Rozwój duchowy małżonków
nr 5 (107) Maj 2016

Zdrowy rozsądek i miłość, poparte modlitwą o trafne odczytanie woli Bożej w najbardziej nawet skomplikowanych sytuacjach pomogą wybrać to, co w danej chwili najważniejsze.

Beata i Tomasz Strużanowscy

Mąż czy dziecko, mamusia czy żona?

 „Wszystko układało się między nami wspaniale – aż do czasu, kiedy urodziło się dziecko. Wtedy żona przestała się mną interesować. Ważniejsze ode mnie stały się kaszki, kaftaniki i kupki…”.

 „Mój mąż to duży chłopiec. Nic, tylko koledzy, z którymi ciągle grzebie przy motocyklu, jeździ na ryby albo na żużel”.

„Czasem zastanawiam się, czy w ogóle mam rodziców. Żyją w swoim świecie: zebrania, konferencje, wykłady, spotkania, kariera. Do domu wpadają jak po ogień. Abym nie czuła się taka samotna, kupili mi psa”.

„Modlitwa? Nie mam czasu – muszę pracować, aby utrzymać rodzinę”.

„Przed podjęciem każdej ważniejszej decyzji mąż najpierw dzwoni do swojej mamy. Po co w takim razie żenił się ze mną? Dlaczego muszę mieć kanapę w takim kolorze, który podoba się teściowej?”.

„Ja nie mam żony. Obok mnie żyje kobieta, która przez 24 godziny na dobę myślami jest w pracy”.

„Mama i tata bardzo angażują się w sprawy parafii i wspólnoty; w domu bez przerwy mówi się o Bogu i Kościele – już nie mogę tego słuchać”.

 

W życiu małżeńskim i rodzinnym bez przerwy trzeba wybierać. Komu, jakiej sprawie wołającej o moje zaangażowanie poświęcę swój czas? Kogo obdarzę uwagą, zainteresowaniem, pomocą? Nie mogę się rozdwoić, by zadowolić wszystkich: współmałżonka, dzieci, szefa w pracy, rodziców, kolegów. Pomóc dziecku odrobić lekcje czy dotrzymać terminu złożenia sprawozdania dyrektorowi? Wysłuchać, jak żonie minął dzień, czy odprężyć się przy książce? Odwiedzić rodziców czy wreszcie naprawić synowi rower? Pobuszować w Internecie czy wysłuchać (po raz kolejny) opowieści córki o tym, jak dokuczają jej koleżanki w szkole? Iść w dzień powszedni na Mszę świętą czy ugotować rodzinie zupę na następny dzień? A na to wszystko mam tylko 24 godziny na dobę. Uff… Głowa może od tego wszystkiego rozboleć…

 

Jak się nie pogubić? Jakimi kryteriami się kierować? Kiedyś ktoś nam to jasno ukazał. Na pierwszym miejscu Pan Bóg i moja z Nim relacja. Jeśli zaniedbam modlitwę, sakramenty, jeśli nie będę żył w stanie łaski uświęcającej – skąd wezmę siły, aby podołać obowiązkom? Na drugim miejscu współmałżonek. Skoro wybrałem powołanie do małżeństwa, to on (ona) jest najważniejszą dla mnie osobą i ma największe prawo do mojego czasu, sił, uwagi. Trzecie miejsce (dopiero trzecie?!) rezerwuję dla dzieci. To nie znaczy, że mogę je zaniedbywać, natomiast muszę uważać, aby nie czynić z nich pępka świata; nie daję się nabrać na popularne hasła typu: „bo dzieci są najważniejsze”. Kiedyś dzieci wyfruną z rodzinnego gniazda; mąż (żona) pozostanie. W ramach trzeciego miejsca, choć już po dzieciach, mieszczą się też moi rodzice, rodzeństwo. Nie zapominam o wdzięczności za wszystko, co dla mnie uczynili, wspieram ich (zwłaszcza rodziców w chorobie i starości!), ale z drugiej strony pamiętam, że „opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną” (Mk 10, 7). Na czwartym miejscu stawiam pracę zawodową, która pozwala mi utrzymać rodzinę. Szanuję swoją pracę, wykonuję ją starannie, ale nie pozwalam, aby zdominowała moje myślenie, abym świata poza nią nie widział. Na piątym miejscu plasuje się szeroko pojęte zaangażowanie społeczne: mandat radnego, funkcja wójta, sołtysa, prezesa stowarzyszenia, lidera wspólnoty, członka rady parafialnej, przewodniczącego rady rodziców u dziecka w szkole. Muszę to sobie dobrze zapamiętać: posłem, burmistrzem, dyrektorem się bywa, natomiast dzieckiem Bożym, mężem, żoną, ojcem, matką się jest. I wreszcie – miejsce szóste, zarezerwowane dla moich rozrywek, pasji, zainteresowań: kolekcjonerstwa, hodowli gołębi, kibicowania, biegania, uprawiania działki, chodzenia do kina, na ryby, na kurs tańca.

 

Powyższa klasyfikacja to tylko schemat ułatwiający orientację w gąszczu codzienności. Zastosowany ślepo, bezmyślnie, sztywno, przyniesie więcej szkody niż pożytku. Trzeba go wdrażać w sposób twórczy, korzystając obficie ze zdrowego rozsądku, a przede wszystkim kierując się miłością do Boga i człowieka. Zdrowy rozsądek i miłość, poparte modlitwą o trafne odczytanie woli Bożej w najbardziej nawet skomplikowanych sytuacjach pomogą wybrać to, co w danej chwili najważniejsze.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK