor do zaproszenia na randkę. Może być doskonałym pretekstem (stanowiącym punkt zapalny), abyśmy wprowadzili to jako stały rytuał do naszego rodzinnego życia. Bo inwestycja w małżeństwo to inwestycja w rodzinę. Ken Canfield w jednej ze swoich książek podaje wyniki badań, z których wynika, że dzieci obserwujące rodziców okazujących sobie czułość i uwagę, mają dużo wyższy poziom poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. Zapytane, jakie są ich odczucia na widok adorujących się rodziców, opisywały je jako przekonanie, że są chciane i kochane. Przytulając się, sprawiając sobie nawzajem drobne upominki i okazując czułość na co dzień, budujemy w naszych dzieciach poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości.

Każda okazja do powiedzenia „kocham” jest dobra J Także 14 lutego w naszym domu jest takim zwykłym-niezwykłym dniem, kiedy robimy dla siebie coś miłego. Dzieci często przygotowują dla nas i dla siebie wzajemnie piękne laurki, a my staramy się je zaskoczyć na przykład miłą kolacją w postaci wspólnie zjedzonego jeszcze ciepłego ciasta. Bo sensem nie są przesłodkie różowo-czerwone bibeloty z ostentacyjnym wyznaniem. Najważniejsze są te chwile spędzone razem. To nie prezenty, ale czas i drobne przyjemności, jakie ofiarowujemy sobie nawzajem. To celebracja wspólnego bycia razem i docenianie tych „zwyczajnych”, codziennych chwil. Drobiazg czy miła niespodzianka sprawiona małżonkowi tego dnia może być ożywczą bryzą dla rutyny dnia codziennego, a co za tym idzie – dla całego życia rodzinnego. Walentynki są świetną okazją, żeby pokazać naszym dzieciom, że miłość, ta codzienna stała bliskość budowana dzień po dniu, może być zarazem szalona i romantyczna. Idźcie na randkę! Celebrujcie miłość! 

 

Prawdziwa miłość to moje siedzenie i czuwanie nad snem naszego syna. To poranki, kiedy mój mąż wstaje wcześniej i (choć sam lubi pospać) daje mi możliwość odpoczynku, a sam szykuje dzieci do wyjścia z domu. Mówi mi „dzień dobry” kawą podaną do łóżka.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK